Solidar Śląsko Dąbrow

Szopki bożonarodzeniowe z całego świata w jednej kolekcji

W Muzeum Miasta Mysłowice można obejrzeć wystawę szopek bożonarodzeniowych z Górnego i Dolnego Śląska. Niektóre eksponaty mają ponad 100 lat. Właścicielem tej niezwykłej kolekcji jest Grzegorz Sztymala, wiceprzewodniczący „Solidarności” w Międzygminnej Komunikacji Autobusowej w Jastrzębiu-Zdroju.

Mysłowicka ekspozycja liczy 35 betlejek, ale jest to tylko część kolekcji pana Grzegorza. W sumie znajduje się w niej ponad 100 kompletnych szopek, pochodzących z różnych stron świata. Część z nich to oryginały, część repliki wykonane wspólnie z nieżyjącym już artystą Leonem Kampką z Chorzowa. – To właśnie pan Leon zaraził mnie pasją tworzenia replik starych betlejek oraz kolekcjonowania szopek bożonarodzeniowych. Przekazał mi też część swoich zbiorów – opowiada Grzegorz Sztymala.

W kolekcji znajdują się szopki afrykańskie, wśród których jest ponad 20 oryginałów m.in. zakupionych na aukcjach lub podarowanych. – Zdarzyło się, że ktoś myślał, że sprzedaje drewniane figurki, a o tym, że jest to szopka, dowiedział się ode mnie. Szopki pochodzące z Afryki są wykonane z materiałów naturalnych dostępnych na danym terenie. Najczęściej są to drewno, łyko bananowca i patyczki powiązane drucikami, a nawet mosiądz. Z kolei pan Leon miał kontakty z misjonarzami. Wypożyczał od nich szopki, które następnie kopiowaliśmy. To bardzo żmudna praca. Wykonanie jednej czy dwóch figurek nierzadko zajmuje cały dzień – dodaje pasjonat. Kolekcję afrykańską uzupełniają betlejki z Ameryki Południowej i Środkowej, z takich państw jak Peru, Meksyk, Gwatemala, czy Honduras.

Kolekcjonerzy zbierali tylko domowe szopki bożonarodzeniowe, czyli te do 30 centymetrów. Szczególną uwagę przywiązywali do śląskich betlejek, szczególnie przedwojennych. Najstarsze w kolekcji są dwie szopki skrzyniowe. Najczęściej wieszano je na ścianach. – Przed wojną nie było domu na Śląsku, w którym nie byłoby szopki, taka była tradycja. Betlejka musiała być, nawet jeśli figurki zostały wykonane z papieru i podklejone patyczkami, żeby się nie przewracały. Dzisiaj są to pieczołowicie przechowywane pamiątki rodzinne – podkreśla Grzegorz Sztymala.

Jak dodaje, na Śląsku przed wojną była tylko jedna wytwórnia szopek i znajdowała się w Piekarach Ślaskich. Z katalogów pochodzących z lat 30. ubiegłego wieku wynika, że powstające w Piekarach szopki były bardzo drogie, niewiele osób mogło sobie pozwolić na ich zakup. – Wtedy kompletna szopka z figurkami 20 cm kosztowała 90 zł. Za te pieniądze można było wówczas kupić krowę – mówi kolekcjoner. Dodaje, że w sklepach dostępne były szopki przywożone z Niemiec i Holandii, gdzie znajdowało się wiele manufaktur i drobnych wytwórców, ale także były one bardzo drogie.

Typowa śląska przedwojenna szopka to figurki świętej rodziny, trzech króli, trzech pasterzy, anioła, gwiazdy betlejemskiej, woła, osiołka oraz od trzech do sześciu owieczek. Czasem pojawiał się także wielbłąd. W szopkach zagranicznych zdarzają się nawet figurki koni, czy słoni i ich opiekunów. Ten schemat łamią szopki pochodzące z Włoch, liczące nawet ponad 100 figurek. – To są całe miasta, z figurkami osób wykonujących różne profesje. Są tam piekarze, kowale, sklepikarze – opowiada pan Grzegorz.

Wystawa w Muzeum Historii Mysłowic będzie czynna do 11 lutego 2024 roku. Kilkanaście szopek pochodzących z kolekcji pana Grzegorza można także obejrzeć w Muzeum Górnośląskim w Bytomiu.

Agnieszka Konieczny