Solidar Śląsko Dąbrow

Prawdziwy mężczyzna

Powiada się, że prawdziwy chłop powinien zbudować dom, posadzić drzewo i spłodzić syna. Z tym domem mam kłopot, bo nie jestem pewien, czy kupno spółdzielczego własnościowego prawa do lokalu w bloku z wielkiej płyty się kwalifikuje. Jeśli tak, to po spłaceniu kredytu hipotecznego będę mógł się poczuć człowiekiem spełnionym. Jeśli nie, pozostanie niedosyt.

Uważam jednak, że kryteria tego, co powinien w życiu uczynić prawdziwy mężczyzna, są nazbyt ogólnie sformułowane. We własnym, partykularnym interesie podciągnąłbym pod budowę domu kupno mieszkania, i to zarówno na rynku pierwotnym, jak i wtórnym. Proponowałbym też nie wdawać się w uściślanie metrażu czy różnicowanie, że M-4 to prawdziwy mężczyzna, a M-3 to raczej jeszcze nie. Również remont domu lub mieszkania odziedziczonego po rodzicach czy innych krewnych powinien być zaliczony jako spełnienie warunku „zbudować dom”.

Posadzenie drzewa to raczej nie jest nadludzkie wyzwanie i tu nie powinno być ważne, czy wsadziło się w grunt ozdobnego iglaka na własnej posesji, czy drzewko owocowe na działce teściów lub sadzonki sosny w leśnej szkółce. Tak naprawdę wyplucie pestki jabłka na podatny grunt powinno się kwalifikować, o ile wykiełkuje. Zasadził, zasiał – w sumie co za różnica?

Z kolei wymóg spłodzenia syna uważam za nazbyt rygorystyczny. Ilu to facetów walczyło uparcie, aby owo kryterium spełnić. Niestety chromosom X okazał się silniejszy. Niektórzy na skutek tej walki mają nawet po trzy lub cztery córki. Wychowywać jedną dziewczynkę to już jest wyzwanie dla faceta, a co dopiero kilka dziewczyn. Dlatego odbieranie ojcom prawa do nazywania się prawdziwym mężczyzną z powodu płci potomstwa, uważam za głęboko niesprawiedliwe, krzywdzące i nieludzkie.

Krótko mówiąc, prawdziwy mężczyzna powinien po sobie zostawić cztery kąty dla rodziny, potomstwo i pamięć, że to drzewko posadził jeszcze tata. Taki powinien być plan minimum i tego się będę trzymał.

Po tym przydługim wstępie zmierzam do sedna. Otóż wielu facetów oprócz wypełnienia zarysowanego wcześniej planu minimum, zamierza pozostawić po sobie jakiś inny pomnik. Pomysły są różne. To mogą być nieruchomości i ruchomości, publikacje naukowe lub literackie, dzieła artystyczne, wynalazki, dyplomy, puchary, a nawet własnoręcznie zrobiony gołębnik na wzór krzywej wieży w Pizie. Generalnie chodzi o to, by jak najdłużej pozostać nie tylko we wdzięcznej pamięci bliskich, ale też w pamięci niespokrewnionych – sąsiadów, krajanów, rodaków czy tzw. szerszej społeczności. Nawet jeśli ta pamięć podsycana jest zazdrością.

Niestety, niektórzy przesadzają. Pomniki, które wznoszą ku swej chwale, stają się pomnikami żenady. Na przykład materialne ślady gustu prominentnych przedstawicieli władzy samorządowej i niesamorządowej. Te wszystkie fontanny o urodzie pryszniców z przyzakładowej łaźni, podświetlane wodotryski oraz inne pierdoły rodem ze sklepu „1001 drobiazgów”, tylko w skali 10.000:1. One co prawda sprawiają, że ich autorzy i fundatorzy przez pewien czas pozostają w szerszej niż rodzinna pamięci, tyle że nie tak chcieli zostać zapamiętani. A wcale nie musiało tak być. Wystarczyło mniej zadufania w sobie, mniej pychy, a więcej pokory i więcej szacunku dla tych, którzy skupiają się na planie minimum dla prawdziwego mężczyzny.

Ten felieton zostawiam bez wyraźnej pointy. Ale pragnę nadmienić, że pisałem ten tekst, oglądając spodziewane od dawna relacje z upadku faceta, który miał szansę być powszechnie szanowanym symbolem dobrych przemian w Polsce, a stał się pogardzanym symbolkiem.

Jeden z Drugą;)

 

Dodaj komentarz