Solidar Śląsko Dąbrow

Kolonizacja 2.0

W internetowym wydaniu niemieckiego tygodnika Der Spiegel ukazał się niedawno artykuł o tym, jak to bogate kraje wyciągają pomocną dłoń do Republiki Zielonego Przylądka (RZP), biednego wyspiarskiego państewka, zamieszkanego przez niespełna pół miliona ludzi. W artykule podkreślono, że ta była portugalska kolonia jest jednym z krajów najbardziej dotkniętych przez ocieplenie klimatu. W związku z powyższym szlachetny Zachód postanowił umorzyć długi Republiki Zielonego Przylądka zaciągnięte w dawnej metropolii. Nie bezwarunkowo rzecz jasna. „Zaoszczędzone” pieniądze RZP będzie musiała przeznaczyć na fundusz klimatyczny, z którego finansowane będą m.in. inwestycje w odnawialne źródła energii.

W ocenie Spiegla tego właśnie najbardziej potrzebują mieszkańcy Republiki Zielonego Przylądka. Zdaniem ich samych już niekoniecznie. W 2021 roku Bank Światowy opublikował raport dotyczący tego kraju. Jednym z elementów opracowania było badanie, w którym zapytano mieszkańców RZP o priorytety rozwojowe. Odpowiedzieli, że trzeba inwestować w rozwój gospodarczy, transport, edukację, tworzenie nowych miejsc pracy, służbę zdrowia itp. Innymi słowy we wszystkie te rzeczy, które dla każdego rozsądnego człowieka są niezbędne do budowania normalnego, dostatniego kraju. „Zmiany klimatu” jako priorytet rozwojowy wskazało zaledwie 4 proc. badanych.

Deal ma więc wyglądać następująco: umorzymy wam długi, ale musicie od nas kupić wiatraczki i panele słoneczne. Nieważne, że ich nie chcecie, że macie pełno pilniejszych wydatków. Ważne, że my je sprzedamy, a przy okazji zrobimy se dobry PR.

Republika Zielonego Przylądka to dopiero początek. W podobny sposób mają być uszczęśliwione również inne państwa na całym świecie. Czy tego chcą, czy nie. Spiegel wylicza m.in. Kenię, Kolumbię, Pakistan i kraje Ameryki Środkowej. Warto pamiętać, z czego wynika obecne ubóstwo tych krajów. Przez wieki były one kolonizowane i wyzyskiwane przez tych, którzy dzisiaj wspaniałomyślnie chcą im umarzać długi, jednocześnie wciskając wiatraczki. Bogata „stara” Europa, która zbudowała swoją potęgę gospodarczą na paliwach kopalnych, dzisiaj zabrania tego innym krajom, stosując mieszankę ekonomicznego przymusu i moralnego szantażu. Ot, taka kolonizacja 2.0.

Jakie to szczęście, że my jesteśmy częścią Unii Europejskiej, a nie jakimś tam „trzecim światem”. Może i różne Timmermansy za bardzo się ostatnio u nas panoszą, ale przynajmniej nikt nie traktuje nas jak kolonii. Prawda?

Od wielu miesięcy trwa w naszym kraju serial pod tytułem „Krajowy Plan Odbudowy”, czyli unijne pieniądze, których Bruksela nie chce nam dać, bo nie podoba jej się obecny rząd. Mało kto zwraca jednak uwagę, że nawet jeśli kiedyś, jakimś cudem, dostaniemy tę wymarzoną kasę, to nie będzie można jej wydać na to, co chcemy. Będziemy musieli kupić to, co chce nam sprzedać „stara” Europa. Ze 106,9 mld dotacji z KPO ponad połowa ma zostać przeznaczona na „Zieloną energię i zmniejszenie energochłonności” oraz na „Zieloną inteligentną mobilność”. Mówiąc prościej, będziemy mogli nakupić wiatraczków, paneli słonecznych i elektrycznych autobusów. Zupełnie jak Republika Zielonego Przylądka. Z tą różnicą, że oni przynajmniej pozbędą się długów. W naszym przypadku będzie inaczej. Pieniądze na KPO dla Polski i innych krajów mają pochodzić głównie z emisji unijnych obligacji, które trzeba będzie spłacić. Innymi słowy, na koniec zostaniemy i z wiatraczkami i z nowymi długami.

Trzeci z Czwartą:)
pixabay.com