Solidar Śląsko Dąbrow

To niewątpliwie sukces

Jak ocenia Pani Ogólnopolskie Dni Protestu zorganizowane przez trzy największe centrale związkowe?
– To niewątpliwie sukces, ale sukces mierzony głębszymi i bardziej perspektywicznymi kryteriami, niż doraźne ustępstwo rządu.

To znaczy?
– Przebieg czterech dni protestów był przede wszystkim sukcesem w wymiarze merytorycznym.  Uczestnicy demonstracji okazali się obywatelami, którzy doskonale wiedzą, w jakiej sprawie wyszli na ulice. Było mało gniewu, a dużo merytorycznych i sensownych uzasadnień. Dobrze przygotowane postulaty, obudowane plakatami i spokojne, chociaż zdecydowane wystąpienia liderów sprawiły, że media zostały niejako zmuszone do w miarę rzetelnej obsługi tej akcji. Przebieg protestów i liczba uczestników pokazują, że członkowie związków zawodowych, ich sympatycy i liderzy to znacząca i zdeterminowana rzesza pracowników – obywateli, którzy potrafią  sformułować konkretne postulaty, przekonująco je uzasadnić i walczyć o nie z wielką determinacją i spokojem. To nie był tłum. To byli obywatele, którzy mieli świadomość, że prawa pracownicze i prawa obywatelskie pochodzą z tej samej półki. Był to także ogromny sukces organizacyjny. Według różnych szacunków do Warszawy przyjechało od 100 do 200 tysięcy ludzi. Najbardziej widocznym organizatorem akcji była Solidarność, ale wszystkie związki pokazały, że takie przedsięwzięcie, rozpisane na marsze, pikiety, wystąpienia i panele eksperckie, da się dobrze zaplanować i przeprowadzić. Zorganizować tak, by udowodnić, że związkowcy nie są gniewnym tłumem, a odpowiedzialnymi obywatelami. I po trzecie, związek zaczął postrzegać siebie jako ważną instytucję społeczeństwa obywatelskiego. Niejako przypomniał sobie, że jako organizacja zrzeszająca pracowników, ale także obywateli ma prawo wśród swoich postulatów umieścić także żądanie prodemokratyczne, czyli zmianę ustawy o referendum ogólnokrajowym.

Związkowcy udowodnili, że są merytorycznie przygotowani, przeprowadzili też wiele happeningów, a pomysłowości mógłby im pozazdrościć niejeden satyryk. Czy to wszystko, co zaprezentowali, wpłynie na postrzeganie ruchu związkowego?
– Sądzę, że w dłuższej perspektywie będzie to najbardziej znaczący wymiar sukcesu wrześniowych demonstracji. Dodajmy, że związek był nie tylko merytorycznie i komunikacyjnie sprawny, lecz  także dowcipny, inteligentny i błyskotliwy. Wszystkie żarty trzymały standardy dobrych obyczajów.

Ponad 60 proc. Polaków popiera postulaty zgłoszone przez związki zawodowe. To dobra prognoza?
– Zapewne nie przyniesie to natychmiastowych efektów, ale w dłuższej perspektywie jest możliwy wzrost siły i pozycji związków. W badaniach CBOS-u przeprowadzonych jeszcze przed manifestacjami było widać, że akceptacja dla protestów rośnie i to przede wszystkim wśród ludzi młodych, w grupie wiekowej 20+ i 30+. Trudno powiedzieć, na ile zawirowania w koalicji rządzącej sprawią, że zacznie się ona liczyć z opinią publiczną. Dopóki będzie mieć bezpieczną większość w Sejmie, rząd wspierany przez część mediów i pracodawców będzie trwał na stanowisku, że to on przyjmuje racjonalne rozwiązania, które „ratują Polskę” przed kryzysem.

Który scenariusz jest bardziej prawdopodobny: kolejne akcje protestacyjne czy zmiana postawy rządu i powrót do dialogu ze stroną społeczną?
– Nie chciałabym wróżyć i snuć zbyt konkretnych przypuszczeń. Ale uważam, że pomysł zbierania  podpisów pod wnioskiem o rozwiązanie parlamentu jest bardzo racjonalny. Jeżeli uda się zebrać naprawdę ogromną liczbę podpisów, to ani dziennikarze, ani politycy koalicji rządzącej nie będą mogli udawać, że nie dostrzegają skali społecznej nieufności wobec rządzącej koalicji, wyrażonej w demokratyczny, dobrze zorganizowany sposób. W związkowych protestach chodziło o konkretne postulaty. Pokazano ich znaczenie dla życia społecznego, dla niwelowania biedy, rozwiązywania problemów rynku pracy, a nawet – system emerytalny – wzmocnienia poczucia wspólnoty pokoleń. Wszyscy mogli naocznie zobaczyć lekceważący stosunek rządu do podjęcia nad nimi rzetelnej dyskusji. Dlatego związki mają prawo zbierać podpisy pod następującą opinią: koalicja, która dzisiaj rządzi Polską, a głównie politycy PO, nie wydaje się zdolna do rządzenia krajem wedle demokratycznych zasad i demokratycznych obyczajów, a więc także do rzeczywistego konsultowania i negocjowania różnych rozwiązań, uwzględniających interesy własnego społeczeństwa.

Z dr Barbarą Fedyszak-Radziejowską rozmawiała Agnieszka Konieczny


Dodaj komentarz