Solidar Śląsko Dąbrow

To jest nasza wolność

Ile lat mają Młodzi Panowie?
– Średnio mamy 31-32 lata. Wśród nas są młodsi i starsi, ale wszyscy czujemy się młodzi i tyle.

Kiedy i dlaczego założyliście KMP?
– KMP powstał 8 lat temu z naszej tęsknoty. Wcześniej występowaliśmy w Kabarecie Dudu. Po jego rozwiązaniu chciałem dać sobie spokój z estradą, ale po roku stwierdziłem, że nie potrafię się od tego uwolnić. Pomyśleć tylko, że chciałem być porządnym urzędnikiem państwowym. Porządny zostałem, ale nie zostałem urzędnikiem. Zatęskniłem mocno za kabaretową przeszłością i nakręciłem kolegów do nowego projektu. Okazało się, że oni też tęsknili za przemyślanym, profesjonalnym, fajnym kabaretem. Gdy już rozwinęliśmy działalność, to trzeba było wybrać: albo zawodowy kabaret, albo praca. Postawiliśmy na kabaret i jego ciągły rozwój.

Przez 8 lat zgarnęliście już cały wór nagród. Które są dla Was najcenniejsze?
– Rzeczywiście uzbierało się tego trochę, ale nie chcielibyśmy żadnej wywyższać , bo każda dla nas jest ważna. Każda kształtowała nas takimi, jakimi jesteśmy dzisiaj. Wszystkie miały wpływ na nasz rozwój. Świadczą o tym, że przez 8 lat mieliśmy więcej dobrych koncertów i skeczy, niż złych. Koncerty, które gramy i nasza publiczność, to jest dla nas największa nagroda.

Jesteście teraz u szczytu kariery. Sodówa Wam nie grozi?
– Jesteśmy już dużymi facetami, a nie młokosami. Gdybyśmy mieli po 20 lat, to kto wie, może by nas powaliło? Wszyscy mamy już rodziny. W domu stoimy przy garach, odkurzamy, zmieniamy dzieciom pieluchy. Po prostu jesteśmy normalni.

Nigdy nie odnotowaliście porażki?
– Nigdy, ale przyznam, że w 2008 roku trochę straciliśmy kontrolę. Graliśmy strasznie dużo koncertów. Mieliśmy wrażenie, że ilość nie przechodzi w jakość. Nie robiliśmy nic nowego, byliśmy ogromnie wyeksploatowani, nie mieliśmy czasu usiąść i pomyśleć. Brakowało też czasu dla rodzin. Na szczęście szybko opamiętaliśmy się. Wtedy też wyznaczyliśmy sobie, co jest ważne, a co mniej i wszystko wróciło do normy. Sądzę, że największą naszą porażką byłoby, gdybyśmy się rozstali.

Z racji młodego wieku Młodzi Panowie nie mieli pewnie szans, by być choćby obserwatorami wydarzeń Sierpnia 1980 roku. Co o nich wiecie?
– Pamiętam tylko stan wojenny. Miałem 5 lat i mieszkałem w Jastrzębiu. Nagle w mojej piaskownicy wylądowali żołnierze. To była dla mnie zajebista frajda, bo uwielbiałem „Czterech pancernych” i czołgi. Nie kumałem, że wujek nie wrócił z kopalni, że mama i babcia płaczą. Jeszcze lepiej pamiętam 1989 rok. Podczas strajków w jastrzębskich kopalniach nosiliśmy górnikom różne rzeczy. W autobusach przyklejałem naklejki Solidarności. Nie miałem pojęcia, o co w tym wszystkim chodzi, ale wiedziałem, że jesteśmy „my” i „oni”.

Dziś doceniasz Sierpień 1980 roku?
– Ja go sobie bardzo cenię. Martwi mnie tylko, że wielu z nas zapomniało, że w 1980 roku byliśmy, brutalnie mówiąc, w ciemnej dupie. Cieszę się z tego, że moje dzieci nie muszą doceniać, że jedzą banana. One żyją już w zupełnie innej bajce, ale dziwię się, że ludzie, którzy byli świadkami tamtych wydarzeń, już o nich nie pamiętają, chociaż tak wiele dzięki nim zyskali. Ja zawsze będę pamiętał o tym, co wtedy miałem, a czego nie. Przecież to jest nasza wolność, a droga do niej była długa i kręta.

W 1980 roku tę drogę torowali nam również artyści kabaretowi. Czy uważasz, że oni wtedy mieli większe pole do popisu, niż współczesne kabarety?
– To, co robili, było wspaniałe, to był jeden z bardzo ważnych elementów walki o wolność. Ale to nie oznacza, że dziś rola kabaretu się skończyła. Wciąż piętnujemy karykaturę naszego życia. M.in. od lat mamy bardzo aktualny skecz o bezrobociu, piętnujący nepotyzm. Na kilka lat przed tragedią smoleńską zrobiliśmy skecz o katastrofie prezydenckiego samolotu. Chcieliśmy zwrócić uwagę na fatalny stan rządowych samolotów. 10 kwietnia 2010 roku ten skecz przestał być śmieszny. To tylko jeden z dowodów na to, jak często kabaret zwraca uwagę na ważne sprawy.

A czy ładnie w skeczach wyśmiewać się ze swoich ziomali – górników?
– Ale przecież śmiejemy się też m.in. z policjantów. Może nasze postaci są trochę przerysowane, ale tak naprawdę w przypadku górników mówimy o Śląsku szczerym i serdecznym do bólu. Na pewno nie chcemy nikogo urazić, bo tak naprawdę urazilibyśmy samych siebie.

Ale 8 września na urodzinach Solidarności w Jastrzębiu chyba nie będzie Wam wypadało dworować ze związkowców?
– Jesteśmy przekonani, że oni też mają dystans zarówno do tego co robią, jak i do samych siebie. Tak górnicy, policjanci i związkowcy czasami muszą pożartować również na swój temat. Dla zdrowia, żeby nie zwariować.

Dlaczego zdecydowaliście się wystąpić na urodzinowym koncercie?
– Bo to ważna rzecz, bo doskonale zdajemy sobie sprawę, jakie znaczenie ma Solidarność dla Polaków i świata. Wielu partyjnych patafianów zamiast ją pielęgnować, dziś wyciera sobie nią mordy, wykorzystuje ją do swoich prywatnych spraw. A tu trzeba pamiętać, trzeba oddawać hołd, puszczać fajerwerki, koncertować. W Jastrzębiu postaramy się zorganizować naprawdę fajne spotkanie z publicznością.

Młodość przemija. Nie głupio Wam będzie występować, jako KMP, gdy się już zestarzejecie…
– Nazwa pozostanie, nawet, gdy będziemy mieli po 50. lat, gdy będziemy siwi, gdy urosną nam duże brzuchy. Wtedy dopiero będzie śmiesznie.

Z Robertem Korólczykiem z Kabaretu Młodych Panów rozmawiała Beata Gajdziszewska

Dodaj komentarz