Solidar Śląsko Dąbrow

Tresowanie kota

Nie wiem, czy wiecie, ale 17 lutego przypada Międzynarodowy Dzień Kota. Ja wiem, wyczytałem w necie. Ponoć to święto obchodzone jest w naszym kraju już od 8 lat. Jacyś wariaci organizują nawet kocie gale, gdzie wybierają Kota Roku, Kociarza Roku, itp. Nie byłem nigdy na takiej imprezie, ale podejrzewam, że mleko leje się tam strumieniami, a hostessy roznoszą whiskas na srebrnych tacach.

Ja o kocim święcie wiem, ale mojego kota od tego typu informacji wolę trzymać z daleka. W mojej ocenie taka wiedza mogłaby mu tylko zaszkodzić. Dzisiaj żyjemy zgodnie w warunkach małej stabilizacji. Kiedyś różnie bywało. Gdy kot ze mną zamieszkał, był pełen młodzieńczych ideałów. Chciał chodzić własnymi ścieżkami, jeść z mojego talerza, zamiast ze swojej miski, spać w łóżku, zamiast na dywanie, decydować sam o sobie. Był hardy. Gdy nie dostał na czas michy, zrywał firanki, gdy zgoniłem go z łóżka, obdzierał tapetę. Pokazywał, że choć mniejszy i słabszy, to jednak jest podmiotem i trzeba się z nim liczyć.

Z czasem spacyfikowałem mojego kota. Kupując lepszą karmę, pozwalając spać na fotelu, pokazując za oknem bezdomne koty, które o tym wszystkim co on ma u mnie, mogą tylko pomarzyć. Mówiłem mu, że jak będzie siedział cicho i nie fikał, to może nie on, ale jego dzieci to już na pewno będą żyły jak koty na Zachodzie. Powoli dał się przekonać, że w zamian za dobrodziejstwo domowego ciepełka wystarczy, że poprzestanie na małym. Nie będzie się buntował, nie będzie żądał zbyt wiele, uzna moją dożywotnią zwierzchność, a wtedy może kiedyś, gdy przyjdzie mi fantazja, rzucę mu ze swojego stołu coś lepszego niż kocia karma.

Udało mi się urobić mojego kota. Nie protestował, gdy z powodu kryzysu zamiast lepszej karmy zacząłem kupować tę z blaszaka z owadem w logo. Nie buntuje się, gdy czasem zapomnę go nakarmić czy uzupełnić żwirek w kuwecie. Czasem ponarzeka z innymi kotami z bloku, ale na tym koniec. Mam święty spokój.

Międzynarodowy Dzień Kota nie jest mi do szczęścia potrzebny. Kot się dowie, zacznie drążyć, uświadomi sobie to i owo. Że choć jest tylko prostym dachowcem, ma swoje prawa. Że koty w innych blokach żyją inaczej. Że one za swoją kocią robotę, dostają porządną michę zamiast szaro-burej brei, że ich panowie pozwalają im współdecydować o własnym losie, mieć wpływ na to, co się dzieje w ich wspólnym, bądź co bądź, mieszkaniu. Dla mojego kota taka wiedza jest niebezpieczna. Mogłaby zburzyć naszą małą stabilizację, którą z takim trudem stworzyliśmy. Żeby kot nie zauważył daty 17 lutego, kupiłem mu w zoologu zabawkę za piątaka. Pluszowa mysz z grzechotką w środku. Kot gania z nią po domu jak opętany. Nie interesuje go, co dzieje się wokół niego, wystarczy mu jego zabawka. Na kilka tygodni mam spokój. Potem wymyśli się coś innego. A teraz, gdy zapewniłem już spokój społeczny, mogę spokojnie zasiąść przed telewizorem i obejrzeć wieczorne dzienniki. A tam na zmianę olimpiada, Stoch, Trynkiewicz. Na parę tygodni wystarczy, potem wymyślą coś innego.

Trzeci z Czwartą:)

Dodaj komentarz