Solidar Śląsko Dąbrow

Likwidacja centrali nas ocali

Likwidacja NFZ i stworzenie systemu opieki zdrowotnej opartego na założeniach, na podstawie których działała dawna Śląska Kasa Chorych – to jeden z postulatów solidarnościowego strajku generalnego, który na początku przyszłego roku zostanie przeprowadzony w województwie śląskim. Zdaniem związkowców decentralizacja jest jedynym sposobem na wyprowadzenie służby zdrowia z zapaści, zmniejszenie kolejek do lekarzy specjalistów i zatrzymanie zadłużania się placówek medycznych. Ten pogląd podzielają dyrektorzy szpitali. – Likwidacja Śląskiej Kasy Chorych była poważnym błędem. Stworzenie centrali i oddziałów NFZ wprowadziło ogromną biurokrację i centralne zarządzanie leczeniem pacjentów – mówi Ewa Fica, dyrektor szpitala nr 2 w Mysłowicach.

Samodzielność decyzji
Zdaniem Iwony Łobejko, dyrektor szpitala im. św. Barbary w Sosnowcu i byłej szefowej Branżowej Kasy Chorych w Katowicach, decentralizacja NFZ jest koniecznością. Jednak to czy powstaną nowe kasy chorych, czy jakikolwiek inny system nie ma aż takiego znaczenia. Najważniejsze, że każdy odział zyska możliwość gospodarowania własnymi środkami i możliwość samodzielnego podejmowania decyzji. W praktyce pieniądze będą dzielone zgodnie z rzeczywistymi potrzebami pacjentów, a nie według planu przyjętego w Warszawie. – W tej chwili decyzje są podejmowane w centrali NFZ i przekazywane do wykonania przez poszczególne oddziały – mówi Iwona Łobejko. W konsekwencji centralnego zarządzania dyrektorzy szpitali mają związane ręce. Nawet jeżeli widzą, że lista pacjentów oczekujących na przyjęcie na jeden oddział jest bardzo długa, a na innym zostały wolne łóżka, to bez zmiany planu zatwierdzonego w Warszawie nic nie są w stanie zrobić. Analogicznie, bardzo trudno jest doprowadzić do przesunięcia wolnych środków między poradniami specjalistycznymi czy między przychodniami i szpitalami. To powoduje, że pacjenci muszą ustawiać się w coraz dłuższych kolejkach a placówki, które przyjmują więcej osób niż wcześniej zakontraktowały, popadają w długi.

Zmora nadwykonań
Zdaniem dyrektorów szpitali decentralizacja NFZ daje nadzieję na rozwiązanie problemów tzw. nadwykonań. Teraz jest tak, że jeżeli szpital przyjmie więcej pacjentów, niż to wynika z kontraktu podpisanego z NFZ, to otrzyma tylko część wydanych pieniędzy.  Podobne problemy pojawiają się w sytuacji przyjmowania pacjentów spoza województwa. – NFZ ma fundusz rezerwowy na migrację pacjentów, ale dziwnym trafem ta migracja zawsze jest niekorzystnie rozliczana. Nigdy nie dostajemy tyle pieniędzy, ile rzeczywiście wydaliśmy. Zawsze jest jakieś ale, albo dane zostały źle podane, albo centrala nie ma tyle pieniędzy, ile potrzeba – dodaje Fica. Jej zdaniem w sytuacji decentralizacji NFZ dyrektorzy oddziałów powinni podpisać między sobą umowy dotyczące leczenia pacjentów spoza województw i rozliczać się między sobą.

Zyskają pacjenci i pracownicy
Ewa Fica podkreśla, że na decentralizacji NFZ zyskają i pacjenci, i pracownicy służby zdrowia. Pacjenci będą mieć łatwiejszy dostęp do leczenia, a pracownicy przestaną żyć w niepewności i obawiać się zwolnień. – Zapotrzebowanie na usługi medyczne na Śląsku zawsze jest większe, niż planuje to centrala. Wciąż obawiamy się, że zarząd w Warszawie coś ważnego pominie lub za coś nam nie zapłaci. W takiej sytuacji trudno mówić o stabilizacji zatrudnienia – przekonuje.
Zdaniem Iwony Łobejko sam proces decentralizacji NFZ wcale nie jest trudny do przeprowadzenia. – Wielu pracowników śląskiego oddziału NFZ jeszcze pamięta zasady na jakich funkcjonowała branżowa lub Śląska Kasa Chorych, a systemy komputerowe są takie same lub ulepszone, więc nie powinno być żadnego problemu, żeby wprowadzić zmiany – zaznacza. Jej zdaniem powinien też powstać urząd nadzoru nad systemem zdrowotnym, do którego świadczeniodawcy mogliby składać ewentualne odwołania od decyzji dyrektorów oddziałów.

Agnieszka Konieczny

Dodaj komentarz