Solidar Śląsko Dąbrow

Trzy góralskie prawdy

Jak mawiał ks. Józef Tischner według góralskiej teorii poznania są trzy prawdy: święta prawda, tyż prawda i gówno prawda. Tuż przed rozpoczęciem Igrzysk Olimpijskich w Londynie na głównej stronie jednego z największych portali internetowych można było przeczytać tekst wyróżniony ogromnym nagłówkiem o treści: „Czy uda nam się przełamać klątwę Pekinu i Sydney”.Autorom artykułu chodziło o to, że Polscy sportowcy na dwóch ostatnich olimpiadach zdobyli zaledwie 10 medali. Jak wiadomo tym razem oczekiwania były dużo większe, a apetyty po oszałamiającym sukcesie polskich piłkarzy na Euro 2012 zaostrzone. Poza tym rozgrywane w stolicy Anglii igrzyska są pierwszą tego typu imprezą pod rządami wybitnej ekspertki od sportów wszelakich ministry doktory Joanny Muchy.

To po prostu musiało się udać. Musiało, ale jak dotąd się nie udaje i już raczej nie uda. Kolejni nasi faworyci odpadają w przedbiegach, a medalowi pewniacy rzadko ocierają się o pierwszą dziesiątkę. Co na to ministra doktora? W jednym z wywiadów serię porażek Polaków skwitowała krótko: „zabrakło szczęścia”. To nic, że nasz złoty medalista w podnoszeniu ciężarów Adrian Zieliński skarży się, że w klubie musi ćwiczyć oponami wypełnionymi cementem, bo innego sprzętu nie ma. To nic, że większość naszych sportowców o warunkach przygotowań do igrzysk, jakie mieli ich koledzy z innych krajów, może tylko pomarzyć. Pani minister nie ma sobie nic do zarzucenia.

Co to ma wspólnego z góralską mądrością o trzech prawdach? Ano to, że po kilku dniach igrzysk i serii kompromitacji naszych atletów na tym samym portalu, który wcześniej pisał o klątwie 10 medali, pojawił się równie ogromy nagłówek o treści: „Czy uda nam się powtórzyć sukces z Pekinu” Tak oto w kilka dni klątwa zamieniła się w sukces i cel do osiągnięcia. Wiadomo przecież, że w naszym fajnym kraju rządzonym przez fajnych ludzi nawet tak mało istotnej w gruncie rzeczy sprawy, jak sportowa klęska nie można nazwać wprost porażką. Porażki mogłyby zaburzyć w narodzie poczucie fajności, a to nikomu do szczęścia nie jest przecież potrzebne.

Korzystając z olimpijskiego amoku, który przyszedł w sukurs rządzącym zaraz po amoku związanym z Euro 2012, minister finansów cichaczem zamierza zabrać z Funduszu Rezerwy Demograficznej prawie 3 mld zł. To już trzeci w ostatnich latach skok ekipy Donka i Jacka Wicka na Fundusz, w założeniu będący finansową rezerwą na czasy prawdziwego kryzysu demograficznego, który bez skutecznej polityki prorodzinnej niechybnie nas czeka.
Zapewnienia rządu, że dla naprawy systemu ubezpieczeń wystarczy zabrać nam pieniądze z OFE i podnieść wiek emerytalny, okazały się być trzecią z góralskich prawd, bo pieniędzy jak brakowało, tak brakuje.

Za to pierwszą, czyli świętą prawdą jest, że za kilkanaście lat, kiedy pieniądze z Funduszu Rezerwy Demograficznej będą nam naprawdę potrzebne, będziemy mieli poważny problem. Niestety tę prawdę wiodące media, jak jeden mąż przemilczały. Po co psuć ludziom nastrój. Są wakacje, olimpiada. Jest fajnie. 
Trzeci z czwartą:)
 

Dodaj komentarz