Większość państwa UE chroni swój przemysł stalowy. A Polska nie
W krajach UE, w których istnieje przemysł stalowy, funkcjonują również rządowe programy pomocy dla tej gałęzi gospodarki. Nasze huty nie mogą liczyć na jakiekolwiek wsparcie państwa i przez to coraz bardziej tracą konkurencyjność. Krajowe zapotrzebowanie na stal wzrasta, ale jeszcze szybciej rośnie import wyrobów stalowych.
W czerwcu 2013 roku ówczesny komisarz ds. przemysłu i przedsiębiorczości Unii Europejskiej Antonio Tajani ogłosił założenia planu wsparcia dla przemysłu stalowego, będącego częścią programu odbudowy europejskiego przemysłu. – Europejski przemysł stalowy jest sektorem przyszłości. Utrzymując wiodącą pozycję w zakresie innowacyjnych produktów, które zawsze były jego mocną stroną, może on osiągnąć przewagę konkurencyjną w skali globalnej. Ogłoszony dzisiaj plan działania na rzecz ożywienia w sektorze stalowym wyraźnie pokazuje, że jest to dla Europy sektor o znaczeniu strategicznym i siła napędowa rozwoju gospodarczego. Aby nastąpiło ożywienie gospodarcze, UE potrzebuje dziś bardziej niż kiedykolwiek gospodarki realnej – mówił wówczas Antonio Tajani.
Program opiera się na kilku segmentach. Wśród nich znalazło się m.in. zwiększenie popytu na stal, dążenie do ułatwienia eksportu europejskiej stali poza UE oraz przede wszystkim działania na rzecz zabezpieczenia przystępnych cen energii dla przemysłu stalowego, co wobec restrykcji unijnej polityki klimatycznej stanowi największy problem tej gałęzi gospodarki.
W Europie działają
Plan Tajaniego stworzył ramy do wdrożenia działań pomocowych dla hutnictwa na szczeblu poszczególnych krajów członkowskich . W większości z nich takie działania już dawno podjęto. We Włoszech czy Hiszpanii już w 2014 roku powstały rządowe zespoły, których celem jest opracowanie instrumentów wsparcia dla rodzimych zakładów z branży metalurgicznej. Podobne programy stworzono w Wielkiej Brytanii czy na Słowacji. Niemcy wprowadziły system rekompensat dla przemysłu energochłonnego równoważący wzrost cen energii wynikający z obostrzeń unijnej polityki klimatycznej. Dotychczas na ten cel przeznaczono w tym kraju ok. 350 mln euro. Uruchomienie systemu rekompensat planuje również holenderski rząd. Poza kompleksowymi programami pomocowymi rządy państw UE podejmują również doraźne działania dotyczące poszczególnych zakładów z branży hutniczej. Słowacki rząd przeznaczył 300 mln euro na program wsparcia dla największej w tym kraju huty US Steel Koszyce, aby utrzymać produkcję stali na Słowacji.
U nas nie zrobiono nic
W Polsce jakikolwiek programu wsparcia dla przemysłu stalowego nie ma. Nie powstał również rządowy zespół, który taki dokument miałby opracować. – Nie mamy żadnych informacji mówiących o tym, że cokolwiek w tej sprawie zrobiono. Bezczynność rządzących może spowodować dla branży straty niemożliwe do odrobienia – mówi Lecha Majchrzak, wiceprzewodniczący Solidarności w ArcelorMittal Poland w Dąbrowie Górniczej.
Droga energia dusi huty
Największą bolączką polskich zakładów z branży stalowej są wysokie, znacznie wyższe niż w innych krajach UE ceny energii. Jesteśmy jednym z pięciu krajów Wspólnoty w których energia elektryczna wykorzystywana przez hutnictwo obłożona jest podatkiem akcyzowym i w dodatku stawka tego podatku jest u nas najwyższa. Pozostałe państwa to Litwa, Łotwa, Cypr i Malta, czyli kraje nieposiadające rozwiniętego przemysłu stalowego. Nasz przemysł nie może również skorzystać ze zwolnień czy ulg dotyczących opłat na rzecz wsparcia OZE czy zakup tzw. kolorowych certyfikatów, które stanowią znaczną część ceny energii. Przepisy unijne dopuszczają takie zwolnienia dla branż energochłonnych do poziomu 85 proc. – W grudniu ubiegłego roku odbyło się spotkanie z udziałem przedstawicieli wszystkich europejskich zakładów ArcelorMittal. Przedstawiono wówczas zestawienie cen energii we wszystkich krajów UE. W Polsce jest ona najdroższa – zaznacza Lech Majchrzak
Tracimy własny rynek
Absurdalnie wysokie opodatkowanie energii oraz brak jakiegokolwiek rządowego wsparcia dla hutnictwa sprawia, że polski przemysł stalowy staje się coraz mniej konkurencyjny. Jak wynika z danych Hutniczej Izby Przemysłowo-Handlowej, w ubiegłym roku zużycie stali surowej w naszym kraju wzrosło o 17 proc. i wyniosło 12,19 mln ton. Z ożywienia na rynku nie korzystają jednak polskie zakłady stalowe, które systematycznie tracą rodzimy rynek. Import wyrobów stalowych w naszym kraju wzrósł w ostatnim roku o 12 proc. a eksport naszej stali za granicę spadł o 3 proc. To powoduje sytuację, w której nasze huty wykorzystują zaledwie ok. 70 proc. swoich mocy produkcyjnych, kiedy np. w Niemczech jest to 100 proc.
Polska stal przegrywa na własnym rynku konkurencję nie tylko z wyrobem sprowadzanym ze Wschodu, gdzie nie obowiązuje unijna polityka klimatyczno-energetyczna, ale również ze stalą sprowadzaną z krajów zachodniej Europy. – Naszą jedyną przewagą konkurencyjną są niskie koszty pracy, ale ogromna różnica w cenie energii sprawia, że to już nie wystarcza. Globalne firmy, takie, jak nasza, poważnie się zastanawiają, czy opłaca im się utrzymywać produkcję w Polsce, czy lepiej przenieść działalność gdzieś, gdzie energia jest tania, a koszty pracy jeszcze niższe – podkreśla wiceszef Solidarności w dąbrowskim AMP.
Łukasz Karczmarzyk
źródło foto:commons.wikimedia.org/Darwinek