Solidar Śląsko Dąbrow

Solidarność znowu może dać ludziom nadzieję

4 września w sklepach ukaże się pańska solowa płyta Siła i Honor, którą w ogromnym uproszczeniu można chyba określić, jako osobisty komentarz Pawła Kukiza do historii naszego kraju po 1939 roku, połączony z gorzką refleksją na temat dzisiejszej Polski…
To jest dla mnie bardzo ważna płyta i zrobiłem ją głównie za własne pieniądze. Do wytwórni poszedłem dopiero wtedy, kiedy tych pieniędzy na jej dokończenie mi zabrakło. Wynegocjowałem jednak, że oprócz możliwości zakupu płyty, całego albumu będzie można posłuchać za darmo w Internecie. Bardzo mi zależy, żeby ta płyta dotarła do ludzi i zmusiła ich do refleksji nad historią oraz przyszłością naszej Ojczyzny.

Objęcia patronatem medialnym „Siły i Honoru” odmówiły wszystkie stacje radiowe. Czy myśli pan, że szefowie tych rozgłośni w ogóle przesłuchali krążek? Czy do podjęcia decyzji wystarczyło im nazwisko autora?
W mediach stworzono mi tak negatywny w tym „państwie fajności” wizerunek, że wątpię, czy ktoś tam przesłuchał tej płyty. Np. po moim poparciu dla marszu 11 listopada Gazeta Wyborcza napisała o mnie: „sprzymierzeniec spadkobierców polskich faszystów Paweł Kukiz”. Z kolei, gdy wystąpiłem w rock operze „Krzyżacy” ta sama gazeta napisała, że podobno do udziału w tym przedsięwzięciu skłonił mnie znak krzyża na krzyżackim płaszczu. Nie mam żadnych pretensji do stacji komercyjnych. Mają pełne prawo puszczać ludziom przez lata te same piosenki, bo one pełnią jedynie rolę ogłupiacza, a tak naprawdę chodzi o to, aby sprzedać np. wizerunek uśmiechniętego, fajnego premiera czy proszki  przeciw rozwolnieniu. Ale to są ich pieniądze, ich cyrk, więc mogą robić co im się podoba.

A media publiczne?
Tutaj sytuacja wygląda inaczej, bo na nie prawo nakłada obowiązek propagowania różnych poglądów i myśli. To, co dzieje się w  publicznych mediach, szczególnie  w kontekście ciągłego namawiania do płacenia abonamentu, brzmi po prostu niepoważnie. Dobrze, będę płacił abonament, ale dajcie dostęp do radia czy telewizji wszystkim i niech ludzie sami zdecydują, co im się podoba, a co nie. Nie jakieś „komisje muzyczne”, bo to mi komunę przypomina, ale sami słuchacze. Nie indoktrynujcie ich, tylko dajcie im wybór, bo po to są właśnie publiczne media. 

Na stan publicznych mediów narzekają wszyscy od wielu lat, bez względu na to jaka ekipa jest obecnie u władzy…
Proszę zauważyć, że od 1989 zasadą jest, iż wraz ze zmianą opcji politycznych u władzy zmienia się automatycznie obsada stanowisk kierowniczych w mediach.  Media publiczne stały się częścią systemu politycznego, a tak być nie powinno. Powinny być naprawdę publiczne- czyli nas  wszystkich- a w rzeczywistości służą partii rządzącej w danym momencie jako tuby propagandowe. Żeby to zmienić oraz usunąć wiele innych patologii, trzeba po prostu zmienić cały system polityczny.

W jaki sposób?

Trzeba zmienić konstytucję Kwaśniewskiego z 1997 roku i wzmocnić pozycję prezydenta tak, by posiadał instrumenty umożliwiające mu nie tylko reprezentowanie Narodu, ale przede wszystkim realne sprawowanie władzy. Powinien posiadać  np. możliwości tworzenia dekretów z mocą ustawy.  Jednak przede wszystkim należy koniecznie wprowadzić jednomandatowe okręgi wyborcze. Jeżeli tego nie zrobimy, to możemy być na mapie, zachowywać pozory wolności, ale będziemy państwem słabym. Będziemy niczym innym, jak eksporterem taniej siły roboczej do zachodnich krajów Unii Europejskiej, które posiadają od dawna system, o jakim mówię.

