Solidar Śląsko Dąbrow

Zgubne przyzwyczajenia

Tak to już jest przy zmianie władzy, że szefowie części państwowych instytucji doświadczają głębokiej wewnętrznej przemiany, a ich dotychczasowe priorytety i przekonania ulegają odwróceniu o 180 stopni, aby niespotykanym wprost zbiegiem okoliczności przypasować jak ulał do gustów nowej ekipy rządzącej. Taka np. Komisja Nadzoru Finansowego, która przez ostatnie lata strzegła głównie prawa banków do równego strzyżenia obywateli płacących raty w złotówkach oraz tych uiszczających raty we frankach, dzisiaj bohatersko podnosi głowę i wytyka bankom, że przeginają pałę. Nie żeby od razu zakazywać strzyżenia lub chociaż zmienić końcówkę w maszynce z tej golącej na „zero” na taką, która pozostawia odrobinę owłosienia, ale jednak.

Otóż KNF chce zobowiązać banki do publikowania informacji o stosunku wynagrodzeń członków zarządów do pensji szeregowych pracowników. Wytyka, że dzisiaj panowie prezesi zarabiają 200 razy więcej niż pani w bankowym okienku, czyli innymi słowy za dwa miesiące dostają tyle, ile pani z okienka zarobi przez całe życie. Rzecz jasna nie oznacza to, że KNF zabierze trochę prezesom i odda szeregowym pracownikom. Ważne jednak, że dostrzega problem, przejawiając społeczną wrażliwość i troskę. A nuż w ministerstwie dostrzegą i ze stołka nie zrzucą. Zostawią posadkę, pensyjkę, sekretarkę i samochód z kierowcą.

Instynkt samozachowawczy nie zawsze jednak działa prawidłowo, jak w przypadku KNF. Czasem zostaje on zakłócony przez zgubne przyzwyczajenia. A trzeba przyznać, że czasu do przyzwyczajenia się było całkiem sporo, bo aż 8 lat. Panowie prezesi, dyrektorzy i inni naczelnicy tak bardzo przyzwyczaili się do swoich gabinetów, służbowych fur, a przede wszystkim do poczucia wyższości i władzy, że uwierzyli w swoją niezatapialność. Są święcie przekonani, że wygodne życie na koszt społeczeństwa po prostu się im dożywotnio należy i żadne wybory, żaden demokratyczny werdykt nie jest w stanie tego zmienić. To oni są ci lepsi, i nie będą z niczego rezygnować tylko dlatego, że ciemny lud się pomylił i źle zagłosował.

To właśnie z tego zgubnego  przyzwyczajenia narodził się Komitet Obrony Dochodów i inne szlachetne inicjatywy pompowane przez media przyzwyczajone do państwowych reklam i dotacji. To w obronie swoich nawyków establishment rozdziera dzisiaj szaty, skarży się zagranicznym dziennikarzom i Unii Europejskiej w nadziei, że ciemny, zakompleksiony lud przestraszy się tego, „co o nas Niemcy powiedzą”. Pani, która kiedyś wysiadła z tramwaju, dzisiaj wymachuje w Sejmie Konstytucją, bo po prostu przyzwyczaiła się do wysokiej emerytury przyznanej przez jej króla Europy. Z kolei Pan, o którym nie można mówić, że został wynajęty przez banki, chce wyprowadzać ludzi na ulicę, nie w obronie jakiegoś tam Trybunału, tylko swoich kumpli. Starych kumpli, co to kiedyś nosili wraz z nim teczkę za balcerowiczem, a dziś tracą prezesowskie stołki w największych państwowych spółkach.

Sam nie wiem, którzy bawią mnie bardziej. Ci, którym instynkt samozachowawczy każe podlizywać się nowej władzy, czy ci, którzy w obronie przyzwyczajenia do kasy i władzy biją dzisiaj rekordy autoparodii. Mam tylko nadzieję, że nowej ekipie rządzącej uda się uniknąć zgubnych przyzwyczajeń. Nawet najlepszy żart, gdy się go w koło powtarza, przestaje być śmieszny.

Trzeci z Czwartą;)

 

Dodaj komentarz