Solidar Śląsko Dąbrow

Związki zawodowe lekarstwem na nierówności społeczne

Przepaść między bogatymi i biednymi jest największa od 30 lat i stale rośnie. Jak wskazuje raport Międzynarodowego Funduszu Walutowego, lekarstwem na nierówności są silne związki zawodowe i podniesienie płacy minimalnej.

Jak wynika z raportu OECD: Focus on Inequality and Growth, dzisiaj 10 proc. najlepiej uposażonych w krajach OECD zarabia średnio 9,5 raza więcej niż 10 proc. osób o najniższych dochodach. Dla porównania w 1980 roku ten współczynnik wynosił 7 do 1. Dysproporcja w zarobkach rośnie z roku na rok. Dochody najbiedniejszej części społeczeństw w latach prosperity rosną znacznie wolniej od dochodów bogatszej części społeczeństwa. Z kolei w czasach kiepskich dla gospodarki zarobki najgorzej sytuowanych spadają znacznie szybciej.

Nierówności szkodzą gospodarce
Eksperci OECD wskazują, że rosnące dysproporcje w dochodach mają negatywny wpływ na wzrost gospodarczy. W ostatnich dwóch dekadach powiększanie się luki w zarobkach najbogatszych i najbiedniejszych grup społecznych obniżyło wzrost gospodarczy w krajach należących do tej organizacji średnio o 0,35 proc. rocznie. Skumulowana strata PKB spowodowana tylko tym czynnikiem w ciągu ostatnich 25 lat wyniosła więc ok. 8,5 proc.

Płace kreują popyt
W ocenie prof. Mieczysława Kabaja, ekonomisty z Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych w Warszawie w gospodarkach takich jak polska, w których znaczna część wzrostu jest budowana przez popyt wewnętrzny, negatywny wpływ nierówności płacowych na gospodarkę jest jeszcze większy. – Osoby najgorzej zarabiające wydają całe swoje dochody i to w głównej części na artykuły podstawowe, produkowane w kraju. W ten sposób kreują popyt. Z kolei najlepiej zarabiająca część społeczeństwa wydaje zaledwie 60-65 proc swoich dochodów. Resztę gromadzą w formie oszczędności. Jeżeli później te oszczędności są zamieniane na inwestycje, to jest dobrze, ale przecież nie zawsze tak się dzieje
– wyjaśnia prof. Kabaj.

Silne związki i wyższe płace
Przyczyn stale powiększącej się przepaści między bogatymi i biednymi jest kilka. Wśród najważniejszych ekonomiści wymieniają zazwyczaj globalizację, która wymusza konkurencję płacową pomiędzy robotnikami z różnych krajów oraz rozwój technologiczny, który premiuje wysoko wyspecjalizowanych pracowników. Jednak ekspertki Międzynarodowego Funduszu Walutowego Florence Jaumotte i Carolina Osorio Buitron w cyklicznej publikacji Finance & Development wskazują jeszcze jedną ważną przyczynę pogłębiania nierówności płacowych. Z ich badań przeprowadzonych na podstawie danych ekonomicznych z najlepiej rozwiniętych gospodarek świata w latach 1980-2010 wynika, że za to szkodliwe dla gospodarki zjawisko w dużej części odpowiada coraz mniejsze uzwiązkowienie oraz spadek płacy minimalnej w stosunku do mediany dochodów w danym kraju. – Słabnięcie związków zawodowych obniża siłę negocjacyjną pracowników w relacjach z właścicielami kapitału i najlepiej zarabiającymi – wskazują ekonomistki.

Ile warta praca menedżera?
Tam, gdzie związki zawodowe są słabe, menedżerowie mogą w dowolny sposób kształtować swoje wynagrodzenia co, jak wskazuje raport MFW, często prowadzi do sytuacji, w której ich zarobki znacznie przewyższają rzeczywistą wartość ich pracy oraz znaczenie dla funkcjonowania przedsiębiorstw. Autorki wskazują również, że silny ruch związkowcy wywiera presję na polityków, mobilizując swoich członków do głosowania na te ugrupowania polityczne, które wynoszą na sztandary propracownicze postulaty niwelujące dysproporcje dochodowe. Z kolei w krajach, gdzie związki zawodowe są słabe, a podział dochodów nierównomierny, najlepiej zarabiająca część populacji może manipulować zarówno gospodarką, jak i systemem politycznym dla własnej korzyści, ale ze szkodą dla całości społeczeństwa.

Rząd powinien reagować
Z raportu wynika również, że odpowiedzią na rosnące dysproporcje płacowe i szkodliwą koncentrację dochodu w grupie najlepiej sytuowanej części populacji powinny być konkretne działania rządzących. Chodzi przede wszystkim o powiązanie płac z wydajnością pracy oraz wdrożenie instrumentów, dzięki którym w procesie kształtowania wynagrodzeń uczestniczyłyby wszystkie strony: zarówno menedżerowie, właściciele przedsiębiorstw oraz akcjonariusze, a także pracownicy i ich przedstawiciele. – W przypadku polskiej gospodarki, szczególnie istotnym elementem jest powiązanie wynagrodzeń ze wzrostem produktywności. Gdyby między wydajnością pracy a przeciętnymi wynagrodzeniami zachowana była relacja, która występuje w zachodnich krajach Unii Europejskiej, przeciętne wynagrodzenia w Polsce już w 2011 roku wynosiłyby ok. 5 tys. zł
– podkreśla prof. Kabaj.

Łukasz Karczmarzyk
 

Dodaj komentarz