Zapłacą najubożsi


7100 zł rocznie – nawet tyle może wynieść koszt nowych unijnych opłat klimatycznych dla przeciętnej polskiej rodziny, wynika z raportu Warsaw Enterprise Institute. To niestety nie wszystko. Obłożenie parapodatkiem transportu i budynków spowoduje wzrost cen praktycznie wszystkich towarów i usług, a kolejne zakłady przemysłowe będą przenosić produkcję poza granice UE.
„Zapłacą najubożsi” to tytuł raportu WEI opracowanego przez ekonomistę Marka Lachowicza, w którym oszacowane zostały koszty wprowadzenia nowego systemu handlu emisjami ETS 2. Zgodnie z unijną dyrektywą przyjętą 10 maja opłaty za emisję CO2 w transporcie prywatnym oraz budynkach mieszkalnych mają zacząć obowiązywać od 2027 lub 2028 roku. System ETS 2 ma funkcjonować w sposób zbliżony do handlu uprawnieniami do emisji, które od lat musi kupować energetyka i przemysł ( obecnie koszt emisji 1 tony CO2 waha się od 80 do nawet 100 euro).
Nowością w ETS 2 ma być tzw. mechanizm „soft cap”, który ma umożliwić utrzymanie ceny uprawnień na poziomie ok. 45 euro. Jeżeli cena uprawnienia przez dwa miesiące z rzędu przekroczy ten pułap, wówczas na rynek wypuszczone zostanie dodatkowe 20 mln uprawnień, co ma doprowadzić do obniżenia ceny. Jednakże, jak wskazuje Marek Lachowicz, system ETS 2 podobnie jak pierwszy ETS będzie podatny na giełdowe spekulacje, a to sprawia, że soft cap może okazać się nieskuteczny i cena uprawnień do emisji z transportu i budynków może być tak samo wysoka jak ta, którą płaci przemysł i energetyka.
Dwa scenariusze
W raporcie WEI koszty ETS 2 zostały obliczone według dwóch scenariuszy. Pierwszy zakłada, że Unii rzeczywiście uda się utrzymać cenę uprawnień na poziomie 45 euro za tonę CO2. W drugim scenariuszu cena uprawnień jest zbliżona do tych z pierwszego ETS. – Jeżeli przyjąć, że „soft cap” na cenę, jaki zaproponowała KE, odniesie spodziewany efekt, wówczas koszt nowego systemu wyniesie na statystyczne polskie gospodarstwo ok. 1560 zł w 2030 r. Jeżeli uwolnienie dodatkowej puli uprawnień nie powstrzyma inwestorów (np. gdyby dysponowali oni odpowiednio dużymi środkami), wówczas koszt ten wzrośnie do 7100 zł w 2030 r. (…) Łącznie, dla całej gospodarki, koszty te sumują się do, odpowiednio, 21,2 mld zł oraz 96,5 mld zł.- czytamy w opracowaniu.
Kto ile zapłaci
Jak zaznacza Marek Lachowicz, obciążenia związane z nowymi opłatami klimatycznymi nie rozłożą się równomiernie w społeczeństwie. – Najmniejsze koszty poniosą… najbogatsi, którzy będą w stanie ocieplić swoje domy zgodnie ze standardami UE, a także zakupić drogie auta elektryczne, przydatne z reguły w środowisku miejskim. Co więcej, to najzamożniejsi będą mogli skorzystać z dofinansowań przewidzianych na zakup wyżej wymienionych – pisze ekonomista.
Zgodnie z tytułem raportu najwięcej za zapłacą najbiedniejsi. Uboższych gospodarstw domowych, które zazwyczaj nie mają żadnych oszczędności, nie stać na ocieplenie domu czy zamontowanie pompy ciepła nawet z rządowymi dopłatami, nie mówiąc już o zakupie elektrycznego auta. Tymczasem, zwłaszcza na terenach wiejskich i w niewielkich miastach rezygnacja z samochodu jest zwyczajnie niemożliwa z uwagi na brak alternatywnych możliwości transportu.
Inflacja znowu wzrośnie
Należy pamiętać, że podane w raporcie kwoty to tylko koszty bezpośrednie. Nowym parapodatkiem od transportu i budynków zostaną obłożone również przedsiębiorstwa. – Polityka klimatyczna i systemy handlu emisjami, tak ETS, jak i ETS 2, oddziałują na kluczowe dla gospodarki sektorów takich jak produkcja energii elektrycznej czy transport. Wzrost kosztów ciepła, energii elektrycznej czy paliwa jest najczęściej bezpośrednio przerzucany przez firmy na klientów (inaczej musiałyby one uszczuplić swoją marżę). Powoduje to wzrost kosztów komponentów i dóbr finalnych, czego efektem jest spirala cenowa. Z tego powodu można sądzić, że ostateczny wpływ na gospodarstwa domowe, który te odczują np. w rosnących cenach żywności lub leków, będzie o wiele wyższy niż bezpośrednie koszty systemu EU ETS – pisze ekonomista.
Autor raportu Warsaw Enterprise Institute wskazuje, że konieczność podniesienia cen towarów i usług to jednak wcale nie najgorszy skutek, jaki ETS 2 przyniesie przemysłowi. Część przedsiębiorstw z powodu rosnących kosztów polityki klimatycznej będzie musiała przenieść produkcje poza granice Unii Europejskiej – Efektem polityki klimatycznej EU będzie znaczne obniżenie konkurencyjności polskiego przemysłu, tak przez rosnące ceny energii, jak i koszty transportu, wzrost cen paliw i obłożenie transportu nowymi parapodatkami klimatycznymi – czytamy w raporcie.
Będzie powtórka z KPO?
Unijna dyrektywa wprowadzająca nowe opłaty od transportu i budynków mieszkalnych przewidziała wsparcie dla uboższych gospodarstw domowych w postaci Społecznego Funduszu Klimatycznego, który w latach 2025-2032 może dysponować kwota sięgająca nawet 87 mld euro do podziału pomiędzy wszystkie kraje członkowskie. Jednakże jak zaznacza Marek Lachowicz, koszty, jakie poniesie Polska w związku z ETS 2, będą znacząco wyższe od sumy, którą możemy dostać z Funduszu. Ponadto nie wiadomo, czy do naszego kraju w ogóle trafią jakiekolwiek pieniądze. – Wypłaty z tego funduszu będą wymagały akceptacji krajowego planu przez Komisję Europejską. Dotychczasowe doświadczenia z KPO pokazują, że otrzymanie środków może być trudniejsze, niż oczekujemy – podkreśla Lachowicz.
łk