Solidar Śląsko Dąbrow

Trudne miesiące, trudny rok

Kończący się 2012 rok był bardzo trudny dla zakładów pracy i pracowników w naszym regionie. Niestety prognozy związkowców z większości branż na przyszły rok również nie są optymistyczne.

O swoje miejsca pracy obawiają się hutnicy. Od stycznia 2013 roku zaczną obowiązywać zapisy unijnego pakietu klimatyczno-energetycznego, a to oznacza poważne kłopoty dla polskich przedsiębiorstw energochłonnych. Już dzisiaj nasze zakłady przemysłowe płacą za energię najwięcej w Europie. – Gospodarka cały czas słabnie, a wszystkie zakłady z branży pracują poniżej swoich mocy produkcyjnych. Dlatego najbardziej obawiam się kolejnych przerw w produkcji i dalszych zwolnień w polskich hutach – mówi Michał Karlik, przewodniczący Solidarności w Hucie Buczek.

Kryzys w przemyśle motoryzacyjnym
Kolejną branżą, która bardzo dotkliwie odczuwa skutki spowolnienia gospodarczego, jest motoryzacja. Masowe zwolnienia w tyskim Fiacie i ograniczenie produkcji w fabryce Opla w Gliwicach, a także kryzys europejskiego przemysłu samochodowego, to złe wróżby dla tysięcy pracowników firm produkujących części i podzespoły dla dużych fabryk motoryzacyjnych. Sosnowiecki Bitron, jak większość zakładów z tej branży, kończy rok przerwą produkcyjną. Część pracowników jest na płatnych lub bezpłatnych urlopach, pozostali pracują przy inwentaryzacji. – Obawiamy się zwolnień, nieprzedłużania umów pracownikom zatrudnionym na czas określony oraz tego, że w naszym zakładzie pojawią się kolejne firmy zewnętrzne. Kiedyś Bitron zatrudniał 1000 osób. Dzisiaj jest to tylko 600 pracowników i drugie tyle z firm zewnętrznych – mówi Izabela Będkowska, przewodnicząca MOZ NSZZ Solidarność w Bitronie.

Bitron oprócz podzespołów dla motoryzacji produkuje również części dla przemysłu AGD. Większość produkcji sosnowieckiego zakładu trafia na eksport. – Dzięki temu nie jesteśmy uzależnieni od tego, co dzieje się we Fiacie. Jednak gdy w Tychach zostanie ograniczona produkcja, my też to odczujemy – mówi przewodnicząca i dodaje, że w przyszłym roku cała branża motoryzacyjna oczekuje przede wszystkim realnego wsparcia ze strony rządu. – Niemcy czy Francuzi potrafili ochronić swoje zakłady motoryzacyjne. Włoski rząd wymógł na koncernie Fiata, aby nowa generacja Pandy była produkowana we włoskich fabrykach. U nas przedstawiciele rządu mówią, że ludzie zwalniani z tyskiego Fiata mogą poszukać pracy w Czechach – podkreśla Izabela Będkowska.

Niepewność pracowników handlu
Niskie płace i brak stabilności zatrudnienia to z kolei największe bolączki osób zatrudnionych w handlu. – W tym roku część z nas dostała niewielkie podwyżki, za to wszystkim obcięto premie. Od dwóch lat w Jysku trwa cięcie etatów. Ludzie z całego etatu przechodzą na trzy czwarte i połówki. Starych pracowników zatrudnionych na stałe, zastępuje się nowymi, którzy pracują w niepełnym wymiarze godzin i oczywiście na podstawie umów na czas określony. Pierwsza umowa jest z reguły na rok, a kolejna na pięć lat. Człowiek niby ma pracę, ale o zaplanowaniu czegokolwiek nie ma mowy – zaznacza Przemysław Kowalski. Sytuację pracowników handlu pogorszy się jeszcze bardziej, jeżeli w życie wejdą zapowiadane zmiany w Kodeksie pracy, dotyczące m.in. uelastycznienia czasu pracy. – Już teraz niektórzy pracodawcy wykorzystują przepisy do granic możliwości, a często je naginają. Coraz więcej jest umów śmieciowych i agencji pracy, ludzie wzywani są na telefon i nikt nie przejmuje się czasem pracy. Państwowa Inspekcja Pracy ma bardzo ograniczone możliwości egzekwowania prawa. Pracodawca dostanie parę złotych mandatu i będzie dalej łamał prawo, bo mu się to po prostu opłaca – mówi Kowalski.

Obawy w służbie zdrowia
W służbie zdrowia 2012 rok upłynął pod znakiem likwidacji placówek medycznych i przekształceń własnościowych kolejnych szpitali. Według danych GUS pracownicy służby zdrowia w tym roku stanowili jedną z najliczniejszych grup nowych bezrobotnych. – Pojawia się też wielka obawa o miejsca pracy w moim macierzystym szpitalu – mówi Elżbieta Żuchowicz, przewodnicząca Solidarności w Szpitalu Specjalistycznym w Dąbrowie Górniczej. – Kluczowe dla poprawy sytuacji polskich pracowników i wstrzymania wzrostu bezrobocia mogłoby być rozpoczęcie rzeczywistego dialogu między rządem i stroną społeczną. Dlatego z nadzieją podchodzę do działań podejmowanych przez Solidarność. Albo rząd będzie słuchał naszych propozycji i zacznie rozwiązywać problemy, albo trzeba będzie wyjść na ulice – mówi Żuchowicz.

Potrzebna jest społeczna solidarność
– Empatia. To słowo powinno być dla nas wszystkich najważniejsze w Nowym Roku – podkreśla Andrzej Powała, szef Solidarności w kopalni Budryk w Ornontowicach. – Chodzi o to, by pracownicy silnych branż, takich jak np. górnictwo umieli zrozumieć tych, którzy teraz tracą miejsca pracy i ich wspierać – wyjaśnia. Jego zdaniem, jeśli ludzie nie zaczną wymagać sami od siebie i w dalszym ciągu będą przerzucać odpowiedzialność na innych, czekając aż ci inni coś za nich zrobią, to nic się nie zmieni. – Walczyliśmy o wstrzymanie zmian w systemie emerytalnym. W Polsce pracuje kilkanaście milionów ludzi, a pod wnioskiem referendalnym podpisało się 2,5 miliona. Gdzie byli pozostali? Wszyscy powinniśmy się uderzyć w pierś i zacząć organizować pod jednym sztandarem społecznej solidarności – dodaje Powała.

Agnieszka Konieczny, Łukasz Karczmarzyk

Dodaj komentarz