Solidar Śląsko Dąbrow

Święty Jan Paweł II

Droga do kanonizacji Jana Pawła II uznawana jest za rekordowo szybką w historii Kościoła katolickiego. Na rozpoczęcie procesu beatyfikacyjnego papież Benedykt XVI wyraził zgodę już w miesiąc i 11 dni po jego śmierci. Sądzi Pan, że to była odpowiedź na hasło „Santo subito”, które wierni demonstrowali na transparentach podczas uroczystości pogrzebowych Jana Pawła II?
– Moim zdaniem Benedykt XVI musiał kierować się takimi oczekiwaniami społecznymi. Świadectwo tłumu zgromadzonego na pogrzebie Ojca Świętego było tak mocne, że nie mogło nie wywrzeć wpływu na jego sposób myślenia. Następca polskiego papieża musiał też brać pod uwagę fakt, że 27-letni pontyfikat Jana Pawła II był inny od tych, które sprawowali jego poprzednicy. Ojciec Święty łamał reguły instytucjonalnego Kościoła, nawiązywał szerokie kontakty z wiernymi, a przede wszystkim pielgrzymował.

W przekonaniu wiernych aura świętości Karola Wojtyły roztaczała się już podczas Jego pogrzebu.
– Na to przekonanie na pewno ma wpływ bogata symbolika tych uroczystości. Przejmujący był widok przewracających się kart Ewangeliarza na trumnie i ostateczne zamknięcie się tej księgi pod koniec pogrzebu. Byliśmy przekonani, że uczestniczymy w niezwykłym wydarzeniu. Myślę, że to bogactwo symboli też mogło mieć wpływ na rychłą decyzję Kościoła o beatyfikacji Jana Pawła II.

A świadectwo w cierpieniu dawane przez Ojca Świętego?
– Jego cierpienie też było czymś niezwykłym, zwłaszcza na miarę wydarzeń medialnych. We współczesnej kulturze idolami są ludzie młodzi, zdrowi, piękni i wysportowani. A tu pojawił się człowiek stary, cierpiący, nieatrakcyjny w sensie modelu fizycznego. I w dodatku potrafił pokazywać sens swojego cierpienia. To było i jest wydarzenie niespotykane na skalę historii kultury medialnej. Bo cierpienie zwykle chowane jest w domu, w hospicjum. A Jan Paweł II pokazał, że ono jest niezbywalnym losem człowieka.

Jakie rygorystyczne procedury musiały zostać dopełnione, by już w sześć lat po śmierci papieża doszło do jego beatyfikacji, a w dziewięć lat po jego odejściu wierni Kościoła katolickiego przygotowywali się do uroczystości kanonizacyjnych?
– Podstawowym warunkiem kanonizacji jest przypadek cudu za sprawą osoby, która ma zostać wyniesiona do świętości. Cud muszą potwierdzić niezależni eksperci m.in. medyczni. Zgodnie z definicją cudu jest on spowodowany Bożą interwencją i jest niewytłumaczalny na obecnym etapie wiedzy. Fenomen uzdrowienia zakonnicy z choroby Parkinsona za wstawiennictwem Jana Pawła II, a także uzdrowienie w dniu jego beatyfikacji kobiety chorej na tętniaka mózgu, dopełniły tylko powszechną opinię o jego świętości.

Niedziela Miłosierdzia Bożego to chyba dobry dzień na wyniesienie Karola Wojtyły na ołtarze?
– Jestem przekonany, że najlepszy, bo jest to święto przez niego ustanowione. To on przywrócił kult Miłosierdzia Bożego, wcześniej marginalizowany przez Kościół. Nadał mu ważne znaczenie poprzez kanonizację siostry Faustyny Kowalskiej. Ustanowienie Niedzieli Miłosierdzia Bożego tuż po Wielkanocy ma głęboki sens religijny. Pokazuje fundament chrześcijaństwa wyrażający się przez Miłosierdzie Boże. Sądzę, że właśnie dlatego papież Franciszek podjął decyzję o kanonizacji w tym dniu dwóch swoich wielkich poprzedników Jana Pawła II i Jana XXIII. Uznał, że cała ich posługa duszpasterska, w którą wpisane były dobro i pokój, znakomicie wpisuje się w eksponowanie znaczenia Miłosierdzia Bożego.

Kanonizacja Ojca Świętego ma szanse zapisać się jako jeden z najważniejszych dni w historii naszego kraju?
– Myślę, że Jan Paweł II już tworzy najważniejsze jej karty. To, że został papieżem, przywódcą Kościoła katolickiego na całym świecie, już jest wydarzeniem społecznym na skalę 1000-letniej historii narodu polskiego. A już zupełnie bezprecedensowym wydarzeniem jest fakt, że teraz poprzez swoją posługę kapłańską zostaje uznany za człowieka niezwykłego. W dodatku tę niezwykłość traktuje się w kategoriach świętości, potwierdzanej dekretami. Należy tylko postawić pytanie: jaki wpływ jego kanonizacja będzie miała na dalsze losy naszego narodu?

Możemy mieć nadzieję, że będzie okazją do przypomnienia duszpasterskich nauk Jana Pawła II, do refleksji nad nimi?
– Myślę, że wyniesienie polskiego papieża do świętości jest do tego doskonałą sposobnością. Bo brakuje nam przypomnienia wypowiedzianych przez niego ważnych słów. Potrzeba też, by jego nauczanie było bardziej upowszechniane. Wszyscy mówimy, że to jest nasz papież i te identyfikacje z nim są niezwykle ważne. Ale dobrze byłoby, gdybyśmy się bardziej pochylili nad jego głębokimi przesłaniami, które dotykają wielu aspektów życia, również społecznego. To nauczanie społeczne Ojca Świętego jest bardzo bogate i inspirujące dla naszego życia, tylko trzeba umieć się na nim skupić. Ono wcale nie straciło na aktualności, a wręcz w niektórych wymiarach ta aktualność jest jeszcze bardziej dotkliwa, a nawet bolesna. Moim zdaniem ogromną rolę w przywróceniu pamięci o tych papieskich katechezach społecznych mogłyby odegrać media.

Zwłaszcza dla młodych Polaków, dla których Jan Paweł II to już historia.
– I właśnie teraz jest najlepszy czas ku temu, by przekazywać im nauczanie Ojca Świętego. By ci młodzi ludzie czuli, że papież jest na wyciągnięcie ręki. By w ich życiu zadomowiło się duszpasterskie przesłanie Jana Pawła II.

Jedno jest pewne, kanonizacja naszego papieża dostarczy polskim katolikom wielu przeżyć i wzruszeń.
– Dla katolików to wydarzenie na pewno będzie miało wymiar religijny. Święty Jan Paweł II będzie wskazywał nam drogę, którą powinniśmy kroczyć zarówno w wymiarach społecznym i religijnym, osobistym i zbiorowym. Ale sądzę, że w tym dniu nie tylko katolikom, ale wszystkim Polakom będą towarzyszyły ogromne emocje. Na pewno to zjawisko będzie miało charakter powszechny i dla wszystkich będzie miało wielkie znaczenie. Nie wyobrażam sobie, że mogłoby być inaczej.

Z profesorem Wojciechem Świątkiewiczem, socjologiem z Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach rozmawiała Beata Gajdziszewska
 

Dodaj komentarz