Solidar Śląsko Dąbrow

Jak sprawdził się ten samorząd

Stadion Śląski niezmodernizowany od 20 lat, Drogowa Trasa Średnicowa budowana w tempie 1 km rocznie i dziura w budżecie na 250 mln zł – to wszystko zasługa naszego wojewódzkiego samorządu. Plany na przyszłość są równie ambitne.

Ilu jest radnych w Sejmiku Województwa Śląskiego? No dobra, a ilu potraficie wymienić z imienia i nazwiska? Sami przyznacie, że niewielu. O radnych wojewódzkich rzadko piszą w gazetach, a jeszcze rzadziej pokazują ich w telewizji. O ile gęby parlamentarzystów mamy jako tako opatrzone, a radnych miejskich kojarzymy wedle reguły, że bliższa koszula ciału, to z Sejmikiem jest zazwyczaj problem.

A to błąd i to duży. Od tych ludzi i ich decyzji naprawdę wiele zależy. To oni wydają publiczne, czyli nasze złotówki z budżetu województwa (w tym roku tych złotówek uzbierało się ponad 2,3 mld) i to oni w naszym imieniu decydują o rozmiarze deficytu w tym budżecie (tylko w tym roku zadłużyli nas na prawie ćwierć miliarda). To oni wreszcie stanowią o losie wojewódzkich szpitali, placówek oświatowych czy instytucji kultury.

Korzystanie z niewiedzy
Radni doskonale wiedzą, że my wiemy o nich niewiele i skrzętnie z tego korzystają. Chadzają sobie raz w miesiącu na sesje, głosują jak im partia każe i dietę niepodlegającą opodatkowaniu pobierają. Generalnie rzecz ujmując, zdaniem wyborców niespecjalnie się przejmują. W czasie, gdy wszyscy emocjonujemy się tym, czy eksminister Sławomir Nowak złoży mandat poselski, w naszym Sejmiku w niezmiennie zasiadają odpowiedzialny za katastrofalny bałagan w Kolejach Śląskich były marszałek Adam Matusiewicz i bohater afery taśmowej PSL Władysław Serafin. Idę o zakład, że do głowy im nie przyszło, żeby z mandatu i diety zrezygnować. Kto by tam przejmował się jakimiś standardami, odpowiedzialnością czy zwykłą cywilną odwagą, gdy co miesiąc wolna od podatku dieta sama wpada do kieszeni.

Marszałek przywieziony w teczce
Kto by się przejmował wolą wyborców, gdy partia każe inaczej. Bo to przecież partia, gdy uznała, że skompromitowany Adam Matusiewicz szkodzi jej wizerunkowi, zdecydowała o jego odwołaniu, podobnie jak o powołaniu na jego miejsce przywiezionego w teczce Mirosława Sekuły. Co o Sekule sądzą wyborcy, to pokazali, gdy w poprzednich wyborach samorządowych startował na prezydenta Zabrza i dostał 13 proc. głosów. Demokracja demokracją, samorządność samorządnością, ale z niczym przesadzać nie należy. Skoro posady sprzątaczki czy portiera w publicznych instytucjach nie da się dziś dostać bez partyjnej protekcji, to tym bardziej marszałkiem województwa nie może być byle kto. Marszałek Sekuła przyszedł i zaczął robić porządek po swoim nieudolnym poprzedniku – tak głosi oficjalna narracja powtarzana do znudzenia. Tego, że ów nieudacznik był z tej samej partii, nadal jest radnym i nadal należy do klubu Platforma Obywatelska oficjalna narracja nie dodaje.

Sukces goni sukces
Zmianę na lepsze zobaczyliśmy od razu. Koleje Śląskie mają w tym roku przynieść 7 mln zysku – ogłosił marszałek Sekuła miesiąc przed wyborami. O tym, że ów zysk to wynik likwidacji 40 proc. połączeń i radykalnych podwyżek cen biletów pan marszałek nie wspomniał.

