Solidar Śląsko Dąbrow

Trzecia izba parlamentu

Wbrew jazgotowi tzw. „obrońców demokracji” Trybunał Konstytucyjny od zawsze był instytucją upolitycznioną W obecnej konstrukcji bardziej niż strażnika praworządności przypomina trzecią izbę parlamentu posiadającą ogromną władzę mimo braku demokratycznego mandatu.

W ubiegłym roku za rządów koalicji PO-PSL nie wykonano 15 orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego. Od 2008 niewykonanych orzeczeń TK uzbierało się już 49. Dlaczego wówczas nikt nie krzyczał o zamachu na Konstytucję i autorytaryzmie wprowadzanym przez rządzących? Otóż tak naprawdę dzisiejsi „obrońcy demokracji” i przedstawiciele establishmentu doskonale wiedzą, że Trybunał Konstytucyjny nigdy nie był w pełni niezależną od polityków instytucją strzegącą demokratycznych standardów. Wręcz przeciwnie. TK przez wszystkie ekipy rządzące jest traktowany jako kolejny ośrodek władzy i narzędzie twardej walki politycznej.

Świadczą o tym chociażby życiorysy byłych i obecnych sędziów TK. Dla przykładu obecny prezes tej instytucji od wielu lat jest związany ze środowiskiem Platformy Obywatelskiej. Już w 2005 roku był kandydatem tej partii na stanowisko Rzecznika Praw Obywatelskich. Jego kandydatura została dwukrotnie odrzucona najpierw w czerwcu przez Sejm, a następnie w lipcu przez zdominowany przez SLD Senat. Rządząca wówczas lewica, której przedstawiciele dzisiaj idą w pierwszych szeregach „marszów w obronie demokracji,” argumentowała wówczas, że jest to kandydat zbyt polityczny.

W obecnym systemie sędziowie TK są wybierani przez Sejm bezwzględną większością głosów na dziewięcioletnią kadencję. Innymi słowy każda kolejna ekipa rządząca umieszcza w trybunale „swoich” sędziów, których urzędowanie trwa ponad dwa razy dłużej niż kadencja Sejmu, a więc często również po przejęciu władzy przez inna opcję polityczną.

Z tym problemem uporano się w większości zachodnich demokracji. W Stanach Zjednoczonych o konstytucyjności prawa orzeka Sąd Najwyższy. Jego członkowie są wyznaczani przez prezydenta, a ich kandydaturę musi zatwierdzić Senat. Co najistotniejsze, kadencja sędziego nie jest ograniczona czasowo. Z reguły służą oni do momentu, gdy wiek lub pogarszający się stan zdrowia skłoni ich do dobrowolnego odejścia na emeryturę. To sprawia, że Sąd Najwyższy w USA jest organem naprawdę niezależnym od polityków, a w jego skład wybierane są osoby cieszące się prawdziwym, a nie medialnym autorytetem.

W Niemczech skład Federalnego Trybunału Konstytucyjnego jest wybierany po połowie przez obie izby parlamentu. Bundestag wyłania sędziów w wyborach pośrednich przy pomocy Komisji Wyboru Sędziów Federalnego Trybunału Konstytucyjnego liczącej 12 członków, z których co najmniej 8 musi zaaprobować kandydaturę. Z kolei Bundesrat wybiera sędziów większością 2/3 głosów ogólnej liczby swych członków. Dzięki takiej procedurze kandydatury poszczególnych sędziów muszą być wynikiem kompromisu pomiędzy głównymi siłami politycznymi. U nas wystarczą głosy posłów partii lub koalicji sprawującej władzę w danej chwili.

Nie ulega wątpliwości, że obecny kształt polskiego Trybunału Konstytucyjnego wymaga gruntownej przebudowy. Inaczej pokusa obsadzania TK „swoimi” zawsze będzie zbyt silna dla aktualnie rządzących, bez względu na to, z jakiej opcji politycznej będą się wywodzić.

Andrzej Piwczak
źródło foto:commons.wikimedia.org/Joanna Karnat

 

 

Dodaj komentarz