Solidar Śląsko Dąbrow

Wideoweryfikacja? A komu to potrzebne?

Chyba jeszcze tak się nie zdarzyło, aby tak wielu Europejczyków cieszyło się z sukcesu Włochów. Owszem piłkarze z Półwyspu Apenińskiego bywali irytujący na różne sposoby. A to niegdyś uparcie stosując zabijające radość futbolu catenaccio, a to padając jak zabici na murawę po każdym kontakcie z przeciwnikiem. Brakowało tylko, żeby im z kącika ust ciekła czerwona farba, a ochraniacz na goleniach imitował otwarte złamanie. Te kabotyńskie elementy przetrwały do dziś, ale sędziowie nauczyli się już je ignorować, a Immobile jest w tym aktorskim fachu tak nieudolny i wręcz groteskowy, że momentami bywa to nawet zabawne.

Niemniej reprezentacja Italii na tych dziwnych, covidowych Mistrzostwach Europy zagrała naprawdę świetną piłkę. Szybką, ciekawą, różnorodną. To się po prostu dobrze oglądało. Ale nie to sprawiło, że tak wielu Europejczyków kibicowało w finale mistrzostw Włochom, a nie Anglikom. To Brytole sami sobie zgotowali ten los, powszechną niechęć. Przez przypadek terminarz turnieju, a przede wszystkim miejsca rozgrywek ułożone były pod nich, przez przypadek w meczu półfinałowym nurkujący w polu karnym Sterling był zdaniem sędziów faulowany, przez przypadek sędziowie VAR nie widzieli nurkowania, a sędzia główny nawet nie pobiegł tego sprawdzić na monitorze, bo chyba aż tak nie chciał się wygłupiać. I przez te wszystkie przypadki do finału przeszli Anglicy, a nie Duńczycy. O tym, że kibole angielscy oślepiali latarkami bramkarza Duńczyków, już nie wspominam. Powiedzieć, że to był skandal, to nic nie powiedzieć. Kibice widzieli, co tam się wyprawiało, a nikt nie lubi być robiony w bambuko. Fakt, że byli oszukiwani w tak ostentacyjny i ordynarny sposób, wzbudził ich słuszny gniew. W finale, mam graniczące z pewnością przekonanie, nie tyle za Włochami, ile przeciw Anglikom, była większość Europy. Kibicował, żeby Włosi utarli nosa Brytolom. Utarli i to trochę stonowało nastroje. Ale tylko trochę.

W dzisiejszych czasach, gdy nawet nie będąc na stadionie, każdy kibic dzięki kamerom może zobaczyć, czy sędzia myli się w obie strony, czy zasadniczo w jedną oraz czy jest uczciwym arbitrem, czy drukarzem, gniew narasta. Wiadomo, że to chwilowe. Wkrótce znika. Znowu ludzie się pocieszają, że „tym razem większych przekrętów chyba nie będzie”. I można zerknąć na klasyczny już mem z nosaczem sundajskim mówiącym, że „niby człowiek wiedzioł, ale się łudził”.

VAR okrzyknięto lekarstwem na sędziowskie pomyłki i szczerze mówiąc, po początkowych wątpliwościach, też stałem się entuzjastą tego narzędzia. W niektórych ligach sprawdzało się to lepiej, w innych gorzej, ale była to zupełnie nowa jakość. Użycie wideoweryfikacji ucinało domysły i dyskusje, a w każdym razie znacząco ograniczało. Nie wiem, czy to stało się specjalnie, czy przez przypadek, ale podczas tych mistrzostw spektakularnie uśmiercono VAR. Na oczach wszystkich europejskich kibiców. Od teraz już zawsze można będzie, w majestacie stanowionego przez UEFA prawa rzec, że to, co widziałeś Ty i tysiące innych kibiców, to złudzenie. Było tak, jak widziałem to ja i mój asystent. Koniec. Kropka.

Jeden z Drugą:)