Dlaczego jednomandatowe okręgi wyborcze są tak ważne​?
To, co stało się po 89 roku, nie było niczym innym, jak tylko przesunięciem się komunistycznej ekipy o parę miejsc i dopuszczeniem elity opozycji do partycypowania we władzy. Komuniści podzielili się częściowo władzą, ale zachowali strefy wpływów.  Problem polega na tym, że do dzisiaj mamy do czynienia z przedłużeniem PZPR-owskiego systemu klanowego. W tym systemie nie ma reprezentatywnych partii, tylko klany, które sprawują władzę nie w interesie obywatela, ale wyłącznie w interesie własnego klanu. I nieważne czy to jest klan PO, SLD czy PiS . W wielkim uproszczeniu różnica między obecnym systemem, a poprzednim polega na tym, że kiedyś był jeden PZPR i jeden pierwszy sekretarz, a teraz mamy pięć PZPR-ów i pięciu pierwszych sekretarzy.

Ale o tym, kto będzie rządził decydujemy przecież w wolnych wyborach?
To tylko złudzenie. Przed 89 rokiem pierwszy sekretarz wspólnie z biurem politycznym dobierał sobie żołnierzy, czyli tzw. posłów wedle własnego uznania, a wybory były fikcją. Dzisiaj mamy bardzo podobna sytuację. Posłowie to nie są nasi reprezentanci. To są ludzie, którzy zostali wybrani przez partyjnych wodzów i wpisani na listy wyborcze, zanim poszliśmy do urn, więc co to za wolny wybór? W każdej partii są oczywiście ludzie, dla których ważne jest dobro publiczne, ale system generalnie promuje miernoty i koniunkturalistów. BMW (śmiech) – im ktoś jest bardziej wierny wobec wodza, tym wyższą dostaje pozycję na liście. Ja się śmieję, bo określenie „wybory proporcjonalne” oznaczają u nas sytuację, gdzie wódz umieszcza „posłów”, czyli  swoich żołnierzy na listach wyborczych w kolejności pierwszeństwa wprost proporcjonalnej do stopnia ich wierności względem niego. Okręgi jednomandatowe sprawiłyby, że moglibyśmy głosować na konkretnych ludzi i wtedy najnormalniej w świecie szlag by trafił partyjną klanowość z ich partykularnymi interesami. 

Za kilka dni będziemy obchodzić rocznicę podpisania porozumień sierpniowych i powstania NSZZ Solidarność. Jak Pan wspomina tamte wydarzenia sprzed 32 lat?
Pamiętam etos i potężny duch nadziei. W sierpniu 1980 roku byłem na Wybrzeżu. W powietrzu czuło się wolność, której jeszcze nie było, ale było wiadomo, że się spełni.

Co było potem?
Potem był marazm lat osiemdziesiątych, a jeszcze później znowu nadzieja i wielki zawód w roku 89. 32 lata temu Solidarność zrobiła kapitalną rzecz. Natomiast w 89 roku, czy to przez głupotę, czy przez koniunkturalizm, a być może  dzięki manipulacji komunistycznych służb, ówczesne elity Solidarności wszystko zaprzepaściły. 

A jak postrzega pan związek dzisiaj? Czego Pan od niego oczekuje?
Ja bardzo liczę na Solidarność i przewodniczącego Piotra Dudę. Solidarność ma dzisiaj szansę dać Polakom taką samą nadzieję, jaką dawała w roku 80. Ma także szanse naprawić to, co zostało zepsute w 89 roku. W kraju dzieje się źle i związek powinien tak, jak 32 lata temu wystąpić z postulatami, gdzie najważniejszym żądaniem byłaby zmiana systemu politycznego. Jeżeli tak by się stało, to ja poświęcam się Solidarności w stu procentach i pomagam ze wszystkich sił. Solidarność musi być ponadpartyjnym ruchem społecznym, prawdziwym ludowym trybunem i ja bardzo wierzę, że tak się stanie. Powtarzam: Ona musi stać ponad partiami. Ma być sędzią, głosem całego ludu. Nie może ta moja, święta Solidarność skupiać się obecnie nad „łataniem dziur” – komu zabrać, a komu dać sto złotych. Solidarność jest od czynów, które poskutkują nie tylko teraz, ale i na przyszłości naszych wnuków, na przyszłość Polski. W innym wypadku w obecnym systemie związek czeka marginalizacja i rola przybudówki którejś z partii politycznych. Stanie się po prostu kolejnym klanem.
 

Z Pawłem Kukizem, muzykiem rockowym, liderem zespołu Piersi rozmawiał Łukasz Karczmarzyk

Dodaj komentarz