Solidar Śląsko Dąbrow

W naszym regionie przybywa bezrobotnych

W lutym w powiatowych urzędach pracy w naszym województwie zarejestrowanych było 226 790 osób. To znacznie więcej, niż pod koniec ubiegłego roku, kiedy PUP-y informowały o ponad 205 tys. bezrobotnych. Tylko w styczniu i lutym po zasiłek zgłosiło się 21,3 tys. nowych osób.

Od połowy ubiegłego roku obserwujemy systematyczny wzrost bezrobocia w województwie śląskim. Takiej sytuacji w poprzednich latach nie było – ocenia dr Rafał Muster, socjolog z Uniwersytetu Śląskiego. Statystyki nie pozostawiają złudzeń, wzrost bezrobocia nie ma już charakteru sezonowego, tylko od połowy ubiegłego roku staje się niebezpiecznym trendem.

Utrata setek kolejnych miejsc pracy to efekt trwającego od czterech lat spowolnienia gospodarczego i biernej polityki gospodarczej rządu. Przykładem może być to, co stało się w fabryce Fiata w Tychach. Pod koniec ubiegłego roku zarząd tyskiego zakładu poinformował o zamiarze zwolnienia 1450 osób. Powodem redukcji było przeniesienie produkcji nowego modelu Fiata Panda do Włoch. Wcześniej przedstawiciele włoskich władz koncernu wielokrotnie podkreślali, że polscy pracownicy pracują najlepiej w Europie, są zdyscyplinowani i efektywni. Ostatecznie postanowili jednak ratować włoski, nie polski rynek pracy. Mimo to polski rząd wciąż nie dostrzega konieczności wprowadzenia sensownych przepisów pozwalających na utrzymanie miejsc pracy w przedsiębiorstwach odczuwających skutki kryzysu. Przygotowywana ustawa powiela błędy tej sprzed czterech lat, z której skorzystał niewielki odsetek przedsiębiorców.

Zwolnienia w Fiacie pociągnęły za sobą kolejne w spółkach kooperujących z fabryką – m.in w Johnson Controls i w Delfo Polska, a do tej pory motoryzacja była postrzegana jako jedna z najsilniejszych branż przemysłowych na Śląsku i w Zagłębiu. O stabilności nie można też już mówić w innych sektorach, będących podstawą gospodarki województwa śląskiego. Chodzi m.in. o hutnictwo i przemysł metalowy. Są to tzw. branże energochłonne. Tylko zakłady z branży hutniczej rocznie na energię elektryczną wydają 1,5 mld zł. Wbrew temu co można usłyszeć w mediach, w wielu krajach zachodnich przemysł, a szczególnie zakłady energochłonne, mogą liczyć na ulgi i zwolnienia podatkowe pozwalające na obniżenie kosztów związanych z zakupem energii.

Możliwości ochrony systemowej zakładów z braży energochłonnej trzeba szukać w dyrektywach unijnych, po które już znacznie wcześniej sięgnęły państwa tzw. starej Unii. Rząd Donalda Tuska z tych rozwiązań nie skorzystał. W Polsce ceny energii elektrycznej i gazu dla przedsiębiorstw należą do najwyższych w Europie. Dlatego, oprócz kryzysu gospodarczego, bezpośrednim zagrożeniem dla zakładów energochłonnych jest wprowadzenie unijnego pakietu klimatyczno-energetycznego, nakazującego producentom energii zakup uprawnień do emisji dwutlenku węgla. Tylko w pierwszym okresie obowiązywania pakietu, ceny energii elektrycznej wzrosną o ok. 30 proc. Dalszych podwyżek należy spodziewać się w kolejnych latach. W efekcie, w ciągu siedmiu lat, polska gospodarka może stracić pół miliona miejsc pracy. Pracodawcy, m.in. z hutnictwa już zapowiadają, że przeniosą produkcję na Wschód, do państw w których energia jest tańsza.

Gdy zacznie dochodzić do takich sytuacji, najwięcej miejsc pracy straconych zostanie w województwie śląskim. Jedno miejsce pracy w hucie, czy fabryce motoryzacyjnej generuje nawet 5 miejsc pracy w otoczeniu. Wśród nich są m.in. przedsiębiorstwa produkujące maszyny i podzespoły dla innych zakładów. W naszym regionie takie firmy zatrudniają kilkadziesiąt tysięcy osób.

Agnieszka Konieczny


Dodaj komentarz