Solidar Śląsko Dąbrow

Wykopki przedwyborcze

Ostatnio wokół dzieje się coś dziwnego. W miejsca, do których jeszcze do niedawna można się było dostać w kwadrans, teraz jedzie się pół godziny, a centrum jakiegokolwiek miasta szybciej da się pokonać z buta niż samochodem. Zacisk korkiem zator pogania. Nigdzie zdążyć nie można, rytm dnia się człowiekowi rozsypuje, powodując niepotrzebne stresy, pretensje w miejscu pracy i konflikty zakłócające mir domowy.

Skąd się to bierze? –  pomyślałem, ale długo nic sensownego wymyślić nie mogłem. Najpierw hipotezę wysnułem, że za gorszą przepustowość szlaków komunikacyjnych odpowiedzialność ponosi załamanie pogody. Deszcz leje, drogi śliskie, więc ludzie zaczęli wolniej jeździć w trosce o bezpieczeństwo swoje i innych użytkowników ruchu drogowego. To tłumaczenie jednak nawet mnie samemu wydało się mocno naciągane. Żyjemy wszak w kraju, gdzie 90 proc. zmotoryzowanej populacji to urodzeni mistrzowie kierownicy i wirtuozi wyprzedzania na żyletkę, a największe niebezpieczeństwo na drodze stwarzają ci, co to pięćdziesiąt na godzinę w mieście się wloką, wszystkich z rytmu równej jazdy osiemdziesiątką wybijając.

Pierwsze koty za płoty i śliwki robaczywki – rzekłem i kombinowałem dalej. Październik się zaczął, więc może gówniarzeria moje miejsce na drodze bezczelnie uzurpuje. Studentów przecież dzisiaj więcej niż maturzystów, a różnych prywatnych szkół wyższych mieszania kawy i słodzenia herbaty namnożyło się więcej niż spożywczych blaszaków z owadem w logo. W końcu jednak i tę myśl odrzuciłem. Szczyt wyżu demograficznego drugiej połowy lat osiemdziesiątych już przecież zakończył edukację i teraz albo porankami stoi w kolejce w pośredniaku, albo jeździ do roboty, ale w ruchu lewostronnym. Tak czy owak mojej drogi nijak korkować nie jest w stanie.

W końcu mnie olśniło za sprawą uśmiechniętej gęby. Nie jednej, kilkunastu uśmiechniętych facjat, które szczerzą się do mnie z plakatów i billboardów, po drodze do i z roboty. Skoro one pojawiły się na plakatach, to oznacza że niedługo wybory, a jak niedługo wybory, to rytuał wymaga, aby poza zalepieniem miast plakatami, urządzić ogólnokrajowe wykopki. Przypatrzyłem się i rzeczywiście. Tutaj łatają dziury, co to urywają koła od 4 lat, tam malują pasy niewidoczne mniej więcej od tego samego momentu. Gdzie indziej remontują barierki między pasami, a w jeszcze innym miejscu stawiają nowiusieńką wiatę przystankową. Tu minutka stania, tam zwężenie, trochę dalej wahadełko, a za kolejnym zakrętem objazd. No i zagadka rozwiązana. Żadna organizacja ruchu wyborczej sraczki nie wytrzyma.

Wytrzymają za to wyborcy, bo przecież zawsze wytrzymują, a i część ciągle się na kolejne przedwyborcze Polski w budowie nabiera. A ci, co się nie nabierają, to przeżyli już tyle sezonów remontowych, że mają to wszystko gdzieś i na wybory w ogóle nie pójdą. A nawet jak pójdą, to pewnie oddadzą nieważny głos, bo przecież z wyborów na wybory rosną zastępy tłuków, co to krzyżyka w krateczce poprawnie postawić nie potrafią. No chyba, że stawiają w tej kratce, co trzeba. Ale takich, to nie szkoda. Wszak szanować należy biznesmenów, a nie frajerów.

Trzeci z Czwartą:)
źródło foto:demotywatory.pl

 

 

Dodaj komentarz