Ptasi sejmik
Nigdy nie byłem na bocianim sejmiku, ani na sejmiku innych ptaków zbierających się na ostatniej, przedwylotowej sesji plenarnej. Bardzo jestem ciekaw, jak to wygląda. Czy przyrodnik obserwujący sejmiki ptasie dostrzega jakieś podobieństwo owych zgromadzeń do obrad Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej, albo chociażby samorządowych sejmików?
Wyczytałem w internecie, że np. podczas sejmików bocianich dochodzi czasem do różnego rodzaju utarczek i bójek pomiędzy uczestnikami zgromadzenia. Czyli jakieś podobieństwo jest, ale z drugiej strony to za mało. Bo przecież nie tylko uczestnicy parlamentarnych czy samorządowych zgromadzeń naparzają się między sobą. Biją się uczestnicy tzw. imprez masowych w postaci meczów piłkarskich, tłuką się uczestnicy wiejskich i miejskich zabaw tanecznych, a także goście tzw. wesel, czyli hucznych uroczystości związanych z powstaniem kolejnej podstawowej komórki życia społecznego. Krótko mówiąc, bójki są okazyjnym, ale nieodłącznym elementem funkcjonowania społeczności zarówno ptaków, jak i ssaków z homo sapiens na czele. Nie jest przypadkiem, że opisując najbardziej popularne sposoby rozwiązywania konfliktów w relacjach międzyludzkich, często używamy zamiennie określeń: „dać w mordę”, „zdzielić po ryju” czy „walnąć w dziób”. Język w sposób bezdyskusyjny obnaża nasze podobieństwo i pokrewieństwo.
Myślę sobie jednak, że określenie ptasi sejmik, choć brzmi chwytliwe, to jednak wprowadza w błąd. Wyobraźcie sobie, że na sejmiku zbierają się bociany białe. Jedne są z PO, drugie z PiS-u. Po łące na długich, czerwonych nogach przechadza się marszałek sejmiku i uwala pomysły opozycji dotyczące terminu wylotu, trasy przelotu, układu klucza, itp. Albo np. bociany z PO na złość bocianom z PIS przegłosują, że w tym roku zamiast do Afryki lecą do Ameryki Południowej i co nam zrobicie? Ptaki nie są aż tak głupie. Gdyby się zachowywały tak jak plemiona polityczne w Polsce, to po prostu by wyginęły.
Ideą ptasiego sejmiku jest, jeśli tak mogę się górnolotnie wyrazić, współdziałanie. Chodzi o to, aby odpowiednio duża grupa ptaków wspólnie, wzajemnie sobie pomagając, dotarła do celu, czyli bezpiecznego schronienia na czas zimy. To dla tych stworzeń kwestia życia lub śmierci. W obliczu nieuniknionej jesieni i zimy nie mogą sobie pozwolić na niekończące się, bezsensowne naparzanki. Muszą działać razem. I nawet jeśli podczas sejmików dochodzi do indywidualnych konfliktów pomiędzy osobnikami, to koniec końców, gdy pojawi się odpowiedni prąd powietrza, ptaki odkładają swary na bok i wspólnie pracując, wyruszają na południe.
Jeśli więc miałbym dopatrywać się jakichś podobieństw pomiędzy ptasimi sejmikami, a Sejmem to widzę tylko parę drobnostek – posłowie lubią pokłapać dziobem, podszczypnąć ptaka obok za ogon, pociągnąć konkurentowi ze skrzydła. Ale na tym właściwie koniec. Zamiast podobieństw, lepiej widać różnice, a największą z nich jest ta, że ptaki rozumieją, co to jest dobro wspólne.
Jeden z Drugą;)