Solidar Śląsko Dąbrow

Tego nie da się tak łatwo zniszczyć

Wszystko wróciło do normy. Gdy jechałem do roboty pani w radiu powiedziała mi, że w Żywcu otwarto nową budę z hamburgerami, w Gliwicach oddano do użytku 20 nowiutkich miejsc parkingowych, a w Katowicach w jednym z supermarketów zwanych dziś galeriami handlowymi biegali faceci przebrani za pingwiny. Na końcu przed prognozą pogody i raportem o korkach dodała z niesmakiem, że ci górnicy znowu strajkują, a jeden dzień ich strajku kosztuje 30 mln zł.

Pani z radia przeczytała wiadomości z wyraźną ulgą. Już nie musi mówić dobrze, albo przynajmniej neutralnie o tych niedobrych górnikach, którzy bezczelnie domagają się tego, aby mogli normalnie żyć i pracować w swoim własnym kraju. Nie ma już żon i dzieci górników płaczących na mszach w kopalnianych cechowniach, skończyły się wielotysięczne marsze w obronie kopalń w śląskich miastach. Nie trzeba już udawać sympatii dla ludzi, którzy postawili się silniejszemu i wygrali. Można wreszcie przełożyć wajchę z powrotem na właściwe, jedyne słuszne miejsce.

Ale najpierw należy przywrócić status quo. Zniszczyć poczucie wspólnoty, które powstało w ludziach po zwycięskiej walce w obronie śląskich kopalń i naszczuć ich na siebie wzajemnie. Nie może być przecież tak, że związkowcy to ci dobrzy, że to ludzie wygrali z władzą, a nie odwrotnie. Jeszcze by im się zaczęło wydawać, że ta władza jest dla nich, że powinna im służyć i pomagać oraz że to politycy powinni bać się obywateli. Do tego dopuścić nie można. Trzeba uruchomić medialne autorytety, co to zawsze chętnie powiedzą, co należy. Trzeba ostrzec przed tymi podpalaczami kraju i wytłumaczyć, jakie to straszne konsekwencje czekają nas wszystkich, jeżeli rządzący zaczną robić to, za co im płacą, czyli dbać o gospodarkę i obywateli. Hiperinflacja, 80 proc. bezrobocia, karne wydalenie z UE, gradobicie i koklusz to najłagodniejszy scenariusz.

Gdy już na nowo wbije się to ludziom do głów, nic nie będzie w stanie przeszkodzić nam w świętowaniu 26 lat wolności. Wolności, w której za solidarność z ludźmi walczącymi o byt swoich rodzin, wyrzuca się dyscyplinarnie z pracy. Wolności, w której dyscyplinarnie wyrzuca ludzi z roboty pan prezes z politycznego nadania, a na odchodne nazywa ich lebrami. On sam jakiś czas temu dał sobie 400 proc. podwyżki za świetne zarządzanie firmą. Teraz, gdy firma przynosi straty, winni są lebry – górnicy, którzy na niego pracują.

Ja jednak wierzę, że tej zwykłej międzyludzkiej solidarności, która zrodziła się na Śląsku, nie uda się tak łatwo zniszczyć ani paniom i panom z telewizji, ani panu prezesowi i jemu podobnym. Trzymanie się razem, po prostu się opłaca. Wszyscy przekonaliśmy się o tym w ostatnich tygodniach. Jeżeli po raz kolejny damy sobie wmówić, że jest inaczej, aż boję się zgadywać, co już niedługo usłyszę z radia w drodze do roboty.

Trzeci z Czwartą:)

źródło foto:demotywatory.pl

 

Dodaj komentarz