Solidar Śląsko Dąbrow

Wyroki skazujące mi wystarczą

W chwili wprowadzenia stanu wojennego miała Pani ponad dwa lata i z pewnością nie pamięta tamtych wydarzeń. Kiedy uświadomiła sobie Pani, że życie Pani i Pani mamy jest inne?
– To był powolny proces. Oczywiście, im byłam starsza, tym więcej informacji do mnie docierało. Jednak to, że jest inaczej, wiedziałam już w momencie, w którym zginął mój tata.
Po jego śmierci mama cały czas płakała i była nieobecna. Było jej bardzo ciężko, podupadła
na zdrowiu.
 
Które chwile z dzieciństwa czy okresu dorastania były dla Pani najtrudniejsze?
– Moment w technikum, kiedy kolega z klasy, zresztą syn policjanta, opowiadając o Wujku
z perspektywy drugiej strony, stwierdził że „terrorystów należy usuwać”. Byłam zszokowana,
że ktoś w ogóle w ten sposób może myśleć. Bardzo trudne były też pierwsze lata po pacyfikacji kopalni. Bez przerwy chodzili za nami tajniacy, przez jakiś czas nawet bałyśmy się z mamą wychodzić z domu.
 
W jednym z wywiadów powiedziała Pani, że wyroki skazujące członków plutonu specjalnego są ważniejsze od kar więzienia…
Nie chciałam, żeby tych ludzi zamykano do więzień. Nie chciałam się mścić. Cały tamten
system był chory, a oni byli tylko narzędziami w jego ręku. Moje dziecko chodziło do przedszkola, w którym wychowawczynią była żona jednego z zomowców. Byłam w szoku, gdy się o tym dowiedziałam, bo znałam tę panią wcześniej. Czasem zastanawiam się, czy one nie miały jeszcze trudniej niż my, bo ich mężowie, ojcowie zostali naznaczeni piętnem morderców.
W tym wymiarze wyroki skazujące mi wystarczą.
 
To znaczy, że przebaczyła Pani mordercom swojego taty?
– Nie do końca. Żeby jedna strona mogła przebaczyć, druga musi przyznać, że zrobiła coś złego, a to nigdy nie nastąpiło. Oni wciąż są przekonani, że w 1981 roku zwalczali terrorystów. Chyba nigdy nie spotkamy się w postrzeganiu tamtych wydarzeń. Zresztą list o pojednanie, który napisaliśmy wspólnie z rodzinami innych górników zastrzelonych podczas pacyfikacji kopalni Wujek, został wyśmiany przez drugą stronę. Prywatnie też napisałam list z prośbą o spotkanie do tej pani, o której wspomniałam wcześniej i jej dzieci, ale nie doczekałam się odpowiedzi.
 
Część członków plutonu specjalnego rzeczywiście została skazana prawomocnymi wyrokami. Trudno jednak mówić o sprawiedliwości, skoro nie wszyscy zostali ukarani.
Z drugiej strony zadośćuczynienie w wysokości 50 tys. zł, które kilka lat temu otrzymały rodziny górników z Wujka, nie było adekwatne do tragedii jaką przeżyły…
– Te pieniądze trudno nazwać odszkodowaniem, ale myślę, że już nie mamy na co liczyć.
Nie mam złudzeń. Ta sprawa została zamknięta, ale gorycz pozostała. Gdy widzę, że ludzie dostają wyższe kwoty odszkodowań za mniej traumatyczne przeżycia, to rodzi się we mnie poczucie niesprawiedliwości.
 
O sprawiedliwości trudno także mówić w kontekście pogrzebu twórcy stanu wojennego. W maju 2014 roku generał Wojciech Jaruzelski został pochowany z państwowymi honorami…
– To nigdy nie powinno się zdarzyć. Kiedyś spotkałyśmy się z Moniką Jaruzelską i rozmawiałyśmy o naszych ojcach. W mojej ocenie generał Jaruzelski wcale nie musiał
użyć siły na Wujku i to on był zdrajcą. 
 
O tragedii w kopalni Wujek rozmawia Pani ze swoimi córkami?
– One doskonale wiedzą, co się wtedy stało. Tłumaczę im to, odkąd były małe. Najpierw rozmawiałyśmy w sposób dostosowany do ich wieku, dzisiaj już normalnie. Przykre jest to, że
o tym nie uczy się w szkole. Nawet bardzo inteligentne osoby wciąż są przekonane, że stan wojenny trzeba było wprowadzić, bo za granicami Polski stało sowieckie wojsko.
 
Z Katarzyną Kopczak-Zagórną, córką Bogusława Kopczaka, górnika zamordowanego 16 grudnia 1981 roku podczas pacyfikacji kopalni Wujek rozmawiała Agnieszka Konieczny
 

Dodaj komentarz