Solidar Śląsko Dąbrow

Zasłużone poselskie wakacje

W zeszły piątek nasi wybrańcy z Wiejskiej ruszyli na zasłużone miesięczne wakacje. Na reakcję internetowych hejterów nie trzeba było długo czekać. Fora do dzisiaj ociekają jadem i nienawiścią. Że darmozjady, że kraj się wali, a ci byczą się w tropikach za nasze pieniądze, że tacy, że owacy. Aż wstyd te bezeceństwa czytać.

Czy wy niewdzięcznicy nie wiecie, jak ciężką te bidulki mają robotę?! Miejsc w sejmowych ławach jest 460. Z jednej strony dobrze, bo łatwiej swoje poselskie cztery litery w tych ławach posadzić. Ale z drugiej, fatalnie. Żaden poseł wprost tego nie przyzna, ale wszyscy doskonale wiedzą, że roboty w Sejmie starcza co najwyżej dla połowy z nich. A przecież co 4 lata przed wyborcami czymś wykazać się trzeba, żeby na kolejną kadencję wybrali. Biedny poseł musi więc kombinować. Jak tu coś robić, żeby się nie narobić, ale żeby w okręgu wszyscy aktywność zobaczyli i docenić mogli.

Najprościej rzecz jasna zgłosić się do jednej z sejmowych komisji. „W poprzedniej kadencji zasiadałem w Komisji Finansów Publicznych”, „ W Sejmie pracuję w Komisji Administracji i Cyfryzacji” – brzmi dumnie, godnie i fachowo. Na ulotkę wyborczą jak znalazł. Jest jednak też ryzyko. Jakiś kretyn kiedyś wymyślił, że na stronie internetowej Sejmu będą publikowane stenogramy i nagrania wideo z posiedzeń tychże gremiów. Poseł też człowiek, na wszystkim znać się nie musi, palnie na wizji jakąś głupotę i nieszczęście gotowe.

Więc może zespół parlamentarny? Tam kamer nie ma, a i znać się na niczym specjalnie nie trzeba, bo tematyka może być dowolna. I tak np. Jan Filip Libicki zanim został senackim bulterierem ds. walki ze związkami zawodowymi, w Sejmie wiceszefował Polsko-Tajwańskiemu Zespołowi Parlamentarnemu (tu ciekawostka – przewodniczącym był Niesioł). Zasiadanie w zespole też ma jednak swoje wady. Prestiż taki sobie, a i chwalić się Tajwanem na ulotce żadna rewelacja.

Zostają zatem poselskie projekty ustaw. Każdy poseł, nawet ten z ostatniej ławy, po świecie już parę lat chodzi, więc i mankamenty szarej rzeczywistości na pewno jakieś dostrzega. Wystarczy więc skrzyknąć paru kumpli, wymyślić jak daną usterkę za pomocą ustawy naprawić i po robocie. A jak szczęście dopisze to i w gazetach nazwisko wymienią i w telewizorze facjatę pokażą.

Tym tropem niedawno poszła grupka parlamentarzystów z SLD. Otóż panie posłanki i panowie posłowie wymyślili, że aby wypadków drogowych było mniej, piesi poza terenem zabudowanym powinni nosić obowiązkowo odblaskowe kamizelki. Jak któryś wylezie na drogę bez odblasku, to się mu wrzepi 3 tys. mandatu. A jak na dodatek delikwent wpadnie pod auto, to  jeszcze za spowodowanie wypadku parę stówek zabuli. Od razu zrobi się bezpieczniej, a na dodatek do budżetu co nieco skapnie.

Jako że w dniu głosowania pozostali posłowie głowy mieli zajęte własnymi pomysłami na ulepszanie świata, projekt przeszedł bez zastrzeżeń. Dopiero w Senacie znalazł się ktoś przytomny i kazał jego autorom puknąć się w czoło. Więc jak? Chcecie chodzić po ulicy w pomarańczowych kamizelkach? Czy może lepiej, żeby chociaż w wakacje dali nam spokój?

trzeci z czwartą:)

Dodaj komentarz