Solidar Śląsko Dąbrow

Uschła sadzonka Bronka

Usechł Dąb Wolności zasadzony przez Bronisława Komorowskiego w czerwcu w Sopocie. Ta wiadomość w minionym tygodniu pojawiła się w wielu mediach. Oczywiście nie we wszystkich, a szczególnie nie w tych „zaprzyjaźnionych”. Wszak już na pierwszy rzut oka widać, że ów uschnięty dąb, na przekór swej martwej, bezlistnej kondycji, rzuca cień na wizerunek prezydenta. W internetach zaroiło się od komentarzy, że to jednak symboliczne wydarzenie, że jaki dąb, taka wolność, że prezydent nie dosłyszał, gdy doradcy szeptali: zielonym do góry, itp. Rozgorzały dyskusje na temat tego, kto mógł drzewko załatwić lub pod drzewkiem się załatwić, powodując uschnięcie rośliny. Czy to pies, czy człowiek, zwolennik partii wiadomej? A może to był wróg wewnętrzny z konkurencyjnej frakcji w grupie trzymającej władzę?

Żarty na bok, bo ta błaha w gruncie rzeczy sprawa ma – i tu się zgodzę z częścią komentatorów – jednak wymiar symboliczny. Pewien leśnik, wypowiadając się w mediach na temat przyczyn uschnięcia sadzonki, ocenił, że błędem kardynalnym było sadzenie dębu w czerwcu. Drzewka powinno się sadzić wczesną wiosną lub jesienią, inaczej szanse roślinki na przeżycie są nikłe, a ów Dąb Wolności przypuszczalnie nie przeżył nawet jednego dnia. Ale macherzy od prezydenckiej propagandy nie wzięli pod uwagę tego faktu. Nie przyszło im do głowy, że dla drzewka nie ma znaczenia, iż jest sadzone w okrągłą rocznicę pierwszych częściowo wolnych wyborów. Nie byli w stanie sobie wyobrazić, iż sadzonce koło liścia lata zaszczyt, że sam pan Bronisław Komorowski w glebie ją umieszcza. Zaprezentowali typową dla miejscowej elity władzy postawę – drzewo nie ma tu nic do gadania, my jesteśmy mądrzejsi i wiemy, co dla drzewa jest dobre. A dąb był uparty. W genach miał z dziada, pradziada i prapradziada Bartka zapisane, że w czerwcu się nie przyjmuje i się nie przyjął. Nawet częściowo.

Upartego drzewa nie przekonał nawet dar wymowy pana prezydenta. – Jestem przekonany, że ten dąb może rosnąć wspaniale przez następne dziesięciolecia, jeśli my będziemy o niego dbali, a nie wskazywali, że to ktoś inny ma zadbać o to, aby rósł w dalszym ciągu – tymi słowy prezydent zaklinał rzeczywistość podczas ceremonii sadzenia drzewka. A wyszło jak zwykle. Jak przy każdym eksperymencie władzy na żywym organizmie. Jedyne sadzenie, które jej się udaje, to sadzenie komunałów i karkołomnych metafor. Jakoś trudno być zdziwionym, że po takich przemowach nie tylko ręce opadają, ale i liście.

Przez dwa miesiące umierającym Dębem Wolności nikt się nie przejmował. Jednak gdy informacja o tym, że drzewo uschło, pojawiła się w mediach, reakcja była natychmiastowa. W środę ukazały się pierwsze publikacje. W nocy ze środy na czwartek uschnięty dąb usunięto i w jego miejsce wsadzono nowe, żywe jeszcze drzewko. To pokazuje, że obecna władza skłonna do lekceważenia wszystkiego i wszystkich, w jednej jedynej dziedzinie stara się reagować szybko – to jest dziedzina propagandy i przykrywania kolejnych wpadek. Ale i tu rezerwy się kończą.

W związku z tym mała podpowiedź dla piarowców prezydenta, którzy być może rozważają, aby w kolejną czerwcową rocznicę zorganizować ceremonię zbierania Żołędzi Wolności z Dębu Wolności. Otóż po pierwsze dąb potrzebuje około 50 lat, aby wydać pierwsze owoce, a po drugie żołędzie dojrzewają jesienią. Z tych owoców oraz kasztanów i zapałek można konstruować różne śmieszne zwierzątka i ludziki.

Jeden z Drugą:)
 

 

Dodaj komentarz