Solidar Śląsko Dąbrow

Stara miłość rdzewieje

Ostatnio siedząc za kierownicą mojego samochodu, dużo rozmyślam o tym zasłużonym dla mnie i rodziny środku transportu. Muszę jednak bardzo uważać, żeby nie myśleć na głos,
bo to auto nie jest rzeczą. Ma swoje emocje, narowy i, śmiem przypuszczać, swoje marzenia
i tęsknoty. Już parę razy tak było, że mi się za kółkiem wypsnęło: fajne to combi przed nami, albo: o, takiego to chciałbym mieć. Zemsta była natychmiastowa. A to kontrolka się zapaliła,
a to silnik zakaszlał i nie mógł przestać, a to obroty zaczęły falować ze złości, aby na skrzyżowaniu spaść do zera. Zdarzyło się też, że auto nie reagowało od razu i już mi się wydawało, że ogłuchło ze starości. Byłem w błędzie. Zapomniałem, że istnieje coś takiego, jak kara odłożona w czasie. Moja igiełka od Niemca, który ją pod kocem trzymał, dusiła w sobie gniew przez kilka dni, by ostatecznie załatwić mnie, rzucając ze złością tłumikiem o asfalt.
Może to i z pozoru zabawne, ale w gruncie rzeczy kosztowne. Po każdym takim ataku szału trzeba zabrać pacjenta do lekarza, a wiadomo, jak to jest w prywatnych gabinetach. Profesjonalne trzepanie portfela do czysta. 
 
Nie wiem, jak się liczy wiek auta. Na przykład u kotów jest przelicznik. Mój futrzak stąpa po stołach, wspina się po firankach, wyleguje koło telewizora i generalnie psuje mi krew od blisko 15 ludzkich lat, czyli według przelicznika ma około 75 lat. Z kolei mój środek transportu indywidualnego i rodzinnego ma 14 ludzkich lat. Jak na polskie warunki jest w średnim wieku, ale jednak mocno już sterany życiem, bo pracuje w szczególnych warunkach i szczególnym charakterze, czyli głównie w korkach i na gładkich jak powierzchnia księżyca nawierzchniach infrastruktury drogowej w naszym regionie. Już jest w tym wieku, że nie tylko bierze olej, ale
też i gubi, głośno chrapie, gorzej trawi, ma skłonność do hemoroidów na wydechu oraz zmiany skórne na nadkolach. Takie, można rzec, zaawansowane 50 plus. Z jednej strony już marzy o emeryturze, ale z drugiej strony chciałby pojeździć jak najdłużej, bo życie jest brutalne jak ZUS. Na emeryturze ciężko wyżyć. Pozostaje więc tylko alternatywa, albo dalej pracować, albo uciąć problem definitywnie, korzystając z usług firmy pogrzebowej „Aaabsolutnie każde za gotówkę odkupię”.
 
Ja to rozumiem i najchętniej ulżyłbym seniorowi. Nie odsyłałbym na emeryturę, tylko zatrudniał jako tzw. drugie auto w rodzinie. Obu nam byłoby lżej. Tylko skąd wziąć to pierwsze. Jasne, że najchętniej z salonu. Ale to oznaczałoby, że wcześniej musiałby mnie odwiedzić św. Mikołaj i to nie taki, w którego wierzyłem w dzieciństwie, tylko taki, w którego wierzą dorośli, czyli totolotek. A ten, jak powszechnie wiadomo, raczej prezenty zabiera niż rozdaje. Moja historia kredytowo-oszczędnościowa nakazuje mi raczej rozejrzeć się za autem używanym, nieco już steranym życiem, ale będącym w dopiero w połowie drogi do emerytury. I to najlepiej z polecenia,
bo ściema w CV to rzecz nagminna. 
 
Jeśli wzruszyła Was moja historia, to czekam na atrakcyjne oferty. Jeśli nie, to nie miejcie z tego powodu wyrzutów sumienia. Ja się lubię z moim starym autem. Nawet jeśli zgrzyty między nami będą nabierać na sile, to rząd już zadba o to, aby nasze uczucie nie wygasło. Świadczą o tym plany podwyższenia akcyzy na używane samochody. Wygląda na to, że choć moja stara miłość rdzewieje, rozwodu prędko nie będzie. Cóż, w końcu to miała być dobra zmiana, a nie zmiana samochodu. 
 
Jeden z Drugą;)
 
 

Dodaj komentarz