Solidar Śląsko Dąbrow

Wyższa Szkoła Bezrobocia i Emigracji

Absolwenci wyższych uczelni coraz częściej nie mogą znaleźć zatrudnienia, pracują poniżej swoich kwalifikacji lub decydują się na emigrację. Tylko w ubiegłym roku Polska straciła przez to 12 mld złotych.

W ciągu ostatniego ćwierćwiecza liczba studentów w naszym kraju zwiększyła się czterokrotnie. Obecnie niemal co drugi młody Polak ma wyższe wykształcenie. W roku akademickim 2013-2014 studiowało 49,2 proc. osób w przedziale wiekowym 19-24 lata. Pod względem wskaźnika skolaryzacji wypadamy lepiej od takich krajów, jak USA, Kanada, kraje skandynawskie czy państwa Beneluksu. Jednak jak wskazuje raport „Polskie szkolnictwo wyższe, a potrzeby rynku pracy” opracowany przez Fundację im. Lesława Pagi, masowość kształcenia nie przełożyła się na jego jakość, a polski rynek pracy nie wykorzystuje potencjału absolwentów. Jak szacują eksperci Fundacji, wykształcenie jednego absolwenta wyższej uczelni kosztuje ok. 50 tys zł. Niestety coraz częściej są to pieniądze wyrzucone w błoto. – Młodzi ludzie pracują niezgodnie ze swoimi kwalifikacjami, coraz więcej osób z wyższym wykształceniem zasila szeregi bezrobotnych, wielu z nich decyduje się także na emigrację. Tylko w ostatnim roku niedopasowanie struktury absolwentów do potrzeb rynku pracy oznaczało bezpośrednią stratę dla gospodarki w wysokości 12 mld zł – piszą autorzy raportu.

Wykształceni bezrobotni
Dyplom wyższej uczelni przestał być gwarancją znalezienia pracy. Z roku na rok rośnie liczba bezrobotnych legitymujących się wyższym wykształceniem. Jak czytamy w raporcie Fundacji im. Lesława Pagi, w 2004 roku w naszym kraju było 150 tys. osób bezrobotnych z wyższym wykształceniem, w 2013 roku ich liczba wzrosła do 259 tys. Z 5 do 12 proc. wzrósł również odsetek osób z dyplomem wyższej uczelni w ogólnej liczbie bezrobotnych. – Wysoki poziom bezrobocia jest polskim dramatem. Dodatkowo wielka emigracja zarobkowa łagodzi statystyki dotyczące liczby osób pozostających bez pracy. Gdyby ludzie, którzy w ostatnich latach wyjechali za chlebem, zostali w Polsce, wskaźniki bezrobocia byłyby dramatyczne – tłumaczy prof. Jan Wojtyła z Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach.

Rośnie również liczba absolwentów wyższych uczelni, którzy pracują na stanowiskach nie mających nic wspólnego z ich kompetencjami zdobytymi podczas edukacji. – Co piątemu absolwentowi dyplom wyższej uczelni nie pomógł w znalezieniu pracy zgodnej z wykształceniem i posiadanymi kwalifikacjami, co oznacza, iż mogliby oni wykonywać tę samą pracę, bez ponoszenia kosztów związanych z ich wykształceniem – czytamy w raporcie „Polskie szkolnictwo wyższe, a potrzeby rynku pracy”.

Po dyplomie emigracja
Kolejne setki milionów zł rocznie tracimy przez to, że znaczna cześć studentów po ukończeniu edukacji decyduje się na emigrację zarobkową. Według szacunków ekspertów Fundacji im. Lesława Pagi tylko w zeszłym roku strata ta wyniosła 0,8 mld zł. Od 2004 roku kwota ta rośnie w średnim tempie ok. 12 proc. rocznie. Co ważne w wyliczeniach Fundacji zabrakło wartości dodanej do PKB powstałej w przypadku, gdyby młodzi emigranci zostali w Polsce i tu podjęli pracę zarobkową. -Osoby, które emigrują do krajów „starej Unii” tam też płacą podatki, a więc nie wpływają one do budżetu naszego państwa. Emigranci nie płacą u nas ZUS-u, nie zasilają licznych funduszy, którymi obciążone jest wynagrodzenie – wskazuje prof. Wojtyła.

Negatywnym zjawiskiem jest również zmieniający się charakter polskiej emigracji. O ile jeszcze kilka lat temu za chlebem wyjeżdżali głównie ludzie o niższych kwalifikacjach, dzisiaj coraz większy odsetek emigrantów stanowią świetnie wykształceni i przedsiębiorczy młodzi ludzie. Jak wynika z badań instytutu Gallupa, w Polsce notujemy największy odpływ wysoko wykwalifikowanych specjalistów spośród wszystkich państw UE. – Trudno dziwić się młodym ludziom, że emigrują, skoro w swoim kraju albo w ogóle nie mają pracy, albo oferuje się im wynagrodzenie kilkakrotnie niższe od tego w innych państwach UE. Ale dla nas, dla społeczeństwa i dla gospodarki to jest utrata tej najlepszej krwi, niepowetowana strata nie do odrobienia w krótkim czasie – mówi prof. Jerzy Żyżyński, ekonomista z Uniwersytetu Warszawskiego, poseł Prawa i Sprawiedliwości.

Potrzeba systemowych zmian
W jego ocenie jedną z przyczyn obecnej fatalnej sytuacji młodych ludzi na rodzimym rynku pracy są błędy popełnione w polityce gospodarczej i przemysłowej państwa w ostatnim ćwierćwieczu. – Stabilne i dobrze wynagradzane miejsca pracy powstają przede wszystkim w przemyśle. Przemysł jest również tym miejscem, gdzie buduje się innowacyjną gospodarkę. W okresie transformacji zamiast dostosować nasze zakłady przemysłowe do realiów wolnego rynku, na chybcika je sprywatyzowano i polikwidowano. Z kolei w ostatnich latach zamiast inwestować środki unijne w rozwój przemysłu, wszystko przeznaczono na infrastrukturę. Oczywiście budowa autostrad jest pożyteczna i może stymulować gospodarkę, ale tylko wówczas, gdy ta gospodarka ma własną siłę napędową w postaci przemysłu – tłumaczy prof Żyżyński. – Zahamowanie emigracji młodych ludzi i odwrócenie niekorzystnej tendencji demograficznej to zadanie niezwykle trudne. To kwestia polityki szkolnictwa wyższego oraz całej polityki edukacyjnej, a także polityki przemysłowej i gospodarczej. To jest system naczyń połączonych. Potrzebna jest przede wszystkim determinacja do przeprowadzenia systemowych zmian, bo przez ostatnie lata nie zrobiono w tej sprawie kompletnie nic
– dodaje prof. Jan Wojtyła.

Łukasz Karczmarzyk

 

Dodaj komentarz