Termin ukończenia dachu na Stadionie Śląskim nie jest zagrożony – stwierdził Sekuła tego samego dnia. Prace na tym obiekcie rozpoczęto w 1994 roku. Według początkowych szacunków, cały koszt modernizacji miał się zamknąć w kwocie 289,8 mln zł, z czego koszt budowy zadaszenia trybun miał wynieść 125,4 mln zł. Dzisiaj wiadomo, że kwota ta zostanie przekroczona co najmniej o ponad 200 mln zł. Trudno policzyć, ile razy przesuwano już termin zakończenia robót, o którym mówił pan marszałek. Tym razem deadline wyznaczono na listopad 2015 roku, a więc już po wyborach.

Marszałek Sekuła zajął się również niedokończoną od lat Drogową Trasą Średnicową. Podczas tej samej przedwyborczej konferencji prasowej oświadczył, że problemy z finansowaniem inwestycji zostały rozwiązane i teraz drogowcy ruszą z kopyta. Budowę średnicówki rozpoczęto jeszcze w PRL. Od 1993 roku za inwestycję odpowiada spółka Drogowa Trasa Średnicowa. Nawet licząc od tej daty, postępy prac nie wyglądają imponująco. Do dzisiaj zbudowano ok. 20 km drogi, co daje średnio 1 km nowego asfaltu rocznie. Gdy spojrzeć na to z tej perspektywy, przechwałki marszałka 4,5-milionowego województwa wyglądają co najmniej żałośnie.

Co jest ważne dla radnych?
Skoro inwestycje idą samorządowcom raczej średnio, to może chociaż w pozostałych sprawach ważnych dla mieszkańców naszego regionu jest lepiej. Sprawdźmy. W ostanich miesiącach w tragicznym położeniu znalazła się branża górnicza. Górnictwo stanowi fundament gospodarki naszego regionu i źródło utrzymania setek tysięcy jego mieszkańców. Trudno jednak przypomnieć sobie jakikolwiek przejaw zainteresowania radnych koalicji rządzącej w sejmiku czy tez zarządu województwa tą kwestią. Samorządowcy milczeli, gdy narastały problemy w Kompanii Węglowej, milczeli, gdy pracownicy kopalni Kazimierz-Juliusz walczyli o swoje miejsca pracy i dzisiaj również milczą, gdy zaostrza się konflikt w Jastrzębskiej Spółce Węglowej. Radni nie zrobili również nic, gdy w zeszłym roku Fiat zwalniał w Tychach prawie 1500 osób. Coraz większe kłopoty naszego przemysłu energochłonnego związane z unijną polityką klimatyczno-energetyczną też leżą poza obszarem ich zainteresowań. Radni nie są przecież od tego. Radny ma radzić, pobierać dietę i głosować, jak mu na ściądze napisali. Zarząd województwa też za czyimiś miejscami pracy biegać przecież nie będzie, bo i on nie jest od tego.

Żądamy dostępu do morza
W kwietniu Zarząd Województwa Śląskiego przyjął projekt Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Śląskiego na lata 2014-2020. W dokumencie tym, mającym kluczowe znaczenie dla pozyskiwania środków unijnych na inwestycje w naszym województwie, wykluczona została możliwość jakiegokolwiek wspierania nowoczesnych niskoemisyjnych technologii węglowych. Zamiast tego nasi samorządowcy planują – i to wcale nie jest żart – dotowanie rozwoju energetyki morskiej. Mówiąc krótko, ich zdaniem węgiel na Śląsku jest kompletnie nieistotny i nie warto zaprzątać sobie nim głowy, a już tym bardziej inwestować w ten sektor jakieś pieniądze. Naszą przyszłością jest morze. Musimy tylko wykombinować jak przyciągnąć je do nas te 600 km na południe. Takich oto przedstawicieli sobie wybraliśmy. I tylko od nas zależy, czy pozwolimy im na kolejne 4 lata umościć się w gmachu przy ul. Ligonia w Katowicach. Oni na pewno pójdą na wybory. A wy?

Łukasz Karczmarzyk

 

Dodaj komentarz