Solidar Śląsko Dąbrow

Zielony Ład zabija motoryzację, czyli powtórka z rozrywki

Prezes BMW wzywa do wycofania zakazu sprzedaży aut spalinowych od 2035 roku. Dyrektor generalny Mercedesa mówi, że klienci nie chcą elektrycznych aut, a członek zarządu Toyoty nazywa plany Brukseli w zakresie transportu myśleniem życzeniowym. Co na to UE? Niestety to, co zwykle.

– Europa musi anulować swój plan zakazujący od 2035 roku nowych samochodów napędzanych paliwami kopalnymi, aby zmniejszyć zależność od chińskiego łańcucha dostaw akumulatorów – powiedział w połowie października Oliver Zipse, szef koncernu BMW cytowany przez agencję Reutersa. Wskazał też, że obecne unijne przepisy doprowadzą do ogromnego skurczenia się przemysłu. Z kolei pod koniec września Ola Källenius, dyrektor generalny Mercedesa w wywiadzie dla gazety Handelsblatt stwierdził, że branży motoryzacyjnej grozi załamanie w obliczu słabnącego popytu na samochody elektryczne. – Nie możemy ignorować preferencji klientów – podkreślił Källenius.

Myślenie życzeniowe
Jeszcze bardziej bezpośredni w ocenach jest dr Gill Pratt, członek zarządu ds. badań koncernu Toyota. – Bardzo ważne jest, aby politycy pamiętali, że nawet najlepszy samochód elektryczny, który będzie stał na parkingu dealera zamiast w garażu klienta, w ogóle nie redukuje emisji dwutlenku węgla – powiedział Pratt cytowany przez portal money.pl. Określił, że plany Brukseli dotyczące przejścia w 100 proc. na auta elektryczne to przykład myślenia życzeniowego.

O tym, że w europejskiej motoryzacji dzieje się naprawdę źle, świadczą jednak nie tylko wypowiedzi menadżerów koncernów samochodowych. Od kilku tygodni trwają spekulacje dotyczące planów zamknięcia jednej z niemieckich fabryk koncernu Volkswagen. Byłaby to pierwsza tego typu sytuacja w 87-letniej historii firmy.

Strategia rozwoju?
Warto przypomnieć, że gdy w 2019 roku Komisja Europejska przyjęła Europejski Zielony Ład, był on prezentowany przede wszystkim jako strategia gospodarcza. Miał być impulsem, dzięki któremu tkwiące od lat w stagnacji gospodarki zachodnich krajów UE mogłyby nawiązać walkę z Chinami czy USA. – Europejski Zielony Ład z jednej strony polega na ograniczaniu emisji, z drugiej zaś na tworzeniu miejsc pracy i pobudzaniu innowacyjności. (…) Europejski Zielony Ład to nasza nowa strategia wzrostu. Jest to strategia na rzecz wzrostu, która daje więcej, niż zabiera – mówiła wówczas szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen.

Powtórka z rozrywki
Tyle teorii. W praktyce elektryczne samochody powtarzają dokładnie ten sam scenariusz, który ponad dekadę wcześniej przerabialiśmy przy okazji fotowoltaiki. Wówczas to panele słoneczne miały być europejskim hitem eksportowym, który tchnie nowe życie w unijną gospodarkę. Aby zapewnić odpowiednie warunki rozwoju dla drogich i nieefektywnych OZE Unia Europejska postanowiła zarżnąć własną energetykę opartą na paliwach kopalnych. Okazało się jednak, że europejscy producenci paneli PV i tak przegrywają z chińskimi konkurentami, co sprawiło, że wielkie plany rozwoju fotowoltaiki „made in EU” legły w gruzach.

Nie pomogły nawet obowiązujące w latach 2013-2018 cła karne, które Bruksela pod naciskiem Niemiec nałożyła na chińskich producentów. Dzisiaj Europa kompletnie nie liczy się na rynku producentów fotowoltaiki. Wśród 10 największych graczy w tej branży, nie ma ani jednej firmy z UE, za to aż 6 pochodzi z Chin.

Tym razem zadziała?
W przypadku samochodów elektrycznych sekwencja zdarzeń powtarza się niemal dokładnie w ten sam sposób. Aby „zrobić miejsce” dla aut elektrycznych, których nikt nie chce kupować, Bruksela nakłada drakońskie opłaty na tradycyjne paliwa samochodowe i wprowadza zakaz sprzedaży aut z silnikami spalinowymi od 2035 roku. Jednakże, podobnie jak w przypadku OZE, okazuje się, że całe to centralne planowanie gospodarcze ostatecznie wspiera głównie chińską gospodarkę, a unijne przedsiębiorstwa prowadzi do ruiny.

Reakcją UE, zupełnie jak poprzednim razem, jest stawianie barier celnych. 4 października kraje członkowskie upoważniły Komisję Europejską do nałożenia ceł na chińskie samochody elektryczne. Efekt najprawdopodobniej będzie ten sam, co dekadę temu. Europejskie cła nie przeszkodzą Chinom w budowaniu dominacji w kolejnej branży, a Unia nadal będzie kurczowo trzymać się swojej polityki klimatycznej, bez oglądania się na jej katastrofalne skutki.

Raport Draghiego
9 września został zaprezentowany raport „Przyszłość Europejskiej Konkurencyjności”, przygotowany na zlecenie Komisji Europejskiej. Opracowanie przygotowane pod kierownictwem byłego premiera Włoch i szefa Europejskiego Banku Centralnego Mario Draghiego ma rzekomo dać odpowiedź na pytanie, jak odbudować ekonomiczną potęgę Europy i ponownie nawiązać walkę z USA i Chinami.

Raport Draghiego trafnie definiuje największe bolączki unijnej gospodarki, takie jak m.in. wysokie ceny energii, czy fakt, że dążenia Brukseli do bycia światowym prymusem w redukcji emisji CO2, a jednocześnie do stania się liderem technologicznym są nie do pogodzenia. W opracowaniu brakuje jednak wskazania przyczyn tych bolączek. Energia jest droga z powodu coraz większych obciążeń nakładanych przez Zielony Ład. Europejski przemysł jest coraz mniej innowacyjny, bo zamiast się rozwijać musi zmagać się z kolejnymi absurdami unijnej polityki klimatycznej.

Próżno szukać w raporcie Draghiego postulatów, które zgłaszają cytowani wcześniej przedstawiciele przemysłu motoryzacyjnego. Pełno jest w nim za to tego, co we wszystkich wcześniejszych unijnych dokumentach i strategiach. Receptą na wszelkie gospodarcze problemy UE ma być jeszcze więcej centralnego planowania, władzy dla unijnych instytucji i ograniczania suwerenności państw członkowskich. Tym razem musi się udać, a jeśli nie, to za 10 lat napisze się kolejny raport. O ile Unia Europejska będzie jeszcze istnieć.

Łukasz Karczmarzyk
źródło foto: freepik.com