Solidar Śląsko Dąbrow

Nie możemy tego wysiłku zmarnować

Czas na podsumowanie czterodniowego protestu…
– Wszystko wyszło znakomicie. Od wielu, wielu lat nie było takiej akcji. Nawet w latach 80-tych sobie nie przypominam, żeby ktoś był w stanie zmobilizować 200 tys. ludzi do udziału w manifestacji. Pod względem ilościowym, jakościowym i organizacyjnym wszystko było perfekcyjne.

Jak oceniasz aktywność członków śląsko-dąbrowskiej Solidarności w tym proteście?
– Jak zwykle na najwyższym poziomie, jak zwykle było nas najwięcej i jak zwykle to na naszych barkach spoczął główny wysiłek organizacyjny związany z przygotowaniem, prowadzeniem i ochroną manifestacji. Nie tylko na manifestacji było nas najwięcej. 95 proc. uczestników protestu w miasteczku przed Sejmem, tych z Solidarności, to reprezentanci Regionu Śląsko-Dąbrowskiego. Wszystkim należą się olbrzymie, gorące podziękowania.

Pierwszy dzień rozpoczął się od pikiet pod ministerstwami. Szefowie resortów nie raczyli spotkać się z protestującymi. Ten bojkot to było zaskoczenie?
– To był kolejny pokaz jak ta władza traktuje dialog społeczny. Spodziewałem się tego i szczerze mówiąc nie  byłbym zdziwiony, gdyby do odebrania petycji zamiast wyższych urzędników resortowych wysłano np. portierów. Byłem natomiast zaskoczony i to pozytywnie liczebnością uczestników pierwszego dnia akcji. Było nas w sumie około 20 tysięcy. Bardzo pozytywnie zaskoczyli też nauczyciele. Drugiego dnia przyjechało manifestować około 6 tys. członków oświatowej Solidarności. To pokazuje, że również ta grupa zawodowa  się obudziła i zaczęła działać z determinacją. Zresztą cały ten protest pokazuje, że społeczeństwo się budzi, bo warto podkreślić, że w manifestacji brali udział nie tylko członkowie NSZZ Solidarność, OPZZ, Forum Związków Zawodowych czy innych mniejszych organizacji związkowych, ale naprawdę sporo ludzi spoza związków. Byli przedstawiciele rozlicznych stowarzyszeń i organizacji społecznych, a także ludzie niezrzeszeni w żadnych organizacjach – zwykli obywatele, którzy mają dość tego, co dzieje się w naszym kraju pod obecną władzą.

Przedstawicieli bardzo szerokiego spektrum przeróżnych organizacji społecznych, stowarzyszeń i inicjatyw obywatelskich widzieliśmy podczas tzw. hyde parku w miasteczku namiotowym w trzecim dniu akcji. Łączyło ich jedno. Wszyscy są ofiarami nieudolnego i lekceważącego ich państwa. Chyba najbardziej przejmujące było to, co mówili rodzicie dzieci niepełnosprawnych o tym, jak są traktowani przez rząd…
– Na mnie też to zrobiło wrażenie. Z jednej strony poważne argumenty tych pełnych poświęcenia ludzi zmagających się z życiowym dramatem, a z drugiej strony totalne lekceważenie ich problemów i ich argumentów przez arogancką władzę. I tutaj rodzi się pytanie, gdzie jest senator Libicki, który non stop zajmuje się projektami pacyfikacji związków zawodowych, a nie robi nic dla środowiska niepełnosprawnych, z którego się wywodzi i które miał reprezentować. Myślę zresztą, że to środowisko w przyszłych wyborach o tym nie zapomni.

Które spośród postulatów akcji  najmocniej trafiły do świadomości społecznej? Które zyskały najszersze poparcie?
– Mam nadzieję, że wszystkie nasze postulaty zaistniały mocno w świadomości społecznej. Myślę też, że ludzie pokładają wielką nadzieję w związkach zawodowych, licząc, że uda się wywalczyć zniesienie zmian w systemie emerytalnym. Postulatem, który szczególnie ludzi pociąga jest  kwestia zmian w ustawie o referendum. Ten postulat zyskał ogromne poparcie również wśród ludzi spoza związku. To jest tak naprawdę jedno z naszych kluczowych żądań, bo jego realizacja pozwoliłaby w końcu na upodmiotowienie społeczeństwa.

Akcja udana, postulaty mają społeczne poparcie, ale czas na najważniejsze pytanie – co dalej?
– Trzeba po prostu zrobić to, co było zapowiedziane. Trzeba dać rządowi bardzo krótki okres na rozpoczęcie negocjacji dwustronnych na temat wszystkich postulatów, łącznie ze sprawą referendum, a jeśli nic się nie zmieni, trzeba szybko zebrać parę milionów podpisów, zanieść do Sejmu, do pani marszałek, do szefów wszystkich partii i ten wniosek o samorozwiązanie powinien zostać w imieniu społeczeństwa postawiony. Podsumowując, chcę dodać, że to dobrze, iż kontynuujemy w kraju to, co zaczęło się tu, w naszym regionie – na Śląsku i w Zagłębiu Dąbrowskim. I nie możemy dopuścić, żeby ten ogromny społeczny wysiłek, to poświęcenie i ta obywatelska energia poszły na marne.

Z Dominikiem Kolorzem, przewodniczącym śląsko-dąbrowskiej Solidarności rozmawiał Grzegorz Podżorny

Dodaj komentarz