Solidar Śląsko Dąbrow

Parę słów o ciepłej wodzie i wodzie sodowej

Wstajesz, idziesz do łazienki, odkręcasz kurek, a tu przykra niespodzianka – woda lodowata jak w Bałtyku. Próbujesz nieco tej chłodnej wody „odpuścić”, ale nie pomaga. Jak była zimna, tak jest. Nikt tego nie lubi, poza morsami i stąd takie poparcie zyskiwała w ostatnich latach Platforma Obywatelska. Przedstawiciele handlowi owej partii zapewniali, że są ekspertami od tego, żeby w kranie zawsze była ciepła woda. Po czasie okazało się, że ta woda nie zawsze jest ciepła, raczej tylko w wybranych kranach, tych samych od 25 lat. Trochę to trwało, ale w końcu społeczeństwo dojrzało do zmiany dostawcy ciepłej wody. Uwierzyło zapewnieniom politycznej konkurencji, że ciepła woda będzie dla wszystkich.

Tym przydługim wstępem usiłuję uzasadnić przytoczenie pewnej historii, która zdarzyła mi się przed paroma dniami i dała do myślenia. Otóż wchodzę do łazienki, odkręcam kurek, a tu wrzątek. Chcę dopuścić zimnej, a tu nic. Tylko gorąca leci. Z kurka z zimną dobiega tylko sapanie. – No, pisiorki przesympatyczne, toście przedobrzyli z tą dobrą zmianą – przebiegło mi przez myśl, ale potem się zreflektowałem. Może to niesprawiedliwa ocena? Może jeszcze nie zdążyli wymienić zarządu spółki dostarczającej ciepłą i zimną wodę do mojego bloku? Sprawdziłem szybko w internetach. Wymienili, ale zaledwie parę tygodni temu, więc pewnie chłopaki i dziewczyny nie zdążyli się jeszcze wdrożyć. Postanowiłem tym nowym dać czas i pobiegłem do osiedlowego sklepiku po 5-litrowy baniak z zimną wodą, bo przecież nie będę zaparzał herbatki na gorącej kranówie. Po paru godzinach zimna woda wróciła, najpierw w kolorze brązowym, potem w żółtym, następnego dnia znów była przejrzysta. Krótko mówiąc, wszystko wróciło do normy, ale niepokój pozostał. I nie chodzi o to, że przez parę godzin nie było zimnej wody w bloku. Chodzi o to przestawianie wajchy.

Chciałbym, żeby w moim kranie była i gorąca, i zimna woda, a letnią już sobie zrobię sam jako wolny obywatel wolnego kraju płacący ciężkie pieniądze za dostarczanie do mojego mieszkania H2O. Ciesząc się ze zmiany władzy, miałem nadzieję na normalność, a nie na to samo, tylko pod inną marką. Nie interesował mnie wybór pomiędzy Coca-Colą a Pepsi-Colą, między McDonald’s a Burger Kingiem. Liczyłem, że po długim okresie przegięcia w jedną stronę, nastąpi powrót do równowagi, a nie przegięcie w drugą stronę. Oczywiście marzenia o równowadze idealnej byłyby wyrazem dziecięcej naiwności, ale marzenia o zachowaniu odpowiednich proporcji nie są żądaniem wygórowanym. Tymczasem coraz częściej widzę, jak nowa władza zaczyna popełniać błędy poprzedniej i naśladować modus operandi słusznie odsuniętych od konfitur poprzedników.

Rozumiem, że trzeba przejąć kluczowe instytucje, aby powrót do równowagi był możliwy. Rozumiem, że pewne działania trzeba wykonać szybko, a więc ryzykując błędy. Nie rozumiem jednak, jak tak szybko można zapomnieć, że poprzednią władzę zgubiła jej własna arogancja. Zastąpienie dziennikarzy, którzy podlizywali się establishmentowi III RP, swoimi lizusami, to nie jest dobry pomysł. Trwanie w przekonaniu, że skoro chcemy dobrze, to nie musimy nikomu tego wyjaśniać, też nie jest dobrą metodą. Oczywiście, że w przypadku braku zimnej wody, mogę przez jakiś czas biegać do sklepu po 5-litrowy baniak źródlanej, oligoceńskiej czy innej mineralnej kranówy. Ale ma to swoje granice. I są one bliżej, niż się głowom, do których uderza woda sodowa, wydaje.

Jeden z Drugą;)

 

Dodaj komentarz