Pracownicy handlu potrzebują związku
Niskie płace, brak stabilności zatrudnienia i przeciążenie pracą – tak wygląda praca w handlu wielkopowierzchniowym w Polsce. W dyskontach i marketach, w których działa Solidarność, pracownicy mogą skutecznie walczyć o poprawę swoich warunków pracy. Tam, gdzie związek nie działa, nie mają nic do powiedzenia.
W sklepach wielkopowierzchniowych należących do zagranicznych sieci handlowych pracuje w naszym kraju ok. 350 tys. osób. Wynagrodzenia w tej branży należą do najniższych spośród wszystkich działów gospodarki. – Zarobki wielu pracowników handlu oscylują w okolicach płacy minimalnej. W części sieci płace są wyższe, ale w należących do nich sklepach pracownicy zatrudnieni są tylko na niepełny etat. Nawet jeżeli pracownicy dostają podwyżki, to ich wysokość z reguły nie jest proporcjonalna do zwiększenia obciążenia pracą. Zatrudnienie w handlu cały czas rośnie, bo wciąż powstają nowe markety i dyskonty. Jednocześnie w funkcjonujących od dawna placówkach liczba pracowników ustawicznie maleje. W ciągu ostatnich 10 lat poziom zatrudnienia w poszczególnych sklepach spadł od 40 do 60 proc., przy ciągle rosnących obrotach i zyskach. Obowiązkom, które kiedyś wykonywało dwóch pracowników, dzisiaj musi sprostać jedna osoba – mówi Alfred Bujara, przewodniczący Sekretariatu Banków, Handlu i Ubezpieczeń NSZZ Solidarność.
Pomoc prawna i opieka ekspertów
Jak podkreśla, sytuacja pracowników jest znacznie lepsza w tych sieciach handlowych, w których działa Solidarność. – Przede wszystkim pracownicy zrzeszeni w związku zyskują dostęp do bezpłatnej pomocy prawnej i opiekę związkowych prawników. Mogą negocjować podwyżki płac i lepsze warunki pracy. Przy rozmowach z pracodawcą Solidarność zapewnia wsparcie ekonomistów i doświadczonych negocjatorów. Będąc w związku, pracownicy zyskują po prostu wpływ na to, co dzieje się w ich zakładzie pracy – zaznacza Bujara.
Solidarność to stabilne zatrudnienie
Poza niskimi płacami jednym z głównych problemów pracowników handlu jest brak stabilności zatrudnienia. Znaczna część osób zatrudnionych w sklepach zagranicznych sieci pracuje na umowach na czas określony lub na niepełny etat. Co więcej, sieci handlowe często korzystają z usług agencji pracy tymczasowej. W sklepach, w których pracownicy założyli organizację Solidarności, związek skutecznie działa na rzecz stabilnych warunków zatrudnienia. – W Kauflandzie kilka lat temu Solidarność wynegocjowała z pracodawcą porozumienie, zgodnie z którym po trzymiesięcznej umowie na okres próbny pracownicy zatrudniani są na stałe na podstawie umowy o pracę. W innej sieci związek uzgodnił z zarządem, że liczba pracowników tymczasowych będzie stopniowo maleć z roku na rok – mówi szef handlowej Solidarności.
Związek pomaga w każdej sytuacji
Jednak korzyści ze zorganizowania się w związek zawodowy to nie tylko porozumienia dotyczące podwyżek czy warunków zatrudnienia. Pracownicy zrzeszeni w Solidarności mogą na bieżąco, skutecznie interweniować u pracodawcy w kwestiach związanych z codzienną pracą, np. związanych z warunkami BHP, niewłaściwym traktowaniem szeregowych pracowników przez przełożonych, czy złym ewidencjonowaniem czasu pracy.
Jak wynika z opublikowanego w zeszłym roku raportu Państwowej Inspekcji Pracy, czas pracy był ewidencjonowany nieprawidłowo w niemal co dziesiątej skontrolowanej placówce handlu wielkopowierzchniowego. Pracownicy często byli zmuszani do zostawania w pracy po godzinach, za co pracodawca nie wypłacał im należnego wynagrodzenia.Ponadto, jak wykazały kontrole PIP w marketach i dyskontach zdarzają się przypadki nieprzestrzegania regulaminów pracy, złej organizacji pracy, czy lekceważenia zasad BHP przez kadrę kierowniczą. – To często z pozoru drugorzędne sprawy, ale bardzo ważne dla pracowników. W sklepach, w których działa Solidarność takie problemy rozwiązywane są na bieżąco, bo po prostu ma kto pilnować, żeby wszystko funkcjonowało zgodnie z przepisami. Działają społeczni inspektorzy pracy, związkowcy mają do dyspozycji różnego rodzaju instrumenty prawne, pozwalające im interweniować w przypadku nieprawidłowości. Tam, gdzie związku nie ma, te codzienne bolączki pracowników są często bagatelizowane przez kadrę kierowniczą, a na ich skargi nikt nie reaguje – wskazuje Alfred Bujara.
Łukasz Karczmarzyk
źródło foto: commons.wikimedia.org/Henryk Borawski