„Elektryka” zima tyka
Jeśli ktoś jeszcze wątpił w globalne ocieplenie, to po mrozach, jakie przyszły w tym tygodniu, nie ma już żadnych powodów, aby nadal powątpiewać w to zjawisko. Jest tak cholernie zimno, że tylko ocieplenie klimatu może być tego przyczyną. Bo co innego? No i jeszcze polscy górnicy. To przez nich w zimie jest zimno, a w lecie gorąco. To przez nich susze i powodzie oraz pożary na greckich wyspach. Gdyby nie oni, to mielibyśmy w Europie klimat jak marzenie.
Zmierzając do sedna. Otóż poskramianie natury, czynienie Ziemi sobie poddaną to nasz ludzki los, nasze zadanie. Czasami nam to wychodzi, czasami padamy ofiarą własnej głupoty i pychy, które często chodzą w parze. Najgorzej, gdy w to czynienie Ziemi poddaną wkrada się biznes zamaskowany jakąś rzekomo szczytną ideą lub chora, totalitarna władza. Coraz mniej ludzi pamięta, ale to właśnie Sowieci planowali odwracanie biegu syberyjskich rzek. Dzięki temu mieli m.in. zmieniać klimat na łagodniejszy. Ta sowiecka ideologia jest jak hydra lernejska. Jeden łeb odetniesz, wyrastają dwa lub trzy nowe. Strasznie trudno z tym walczyć.
Np. Skandynawowie sprawiają wrażenie ludzi, którzy zdrowy rozsądek i chłodną kalkulację przedkładają nad ideologie i modne nowinki. W klimacie, w którym się urodzili i wychowali, ceni się rozwiązania proste i niezawodne. Trzeba być człowiekiem praktycznym, a nie lekkoduchem. Tymczasem jednak na przekór stereotypom i klimatowi własnego kraju Norwegowie postanowili uruchomić w Oslo elektryczną komunikację autobusową. Efekt? Przy -10 stopniach Celsjusza komunikacja w stolicy Norwegii padła. Pierwszy raz na początku grudnia, w tym tygodniu powtórka z rozrywki. Jak donoszą polskie portale działające w Norwegii, w tym tygodniu w poniedziałek odwołano w Oslo tysiąc kursów, we wtorek dwieście. Towarzyszą temu dość kuriozalne tłumaczenia. Najpierw była mowa o tym, że winna problemom jest awaria elektrycznych autobusów, potem wyjaśniano, że autobusy są w sumie ok, tylko ich świetne skądinąd akumulatory z powodu mrozu mają zmniejszony zasięg, a ładowarki nie nadążają z napełnieniem wyczerpanych baterii. No i jeszcze opowieści, że ogrzewanie wnętrza autobusu pochłania sporo prądu.
Zarządzający komunikacją miejską w Oslo proszą mieszkańców miasta o cierpliwość i zapewniają, że pracują nad rozwiązaniem przejściowych trudności. Mieszkańcy nie mają wyjścia, więc stoją na przystankach i marzną w imię zielonej przyszłości. Ich problem pogłębia fakt, że zieloną rewolucję w autobusach miejskich przeprowadzono bez głębszego rozważania potencjalnych przeszkód. Znakomita większość taboru komunikacji miejskiej w Oslo to już „elektryki”. Autobusów z silnikami spalinowymi, które mogą wyjechać na trasę w razie awarii pojazdów elektrycznych, przewoźnik ma raptem 9. Tak to jest, gdy ideologia wygrywa ze zdrowym rozsądkiem.
A wystarczyło zdjąć zielone okulary i stanąć w prawdzie. Ta technologia na tym etapie swojego rozwoju nie nadaje się do wykorzystania w autobusach komunikacji miejskiej w Skandynawii. Po prostu. Po co udawać, że jest inaczej? I pomyśleć, że takie rzeczy dzieją się w kraju, który śpi na pieniądzach ze sprzedaży ropy naftowej i gazu. Warto też przypomnieć, że Norwegia nie jest członkiem UE. Niemniej nie uchroniło to tego kraju przed „zielonym” ukąszeniem. To jednak straszna choroba.
Jeden z Drugą;)
źródło foto: flickr.com/koolb/ruter.no