Solidar Śląsko Dąbrow

Niskie płace duszą polską gospodarkę

Niskie koszty pracy uzależniają polską gospodarkę od międzynarodowych korporacji – ocenia prof. Juliusz Gardawski, kierownik Katedry Socjologii Ekonomicznej Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie.

Raport Eurostatu dotyczący zarobków w Unii Europejskiej w 2014 roku pokazał, że polscy pracownicy wciąż należą do najgorzej opłacanych. Godzinowe koszty pracy w Polsce wynoszą 8,4 euro. Średnia dla UE to 26,6 euro za godzinę, dla strefy euro – 29,2.
Najwyższe koszty pracy są w Danii – 40,3 euro oraz w Belgii – 39,1 euro. Tańsi od polskich pracowników są tylko Węgrzy, Łotysze, Litwini, Rumunii i Bułgarzy. W tych krajach koszty pracy wahają się od 7,3 do 3,8 euro za godzinę.

Dane Eurostatu obejmują wysokość wynagrodzeń oraz pozapłacowych kosztów pracy, które w Polsce także są niższe niż w większości państw unijnych i wynoszą 18,7 proc. całkowitych kosztów pracy. Średnia dla UE to 24,4 proc. Najmniej obciążone są zarobki pracowników duńskich. Tam pozapłacowe koszty wynagrodzeń to 13,1 proc. – Wysokie pozapłacowe koszy pracy w Polsce to jeden z mitów – podkreśla prof. Gardawski.

Dane Eurostatu obejmują tylko firmy zatrudniające więcej niż 10 pracowników, których w Polsce jest ok. 73 tysiące, w tym ok. 3 tys. przedsiębiorstw zatrudniających ponad 250 osób. Zdecydowana większość – ok. 1,4 mln to małe firmy, gdzie zarobki są jeszcze niższe.

Dryf zamiast rozwoju
Zdaniem prof. Gardawskiego niskie płace utrzymują polską gospodarkę w stanie tzw. zależnej gospodarki rynkowej. – U nas lokowana jest produkcja niezbyt nowoczesna, rutynowa, masowa i korzystająca z taniej pracy. Przedsiębiorstw innowacyjnych jest niewiele. Tylko 7 proc. firm w sektorze małych i średnich przedsiębiorstw można zaliczyć do nowoczesnych technologicznie – ocenia socjolog.

Prof. ekonomii Grażyna Ancyparowicz dodaje, że niskie wynagrodzenia leżą w interesie wielkich transnarodowych korporacji. – Niskie koszty wynagrodzeń na jednostkę produktu dają, przy innych warunkach niezmienionych, wyższy zysk, który jest transferowany do macierzystego kraju korporacji – zaznacza prof. Ancyparowicz. Dodaje, że do reguł gry narzuconych przez obcy kapitał muszą dostosować się drobni krajowi producenci, którzy starają się płacić pracownikom jak najmniej. – Często jest to warunek przetrwania rodzimej firmy, działającej w otoczeniu lub na rzecz koncernu czy holdingu – podkreśla. Jak zaznaczają ekonomiści, to wszystko sprawia, że gospodarka nie może przyspieszyć i koło się zamyka. – Wzrost gospodarczy zależy bowiem od inwestycji, a inwestycje – od efektywnego popytu, zaś popyt jest wtedy, gdy są kreowane dochody – mówi prof. Ancyparowicz.

Korzystają inni
Jednym z przykładów uzależnienia polskiej gospodarki od międzynarodowych firm może być branża meblarska. – Pod względem wielkości jesteśmy czwartym producentem mebli na świecie, w Unii Europejskiej trzecim, ale to nie przenosi się na wartość mebli robionych w Polsce. Know-how i design przyniosły ze sobą zagraniczne koncerny, które spijają śmietanę z zysków, wykonując u nas wielkoseryjną produkcję i wykorzystując nisko opłacanych pracowników – mówi prof. Gardawski.

W ocenie socjologa taki sposób funkcjonowania gospodarki wpływa na to, że nawet w najnowocześniejszych firmach zarobki są znacznie niższe niż w podobnych zakładach na zachodzie Europy. – Robotnik pracujący w jednej z najbardziej wydajnych fabryk Opla na świecie, czyli w Gliwicach, zarabia znacznie mniej od pracownika zatrudnionego w Oplu w Europie Zachodniej – mówi. Dodaje, że w wielu firmach, przy niskich wynagrodzeniach pracowników zarobki kadry zarządzającej nie odbiegają od zarobków menadżerów w krajach UE.

Stawka minimalna
Zdaniem prof. Gardawskiego rolą państwa jest niedopuszczenie do nadmiernie niskich płac, zwłaszcza w sytuacjach, gdy podmioty publiczne zlecają w ramach kontraktów wykonanie usług firmom zewnętrznym. – Niskie zarobki w tym obszarze są dowodem na zaniechania ze strony państwa – mówi. Socjolog podkreśla, że dobrym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie minimalnej stawki za godzinę pracy, która powinna wynosić ok. 10, 11 zł. – Ten pomysł związków zawodowych wydaje się być racjonalny, nie przesadzony i nie spowoduje perturbacji ekonomicznych, a może doprowadzić do tego, że zarobki w małych i średnich firmach zostaną podciągnięte – zaznacza.

Prof. Grażyna Ancyparowicz dodaje, że jeżeli Polska chce być krajem demokratycznym o społecznej gospodarce rynkowej, powinna zbudować alternatywę dla zatrudnienia w sektorze prywatnym. – Inaczej nie uda się wymusić na pracodawcach przestrzegania Kodeksu pracy, ani podnieść płacy minimalnej do poziomu, który wystarczy na przyzwoite utrzymanie pracownika i jego rodziny – mówi.

Zdecydujmy sami
Jak zaznacza ekonomistka siłą, która może wyrwać Polskę z tego marazmu, są nie rządzący, ale wyborcy. – Tak długo, jak Polacy będą głosowali na kosmopolitycznych neoliberałów, całkowicie oderwanych od rzeczywistości, żyjących we własnym elitarnym środowisku, nie ma żadnych szans na zmianę dotychczasowej polityki gospodarczej. A bez tego nie ma co marzyć o zmianie pozycji pracownika na rynku pracy – podkreśla prof. Ancyparowicz.

Agnieszka Konieczny

 

Dodaj komentarz