Urlop ojcowski to za mało
W ciągu ostatnich siedmiu lat liczba ojców korzystających z tzw. urlopu tacierzyńskiego wzrosła blisko dwunastokrotnie. W zeszłym roku na tym świadczeniu przybywało ponad 170 tys. panów. Ojcowie mają też do dyspozycji urlop rodzicielski, ale w praktyce decyduje się na niego tylko 1 proc. uprawnionych.
Od 2010 roku młodemu tacie przysługują dwa tygodnie urlopu ojcowskiego, zwanego też urlopem tacierzyńskim. Obecnie należy z niego skorzystać zanim dziecko skończy 24 miesiące, na początku było to tylko 12 miesięcy. Urlop ojcowski jest niezależny od innych świadczeń i może zostać wybrany w tym samym okresie, w którym mama przebywa na urlopie macierzyńskim lub rodzicielskim. – Urlop ojcowski bardzo się przydaje na przykład w sytuacji, gdy mama wróciła już do pracy, a dziecko zachoruje i nie może iść do żłobka. Szkoda tylko, że trzeba wykorzystać od razu cały tydzień. Dużo lepszym rozwiązaniem dla pracujących rodziców byłaby możliwość wybierania tacierzyńskiego po jednym dniu – mówi pan Michał z Chorzowa, ojciec dwuletniej Agnieszki.
Urlop ojcowski cieszy się coraz większą popularnością wśród ojców. Jak wynika z danych Zakładu Ubezpieczeń Społecznych w zeszłym roku skorzystało z niego 174 tys. osób, to o 20 proc. więcej niż rok wcześniej. W 2011 roku, czyli rok po wejściu tego uprawnienia w życie, na urlopie ojcowskim przebywało zaledwie 15 tys. panów.
Mama lub tata
Zgodnie z nowelizacją Kodeksu pracy obowiązującą od 2016 roku urlop macierzyński w wymiarze 20 tygodni przypisany jest tylko mamie. Po jego zakończeniu rodzice mają prawo do 32 tygodni urlopu rodzicielskiego, którym mogą swobodnie dysponować. W całości może zostać wybrany tylko przez matkę lub tylko przez ojca. Rodzice mogą z niego korzystać równocześnie przez 16 tygodni lub się nim podzielić – 8 tygodni dla mamy, następnych 8 dla taty i kolejnych 16 znów dla mamy. W tym przypadku ostatnią część, wynoszącą 16 tygodni, można przesunąć „na później”, ale trzeba z niej skorzystać do końca roku kalendarzowego, w którym dziecko skończy 6 lat.
Martwy przepis
Jednak, jak wynika z danych ZUS, młodzi ojcowie bardzo rzadko korzystają z urlopu rodzicielskiego. W 2017 roku na tym świadczeniu przebywało tylko 4,2 tys. panów, czyli niewiele ponad jeden proc. uprawnionych. W porównaniu z rokiem 2016 liczba ojców korzystających z urlopu rodzicielskiego nie uległa zmianie. To pokazuje, że z wielu powodów przepis dotyczący urlopu rodzicielskiego jest martwy. Wprawdzie dziecko potrzebuje kontaktu zarówno z matką jak i ojcem, którego roli w wychowaniu nie można bagatelizować, ale w pierwszych miesiącach po urodzeniu więź z matką jest silniejsza. Z tego względu to właśnie ona przebywa na urlopie macierzyńskim, a potem w zdecydowanej większość przypadków na urlopie rodzicielskim. Inną kwestią są względy ekonomiczne. Na urlop rodzicielski decydują się ci ojcowie, których partnerki zarabiają znacznie więcej, ale takie sytuacje należą do rzadkości.
Tylko dwa dni
Rodzice wychowujący dziecko, które nie ukończyło 14 lat mają też prawo do dwóch dni opieki w roku kalendarzowym. Opieka przysługuje ojcu na takich samych zasadach co mamie i może zostać wybrana także w przeliczeniu na godziny. Jeżeli rodzic ma zaplanowaną wizytę z dzieckiem u lekarza, która zajmie dwie godziny, nie musi poświęcać na ten cel całego dnia opieki. Trzeba jednak pamiętać, że opieka maksymalnie może wynieść 16 godzin, czyli dwie dniówki robocze, a rodzice muszą wcześniej zadeklarować w zakładzie pracy, które z nich będzie z niej korzystało. Takie świadczenie na pewno jest potrzebne, ale wymiar opieki nie jest uzależniony od liczby dzieci w rodzinie. Dwa dni przysługują zarówno rodzicom wychowującym jedno dziecko, jak i rodzinom wielodzietnym. Dla tych ostatnich jest to zbyt mało, by pozałatwiać wszystkie sprawy związane z potrzebami każdego z dzieci.
Agnieszka Konieczny
źródło foto:pixabay.com/CC0
źródło foto:pixabay.com/CC0