To granat, który rozwali partiokrację
Ostatnie sondaże dają Panu nawet ponad 10 proc poparcia. Wierzy Pan w zwycięstwo w wyborach prezydenckich?
– Kiedy wchodzisz na ring, to chcesz wygrać. Nie idziesz po to, żeby dostać bombki, tylko żeby pokonać przeciwnika. To po pierwsze. Po drugie, im więcej uda nam się zgromadzić głosów przy urnach 10 maja, tym szybszy będzie proces przywrócenia państwa obywatelom, zmiany Konstytucji, zmiany ustroju państwa poprzez wprowadzenie jednomandatowych okręgów wyborczych w wyborach do Sejmu. To, co do tej pory udało się osiągnąć, to nie jest mój sukces, tylko obywateli. Ja jestem tylko spoiwem, które łączy tych wszystkich ludzi i środowiska, które zdają sobie sprawę, że obecny system jest po prostu zły.
JOW-y wystarczą, aby ten system zmienić?
– JOW-y to początek, to granat, który rozwali tę partiokrację, tę wszechwładzę partyjnych klanów. W obecnym systemie polityk jest panem obywatela w dodatku za tego obywatela pieniądze. Posłowie nie boją się wyborców tylko partyjnego wodza, bo to on umieszcza ich na listach wyborczych. Ja walczę o stworzenie systemu, w którym obywatel jest pracodawcą polityka i może tego polityka odwołać, kiedy ten się nie sprawdzi. To obywatel, a nie partyjny wódz ma decydować, kto będzie go reprezentował w Sejmie.
Dzisiaj tak nie jest?
– Oczywiście, że nie. Mamy do czynienia z jakąś neoarystokracją, która uwłaszczyła się na narodzie i od 26 lat wybiera spomiędzy siebie, kto przez następne 4 lata będzie łupił obywateli. W sytuacji, gdy wodzowie partyjni układają listy przed wyborami do Sejmu, już przed pójściem do urn możemy w przybliżeniu powiedzieć, kto w tym Sejmie po wyborach zasiądzie.
Sam prezydent nie wystarczy do zmiany systemu…
– Prezydent może zainicjować taką zmianę. Ma możliwość rozpisania referendum ogólnokrajowego za zgodą Senatu, ma inicjatywę ustawodawczą, ma możliwość zwołania Rady Gabinetowej i przede wszystkim vetowania antyobywatelskich i antyspołecznych ustaw. Po wyborach prezydenckich kolejnym celem są jesienne wybory parlamentarne i stworzenie szerokiego ruchu obywatelskiego, podkreślam: ruchu, a nie partii, który wprowadziłby jak największą liczbę przedstawicieli do parlamentu. Silna grupa parlamentarna będzie mogła współpracować z prezydentem i skutecznie domagać się zmian ustrojowych.
Sporą część kampanii spędził Pan na Wyspach Brytyjskich. Spotykał się pan z emigrantami. Co mówili ci ludzie?
– Oni płakali, że chcą wracać do Polski, ale nie mają do czego. No bo do czego oni mają wracać? Do umów śmieciowych? Do opodatkowania pracy na poziomie 60 proc., żeby wystarczyło na kilometrówki, zegarki i obsługę partyjnych klanów? Kiedy po klęsce Powstania Listopadowego z Polski wyjechało kilkadziesiąt tysięcy ludzi, nazwano to Wielką Emigracją. Teraz za chlebem do Anglii czy Irlandii wyemigrowało trzy miliony Polaków. Tam pracują, tam rodzą dzieci. Te dzieci jeszcze będą mówić po polsku, wnuki już bardzo mało, a prawnuki wcale. To już nie jest emigracja, to jest rozłożona w czasie eksterminacja narodu.
Pańscy konkurenci obiecują, że jeśli zostaną wybrani, ludzie, którzy wyemigrowali, zaczną wracać do kraju…
– Mówić i obiecywać można różne rzeczy, ale bez zmiany systemu jakiekolwiek prospołeczne i proobywatelskie reformy nie mają szans na realizację. Dopiero po rozgonieniu tej partyjnej sitwy, która łupi obywateli, można będzie ograniczyć opodatkowanie pracy i rozpocząć odbudowę gospodarczą, z udziałem państwa jako aktywnego podmiotu w gospodarce rynkowej, odbudowę przemysłu dającego miejsca pracy.
Reindustrializacja, czyli odbudowa przemysłu w Polsce i aktywna rola państwa w gospodarce to również są jedne z głównych postulatów Solidarności…
– Ja jestem wolnorynkowcem, ale takim, który uważa, że prawa pracownicze powinny być szczególnie chronione, bo inaczej ten wolny rynek zmienia się w wolnoamerykankę. Jeżeli związki zostałyby spacyfikowane, to nie ma szans na uratowanie resztek polskiej gospodarki i polskiego przemysłu. Choćby wydarzenia na Śląsku sprzed kilku miesięcy pokazały, że gdyby nie związki zawodowe, nie było by już w Polsce górnictwa. Co do tego nie mam żadnych wątpliwości.
Z Pawłem Kukizem, kandydatem na prezydenta RP rozmawiał Łukasz Karczmarzyk