Solidar Śląsko Dąbrow

Zakopcone umysły

Kilka dni temu przeczytałem w internetach o akcji „Karny Kopciuch” zorganizowanej przez lokalny portal internetowy z Rybnika, a następnie ochoczo wspartej przez największy regionalny dziennik w naszym województwie. Jak piszą sami organizatorzy, akcja: „ma na celu pomoc obywatelom zatruwanym przez sąsiadów, którzy używają starych, nieekologicznych kotłów lub spalają śmieci. W ramach akcji organizatorzy w trzech krokach mobilizować będą trucicieli do zmiany postępowania i wymiany źródła ciepła.”
 
W pierwszym kroku po otrzymaniu donosu (autorowi organizatorzy zapewniają pełną anonimowość) „trucicielowi” mają być wysyłane materiały edukacyjne o smogu, zaletach wymiany pieca itp. W drugim kroku anonimowy donos ma być przekazywany odpowiednim organom, które z „trucicielem” powinny zrobić porządek. Jeśli to nie pomoże, pozostaje krok trzeci, który organizatorzy akcji bez ogródek nazwali: „piętnujemy”. Ten krok polega na umieszczeniu adresu „truciciela” na specjalnej mapce w necie. Z kolei anonimowi uczestnicy szlachetnej akcji będą mogli dostać za darmo naklejki z napisem „Karny kopciuch za trucie sąsiadów” i anonimowo przykleić je na posesji „truciciela”.
 
Pomijając już kwestię legalności takiego wesołego „piętnowania”, w całej opisanej powyżej procedurze próżno szukać kroku o nazwie „sprawdzamy”. A chyba należałoby jednak sprawdzić, kim jest „truciciel”, na którego ktoś złożył anonimowy donos. Może to rzeczywiście jakiś matoł, który pali w piecu śmieciami, a w garażu ma SUV-a za 150 tysięcy. Ale może to być np. biedna emerytka lub samotna matka, której na wymianę pieca zwyczajnie nie stać, mimo rządowych dopłat. Może na dodatek w składzie węgla wcisnęli jej najgorszy syf, choć była przekonana, że kupuje dobry węgiel i za taki zapłaciła. Szanowni organizatorzy powinni mieć świadomość, że kilka tysięcy złotych to dla wielu ludzi kwota nieosiągalna. Równie dobrze można by od nich żądać kilku milionów. Dla tych ludzi to żadna różnica.
 
Szanowni organizatorzy akcji wsparci przez światłych dziennikarzy powinni też mieć świadomość, do czego może prowadzić zachęcanie do piętnowania połączone z gwarancją anonimowości dla piętnujących i bez prawa do obrony dla piętnowanych. Powinni zadać sobie pytanie: co będzie, jeśli żaden z trzech kroków nie przyniesie oczekiwanego efektu? Może wówczas ktoś wymyśli krok czwarty i np. przyklei naklejkę na cegłę, którą następnie rzuci w okno „truciciela”, żeby wreszcie do łobuza dotarło. Jeśli nie dotrze i „truciciel” dalej będzie kopcił, to może w ramach kroku piątego skrzyknąć się z paroma innymi „anonimami”, wywlec gnoja na podwórko i obić mordę? Wszak organizator zapewnił anonimowość, a w gazecie napisali, że to my jesteśmy ci „dobrzy” a to on jest ten „zły”. To przecież nie jest człowiek, tylko „truciciel”. Co mogłoby się znaleźć w kroku szóstym, boję się pomyśleć.
 
Trzeci z Czwartą:)
 

Dodaj komentarz