Tam rodziła się Solidarność
Baliśmy się, ale wierzyliśmy w sukces – mówi Euzebiusz Bogdanik, jeden z uczestników jastrzębskich strajków w 1980 roku, zaangażowany w zaopatrzenie protestujących górników w żywność oraz przekazywanie informacji między kopalniami
– Po przyjściu do pracy zastałem tłumy ludzi z pierwszej i drugiej zmiany zgromadzone na cechowni. Oddział kolejowy, na którym pracowałem, również nie podjął pracy i załoga włączyła się do strajku. Poszliśmy z kolegami na cechownię. Strajkujący górnicy przywitali nas brawami. Niektórzy mieli łzy w oczach. Na bramie wisiały biało-czerwone fl agi, a niektórzy, nie wiadomo skąd, mieli na rękawach biało-czerwone opaski. Od tamtej chwili kopalnia była w rękach załogi – tak początek strajku w jastrzębskiej kopalni Moszczenica wspomina Euzebiusz Bogdanik, maszynista z oddziału kolejowego, należącego do Zakładu Transportu Kolejowego i Gospodarki Kamieniem w Boguszowicach, który obsługiwał kopalnie wchodzące w skład ówczesnego Rybnickiego Okręgu Węglowego.
Kopalnia Moszczenica była kolejnym śląskim zakładem, który przyłączył się do sierpniowych strajków. Wcześniej, w nocy z 27 na 28 sierpnia stanął Manifest Lipcowy. Następne były m.in. kopalnie Borynia, ZMP, 1 Maja i Jastrzębie. Górnicy solidaryzowali się ze stoczniowcami strajkującymi na Wybrzeżu, ale zgłosili także postulaty branżowe i zakładowe. Domagali się przede wszystkim zniesienia czterobrygadowego systemu pracy, wprowadzenia wolnych sobót i niedziel oraz poprawy bezpieczeństwa. – Oni mieli naprawdę dość, pracowali przez siedem w dni w tygodniu, nikt się z nimi nie liczył. W kopalniach dochodziło nawet do 300 wypadków rocznie – mówi Euzebiusz Bogdanik.
Wsparcie od ludzi
Siłą, która napędzała strajkujących, była wzajemna solidarność oraz świadomość, że wspierają ich mieszkańcy miasta. Kiedy w kopalni Moszczenica dyrekcja zamknęła zakładowe stołówki, górnicy postanowili zorganizować zbiórkę pieniędzy na jedzenie. – Od Komitetu Strajkowego dostaliśmy samochód i kierowcę. Zaczęliśmy wyjeżdżać na miasto i robić zakupy. Towarów w sklepach było niewiele, wszędzie stały kolejki. Mieliśmy na rękawach biało-czerwone opaski, ludzie nas rozumieli, przepuszczali nas, nawet sami kupowali żywność i wkładali ją do naszych koszy. Po południu w pierwszym dniu strajku zorganizowaliśmy drugi rzut żywności i zawieźliśmy ją do kopalni Manifest Lipcowy – wspomina Bogdanik.
Podkreśla, że ogromne znaczenie miało też wsparcie jastrzębskich kapłanów. Ks. Henryk Białas, który w 1980 roku był wikariuszem w parafii Najświętszej Maryi Panny Matki Kościoła, tak zapamiętał początek protestów. – Najbardziej utkwił mi w pamięci pierwszy dzień strajku na KWK Manifest Lipcowy. Przed rozpoczęciem porannej mszy świętej przyszła do kościoła delegacja górników, którzy poinformowali nas o sytuacji na kopalni. Chcieli, aby przekazać tę wiadomość mieszkańcom miasta i udzielić im wsparcia. W ciągu najbliższych dni kursowaliśmy jak karetka pogotowia, jeżdżąc od kopalni do kopalni – wspomina ks. Białas.
Wiara w zwycięstwo
Euzebiusz Bogdanik zaangażował się również w przekazywanie informacji między kopalniami. – Telefony były wyłączone, więc wykorzystywaliśmy lokomotywę i tory. Rozwoziliśmy ulotki, zdawaliśmy relacje z tego, co dzieje się w kopalniach, znaleźliśmy sposób na przeciwstawienie się propagandzie władzy – opowiada. Jego zdaniem atmosfery tamtych dni nie da się zapomnieć. – Do dzisiaj pamiętam twarze i oczy tych ludzi. Zdarzały się momenty zwątpienia, ale wiara w sukces była silniejsza. Pamiętam zdecydowane zachowanie i pewny ton Tadka Jedynaka. Strona rządowa miała świadomość, tego co wydarzyło się w Gdańsku i w Szczecinie, i powoli spuszczała powietrze – dodaje.
Alina Kuboszek, nauczycielka historii z Jastrzębia-Zdroju i jedna z autorek publikacji „Nasza Solidarność Jastrzębie Rok Pierwszy” zwraca uwagę na odwagę strajkujących. – Oni wiedzieli, co może im grozić ze strony komunistycznej władzy, a mimo to strajkowali. Bardzo się bali, ale robili to dla swoich dzieci – mówi. Jest przekonana, że poglądy bohaterów tamtych wydarzeń nie zmieniły się, dzisiaj postąpiliby tak samo.
Agnieszka Konieczny
(w tekście wykorzystano fragmenty publikacji pt. „Nasza Solidarność Jastrzębie Rok Pierwszy”)