Nie zmienia się reguł w trakcie gry
Ponad dwie trzecie Polaków uważa, że nie będzie w stanie godnie żyć na emeryturze. Blisko 80 proc. obawia się dalszych rządowych cięć przyszłych świadczeń. W wyniku niekończących się „reform” kolejnych ekip rządzących zaufanie do systemu emerytalnego kurczy się coraz bardziej.
Jak wynika z opublikowanego na początku sierpnia raportu firmy Aegon, 69 proc. Polaków obawia się, że ich przyszłe świadczenia emerytalne nie wystarczą na zaspokojenie podstawowych potrzeb. Co więcej, 68 proc. prognozuje, że przyszłym pokoleniom będzie się żyło na emeryturze gorzej, niż obecnym emerytom. Polskie społeczeństwo jest najbardziej pesymistycznie nastawione do swojej przyszłości emerytalnej spośród wszystkich europejskich krajów, które wzięły udział w badaniu.
Jakie są powody tak ogromnego pesymizmu? – Choć pracuję dopiero kilka lat, w tym czasie już dwukrotnie zmieniano zasady przechodzenia na emeryturę. Najpierw zabrano część pieniędzy z OFE, potem wydłużono wiek emerytalny, a w mediach w dalszym ciągu mówi się, że system emerytalny stoi na skraju bankructwa. W takim chaosie ciężko być spokojnym o swoją przyszłą emeryturę – mówi Agnieszka, pracownica jednego z dużych banków.
W przypadku niektórych grup pracowników zasady przechodzenia na emeryturę w ostatnich latach zmieniano już wielokrotnie – za każdym razem na gorsze.
W takiej sytuacji są osoby, które karierę zawodową rozpoczynały pod koniec lat siedemdziesiątych i wykonywały pracę w szczególnych warunkach lub o szczególnym charakterze. – Według przepisów obowiązujących, gdy przyjmowaliśmy się do pracy mogliśmy przechodzić na emeryturę pięć lat wcześniej, jeżeli mieliśmy 15-letni staż pracy w warunkach szczególnych. Mieliśmy również możliwość przejścia na emeryturę po przepracowaniu 40 lat bez względu na wiek. Ludzie godzili się na zatrudnienie w niezwykle ciężkich, wyniszczających dla zdrowia warunkach, w zamian za możliwość wcześniejszego zakończenia pracy. Jednak od tamtej pory prawo zmieniało się już tyle razy, że większość z nas straciła wszystkie wcześniejsze uprawnienia – mówi Zbigniew Kniotek, przewodniczący Solidarności w ZEC Katowice.
Pierwsze zmiany wprowadziła reforma emerytalna z 1998 roku, wydłużając o pięć lat wiek znacznej części osób pracujących w szczególnych warunkach. Ustawa o emeryturach pomostowych z 2008 roku drastycznie ograniczyła liczbę pracowników, mogących skorzystać z prawa do wcześniejszego przejścia na emeryturę. Szacuje się, że w wyniku wejścia w życie tych regulacji, przywilej ten utraciło blisko 800 tys. osób. Kolejne obostrzenia przyniosła tegoroczna nowelizacja ustawy o emeryturach i rentach z FUS, wydłużająca wiek emerytalny do 67 roku życia. W efekcie różnica pomiędzy wiekiem przejścia na emeryturę, który obiecano tej grupie pracowników, gdy rozpoczynali pracę, a wiekiem, w którym rzeczywiście będą mogli przejść na emeryturę wynosi kilkanaście lat. – Wprowadzając kolejne reformy politycy dzielą pracowników na lepszych i gorszych. W przypadku ostatniej „reformy” systemu emerytalnego, niektórym grupom, jak np. pracownikom służb mundurowych pozwolono zachować część uprawnień, nas pozbawiono wszystkiego – zaznacza Kniotek.
Co więcej, obecne przepisy dotyczące wcześniejszych emerytur są tak skomplikowane, że mało kto decyduje się o nią ubiegać. – Ani ZUS, ani Państwowa Inspekcja Pracy, ani żadna inna instytucja nie jest w stanie przedstawić jednoznacznej wykładni w tej sprawie. Żeby móc ubiegać się o przyznanie emerytury z tytułu pracy w szczególnych warunkach lub w szczególnym charakterze, trzeba wcześniej zwolnić się z pracy. Jeżeli ZUS odrzuci wniosek, a jego decyzję podtrzyma sąd pracy człowiek zostaje z niczym, bez pracy i bez emerytury – podkreśla przewodniczący.
Sposobem na niestabilność systemu emerytalnego mogłoby być samodzielne oszczędzanie na starość. Problem jednak w tym, że zdecydowanej większości mieszkańców naszego kraju po prostu na to nie stać. Jak czytamy w raporcie Aegon tylko 22 proc. Polaków jest w stanie w miarę regularnie odkładać pieniądze z myślą o przyszłej emeryturze. – Choć oboje z mężem pracujemy i nie mamy jeszcze dzieci, po zapłaceniu raty kredytu mieszkaniowego i opłaceniu rachunków, na życie pozostaje niewiele. O jakichkolwiek oszczędnościach możemy tylko pomarzyć – żali się Agnieszka.
Łukasz Karczmarzyk