Solidar Śląsko Dąbrow

Oddać państwo obywatelom

Paweł Kukiz nie jest zależny od żadnej partii politycznej, nie ma partyjnego zaplecza finansowanego z pieniędzy podatników. Ma za to jasny i wyraźny program, który da się streścić w trzech słowach – oddać państwo obywatelom. Tego samego od wielu lat domaga się NSZZ Solidarność.

Główny postulat kandydata Kukiza jest doskonale znany. Powtarza go konsekwentnie od ponad 10 lat. To zmiana ordynacji wyborczej w wyborach do Sejmu i wprowadzenie jednomandatowych okręgów wyborczych. JOW-y to w jego ocenie pierwszy krok do tego, aby przezwyciężyć panującą w Polsce partiokrację, w której monopol na sprawowanie władzy ma zamknięty układ dużych ugrupowań politycznych, zasilanych dziesiątkami milionów złotych z pieniędzy podatników. Trudno nie zgodzić się z Kukizem, gdy mówi, że w obecnym systemie to nie obywatele wybierają swoich przedstawicieli w parlamencie, ale to członkowie partyjnych klanów wybierają się sami spomiędzy siebie. O wszystkim decydują partyjni wodzowie, bo od nich zależy kształt wyborczych list. Poseł chcąc utrzymać mandat w kolejnej kadencji musi się bezwzględnie podporządkować partii i wodzowi kosztem lojalności wobec własnych wyborców. Inaczej nie dostanie miejsca na liście.

W obecnym Sejmie jest 55 posłów z województwa śląskiego. Aż 34 z nich nie zdobyło w swoich okręgach nawet 5 proc. głosów. W bieżącej kadencji w sejmowych ławach nie brakuje posłów, których w wyborach poparło nieco ponad 3 tys. obywateli. To często postacie zupełnie anonimowe, które dostały się do Sejmu wyłącznie dzięki niesprawiedliwej, wypaczającej rzeczywistą wolę wyborców ordynacji. Przy JOW-ach większość z nich nie miałaby w wyborach najmniejszych szans. Dobrze o tym wiedzą i dlatego obecnej ordynacji wściekle bronią, bez względu na polityczne barwy. JOW-om sprzeciwiają się również partyjni liderzy, mając świadomość, że zmiana ordynacji oznacza kres ich wszechwładzy.

Przeciwnicy ordynacji jednomandatowej często podnoszą argument, że w Senacie doprowadziła ona tylko do wzmocnienia pozycji rządzącej partii. W Polsce na jednego senatora przypada ok. 370 tys. wyborców. Przy tak dużych okręgach nawet najlepszy obywatelski kandydat nie ma szans w zderzeniu z partyjną machiną dysponującą gotowymi strukturami i ogromnymi budżetowymi pieniędzmi. Co innego w okręgach małych, gdzie większość wyborców nierzadko osobiście zna kandydata. Tam JOW-y działają świetnie, co pokazały wybory samorządowe.

Kukiz jest realistą, świetnie rozumie, że wygrać wybory prezydenckie będzie mu bardzo trudno. Jednak nie o to lub nie tylko o to w jego kampanii chodzi. Kandydat Kukiz to szyld, pod którym mogą się zjednoczyć wszystkie organizacje społeczne i stowarzyszenia, które dążą do realnej zmiany systemu polityczno-gospodarczego w Polsce. W wyniku takiego zjednoczenia może powstać społeczny, obywatelski ruch, który będzie dość silny, aby takie zmiany zainicjować.

Udział Kukiza w kampanii prezydenckiej ma jeszcze jedną niepodważalną zaletę. Paweł w sposób diametralny różni się od przedstawicieli polskiej tzw. klasy politycznej. Kto słyszał jakąkolwiek jego publiczną wypowiedź, ten doskonale wie, na czym ta różnica polega. Kukiz mówi to, co myśli. Mówi o rzeczach naprawdę ważnych. Bezkompromisowo i bez uników. Nie daje się sprowadzić do uczestnika plemiennej walki między PO i PiS. Partyjni politycy są wobec Kukiza całkowicie bezradni. Nie mogą w rozmowie z nim uprawiać swojej ulubionej pozbawionej treści politycznej nowomowy i sprowadzać dyskusji na wygodne dla nich tematy zastępcze. Kukiz zmusza ich do mówienia ludzkim językiem o ludzkich problemach, a na tym korzysta cała debata publiczna. Dlatego warto dać Kukizowi szansę. On nie ma partyjnych sztabów, które zbiorą za niego podpisy. Jego zapleczem jesteśmy my – obywatele i to my musimy mu pomóc. Bez nas nie da rady. Czasu zostało bardzo niewiele.

Łukasz Karczmarzyk

źródło foto:facebook.com/PrezydentKukiz

 

Dodaj komentarz