Solidar Śląsko Dąbrow

Trump skończył wojnę z węglem

Dekret prezydenta Donalda Trumpa „o niezależności energetycznej” cofa antywęglowe regulacje wprowadzone przez administrację jego poprzednika Baracka Obamy. USA całkowicie zmienia podejście do kwestii redukcji CO2. Od teraz będzie dążyć do produkcji czystej energii, ale w oparciu o krajowe nośniki, czyli m.in. węgiel. 
 
Przed tygodniem, 28 marca w siedzibie Federalnej Agencji Ochrony Środowiska w Waszyngtonie prezydent Trump w towarzystwie górników z Zachodniej Wirginii podpisał rozporządzenie wykonawcze unieważniające tzw. Plan Czystej Energii, wprowadzony w 2015 roku przez administrację Obamy. – Moja administracja kładzie kres wojnie z węglem. Nasz węgiel będzie naprawdę czysty. Czynimy historyczne kroki, aby zdjąć restrykcje nałożone na amerykańską energetykę, zakończyć wtrącanie się rządu i unieważnić przepisy zabijające miejsca pracy – mówił Donald Trump. 
 
Oprócz zniesienia ograniczeń dotyczących emisji gazów cieplarnianych w elektrowniach, dekret podpisany przez Trumpa likwiduje wprowadzone ponad rok temu moratorium na nowe dzierżawy ziem federalnych pod wydobycie węgla, a także m.in. zakłada poluzowanie przepisów dotyczących szczelinowania hydraulicznego mających kluczowe znaczenie dla eksploatacji gazu łupkowego. 
 
Prezydent Trump podkreślił podczas konferencji towarzyszącej podpisaniu dekretu „o niezależności energetycznej”, że jego administracja będzie dążyć do zniesienia regulacji ograniczających swobodę ekonomiczną poszczególnych stanów. Stany mają decydować, jaki model energetyki jest dla nich najkorzystniejszy. Dodał, iż produkcja energii będzie się rozwijać i zwiększać, tworząc miejsca pracy także przy budowie infrastruktury i przemysłu w myśl zasady, że zamiast importować produkty z zewnątrz, należy je produkować w USA.
 
Jak wskazuje ekspert ds. polityki klimatycznej Zbigniew Gidziński, dekret prezydenta Trumpa stanowi całkowite przewartościowanie podejścia rządu USA do kwestii redukcji emisji dwutlenku węgla. – Dekret Trumpa wytycza nową metodę walki z ociepleniem klimatu. Ma ona polegać na tym, że zamiast przeznaczać ogromne pieniądze na finansowanie technologii OZE w celu wyeliminowania energetyki konwencjonalnej, należy inwestować w nowe, czyste technologie w oparciu o krajowe surowce energetyczne – wskazuje Gidziński. – Trump słusznie zauważył, że dotychczasowy model polityki redukcji emisji CO2 zwłaszcza w przypadku Unii Europejskiej doprowadził wyłącznie do ucieczki przemysłu do biednych krajów, gdzie żadne ograniczenia klimatyczne nie obowiązują. W efekcie globalna emisja CO2 i tak rośnie, bo w tych krajach nikt nie przejmuje się ekologią, a Unia Europejska traci potencjał gospodarczy, konkurencyjność i miejsca pracy – dodaje. 
 
Radykalna zmiana amerykańskiej polityki klimatycznej stawia pod znakiem zapytania przyszłość tzw. „Porozumienia Paryskiego” przyjętego w grudniu 2015 roku podczas konferencji klimatycznej COP21. Przypominijmy, Unia Europejska zadeklarowała w Paryżu bardzo ambitne cele redukcji CO2, znacznie bardziej rygorystyczne od innych wielkich gospodarek. – UE liczyła, że kiedy sama weźmie na siebie ambitne zobowiązania, inni pójdą jej śladem. To się jednak nie dzieje. Dekret prezydenta Trumpa jest tego ewidentnym przykładem – podkreśla Gidziński. 
 
Czy zmiana polityki USA w kwestiach klimatycznych może być szansą dla Polski na renegocjacje unijnych regulacji w tym zakresie, które stanowią ogromne zagrożenie dla naszej gospodarki? W ocenie Zbigniewa Gidzińskiego będzie to możliwe wyłącznie wówczas, gdy opracujemy krajową, długofalową politykę klimatyczno-energetyczną, która, podobnie jak amerykańska, będzie zakładać osiągnięcie celów redukcyjnych nie poprzez eliminację energetyki konwencjonalnej, ale rozwój nowoczesnych technologii wykorzystywania własnych nośników energii. Nośnikiem, którego w naszym kraju mamy pod dostatkiem, jest węgiel. – Gdybyśmy mieli taką długofalową politykę i byli w tej kwestii aktywni, konsekwentni i stanowczy, myślę że w końcu przebilibyśmy się z naszymi argumentami. Tymczasem obecnie takiej polityki brakuje. Pokazuje to znakomicie projekt nowelizacji dyrektywy o  handlu emisjami EU ETS przyjęty w skrajnie niekorzystnym dla naszej gospodarki kształcie. Niestety w kwestii polityki klimatycznej UE polski rząd interweniuje doraźnie, przeważnie wówczas, kiedy proces decyzyjny jest w końcowym etapie i nie da się już zbyt wiele zmienić. Wtedy zazwyczaj  obrażamy się na wszystkich i staramy wszystko wetować. Takie postępowanie tylko osłabia naszą pozycję, bowiem jest traktowane jako skrajnie niepoważne, a ponadto szereguje nas wśród krajów, które nie potrafią być solidarne – podkreśla ekspert ds. polityki klimatyczno-energetycznej. 
 
Łukasz Karczmarzyk
źródło foto:whitehouse.gov
 

Dodaj komentarz