Świat sprzed 24 lutego przestał istnieć
Świat, w którym żyliśmy jeszcze kilka tygodni temu przestał istnieć. Po inwazji Rosji na Ukrainę zmieniło się niemal wszystko. Dzisiaj jest wojna tuż za naszymi granicami. Więc trzeba przede wszystkim pomagać. Staramy się to robić jak najlepiej. Pomaga śląsko-dąbrowska „Solidarność”, pomagają komisje zakładowe w naszym regionie, pomaga cały związek.
Dzisiaj trzeba się po prostu zachować. Normalnie, po ludzku. Jestem głęboko przekonany, że członkom „Solidarności” nie trzeba tego tłumaczyć. I tak to właśnie powinno wyglądać. Jeśli ktoś angażuje się w pomoc dla Ukrainy przede wszystkim po to, żeby zrobić sobie selfie i pochwalić się w mediach społecznościowych, to lepiej niech da sobie spokój, bo robi więcej szkody niż pożytku.
Chciałbym też przestrzec wszystkich tych, którzy uważają, że wojna jest daleko i to nie nasza sprawa. Jeśli ktoś tak myśli, to niech zada sobie pytanie, co stałoby się, gdyby tej pomocy dla Ukraińców zabrakło? Gdyby Putinowi udało się zrealizować swoje cele, czyli szybko podbić Ukrainę i włączyć ją do swojego imperium? Czy poprzestałby na Ukrainie? Tak właśnie myślał świat zachodni w 1938 i 1939 roku. Wszyscy wiemy, jak to się skończyło.
Świat sprzed 24 lutego przestał istnieć nie tylko przez bandytę siedzącego na Kremlu. Ta wojna na dobrą sprawę trwa już przecież od 8 lat. To nie przeszkadzało elitom Unii Europejskiej coraz bardziej uzależniać się od rosyjskich surowców energetycznych. To setki miliardów euro, które UE płaciła za rosyjski gaz, ropę i węgiel zbudowały machinę wojenną Putina. I budują ją nadal. Gdy na Ukrainie płynie rzeka krwi, z Europy do Moskwy nadal płynie rzeka pieniędzy. Europa przez własną chciwość i głupotę jest dzisiaj całkowicie bezradna. Politycy w europarlamencie oklaskują na stojąco prezydenta Zełenskiego, a potem chowają sumienie do kieszeni i wysyłają przelew do Putina. Kanclerz Niemiec wygłasza płomienne przemówienie w Bundestagu, a kilka dni później z kamienną twarzą mówi, że nie będzie embarga na rosyjski gaz, ropę czy węgiel, choć chyba tylko takie sankcje mogłyby zmusić Rosję do zakończenia wojny.
Dzisiaj dzieci w Charkowie giną od ruskich bomb za to, żeby Niemcy i Francuzi mieli ciepłe kaloryfery i nie zmarzły im tyłki. Zarówno politycy jak, i społeczeństwa państw UE powinny o tym pamiętać, gdy rano patrzą w lustro. Stary świat legł w gruzach i już dziś – choć wojna nadal trwa – trzeba zacząć go odbudowywać, trzeba myśleć o przyszłości. Europejską, a szczególnie polską gospodarkę czeka bardzo trudny czas. On już się zaczął. Szalejące ceny surowców, pogłębienie kryzysu energetycznego, dalszy wzrost inflacji, zerwane łańcuchy dostaw w wielu branżach. To wszystko są wyzwania wobec, których stoimy.
Od czego należy zacząć? Absolutny priorytet to rewizja unijnej polityki klimatyczno-energetycznej i zawieszenie lub najlepiej całkowite zniesienie systemu opłat za emisje CO2. Bulwersujące jest, że już dziś pojawiają się głosy, że aby uniezależnić się od rosyjskich surowców, trzeba przyspieszyć tzw. „zieloną rewolucję”. To mówią ci sami ludzie, którzy wepchnęli Europę w łapy Putina, ci sami odrażający hipokryci. Bezczelnie łżą nadal. Oni doskonale wiedzą, że nie istnieją odnawialne źródła energii, które byłyby w stanie zapewnić stabilne dostawy prądu przez 365 dni w roku. Panele fotowoltaiczne i wiatraki mogą być tylko dodatkiem do energetyki konwencjonalnej. W „Europejskim Zielonym Ładzie”, tę rolę miał pełnić rosyjski gaz, a w przyszłości produkowany z tego gazu wodór.
Jeśli dzisiaj ktoś nadal opowiada o OZE, o „zielonej rewolucji”, to znaczy, że marzy mu się nowy deal z Putinem, choćby miał zostać zawarty na trupie Ukrainy. Trzeba też pamiętać o jeszcze jednej rzeczy. Komponenty do wiatraków i paneli fotowoltaicznych powstają głównie w Chinach. Z kolei kobalt niezbędny do wszelkiego rodzaju akumulatorów, bez których OZE nie mogłyby istnieć, jest wydobywany przez dzieci w Kongo. A handel kongijskim kobaltem również kontrolowany jest przez Chińczyków. Innymi słowy OZE to nic innego jak sponsorowanie kolejnego zbrodniczego reżimu.
Powstrzymanie klimatycznego szaleństwa UE to dzisiaj polska racja stanu. Podobnie jak gruntowna przebudowa strategii energetycznej naszego kraju. Wojna na Ukrainie pokazała jak ogromną wartością jest posiadanie własnych surowców energetycznych. Wszyscy, którzy od lat plują na polski węgiel, niech zobaczą, ile teraz kosztuje energia w Polsce i na Zachodzie. Dzięki polskiemu węglowi giełdowa cena energii jest u nas obecnie trzykrotnie niższa niż w Niemczech, Francji czy Wielkiej Brytanii. Trzykrotnie. Jak wyglądałaby dzisiaj nasza gospodarka, gdyby tego węgla nie było? Jaki biznes w Polsce wytrzymałby trzykrotnie droższą energię?
Politykę energetyczną Polski trzeba zbudować od nowa. Na nowo trzeba też przemyśleć program transformacji polskiego górnictwa. Program, który górnicze związki zawodowe wynegocjowały z rządem i który ma zostać przekazany Komisji Europejskiej do notyfikacji, powstał w innej rzeczywistości. W świecie, który przestał istnieć 24 lutego.
Dominik Kolorz