Solidar Śląsko Dąbrow

Tak traktują ludzi w BMZ

Mobbing, wyrzucanie z pracy za zapisanie się do związku zawodowego, za zwolnienie lekarskie czy za dni wolne na opiekę nad dzieckiem – to zdaniem pracownic zakładu BMZ Poland w Gliwicach norma w tym zakładzie. Ponad 90 proc. zatrudnionych w firmie to kobiety, spora część z nich to matki samotnie wychowujące dzieci.

Gliwicki zakład produkujący akumulatory, baterie i zasilacze przemysłowe powstał w 2010 roku. Spółka jest częścią międzynarodowego koncernu BMZ, który posiada oddziały w kilkunastu krajach na całym świecie. Jak przekonuje Alina Rączkowska, przewodnicząca zakładowej Solidarności, to, że firma ma zachodniego właściciela nie oznacza, że obowiązują w niej zachodnie standardy pracy. – Nieraz zdarzało się, że ktoś został zwolniony dlatego, że zachorował lub wziął opiekę nad dzieckiem. Gdy rosną zamówienia, pracujemy po 12 godzin i nikogo wtedy nie obchodzi, że ktoś jest np. samotną matką. Z kolei, gdy pod koniec zeszłego roku pracy było mniej, zostaliśmy wysłani na tygodniowe bezpłatne urlopy. Przełożeni mówią wprost: jak coś ci się nie podoba, to drzwi są otwarte – mówi przewodnicząca.

Wynagrodzenia szeregowych pracownic BMZ wynoszą od 1650 do 1700 zł brutto, czyli niewiele więcej od płacy minimalnej. Większość zatrudnionych nie ma stałych umów. Jeszcze do niedawna oprócz podstawy pracownikom przysługiwała niewielka premia i dodatki funkcyjne. – W lutym zastąpiono je uznaniową premią. W teorii są wyznaczone kryteria premiowania, ale w praktyce dodatkowe pieniądze dostają ci, którzy dobrze żyją z liderkami – zaznacza przewodnicząca. Centrala BZM znajduje się w niemieckim Karlstein. Funkcjonuje tam również fabryka podobna do tej w Gliwicach. Raz na jakiś czas pracodawca wysyła kilkanaście lub kilkadziesiąt osób z Polski do zakładu w Niemczech na „szkolenie”. – Polega ono na tym, że pracuje się tam na takiej samej taśmie jak u nas, po 8 godzin dziennie, ale za pieniądze dwa razy mniejsze niż te, które dostają niemieccy pracownicy. Do tego dziewczyny są obrzucane wyzwiskami typu „przyjechały polskie k… i zabierają miejsca pracy”. Kiedyś te „szkolenia” trwały miesiąc, teraz są już trzy razy dłuższe – podkreśla Rączkowska.

W lutym tego roku pracownice BMZ nie wytrzymały i założyły związek zawodowy, żeby upomnieć się o lepsze traktowanie i warunki pracy. – Nie chodziło nam o to, żeby walczyć z pracodawcą. Miałyśmy nadzieję, że uda nam się zwrócić uwagę prezesa na to, co dzieje się w hali, bo do tej pory bardzo rzadko do nas schodził i rozmawiał z pracownikami – zaznacza przewodnicząca. Do Solidarności od razu zapisało się 40 spośród ok. 200 osób zatrudnionych w firmie. Na kłopoty jednak nie trzeba było długo czekać. Kilkanaście dni po powiadomieniu pracodawcy o tym, że w firmie powstał związek, pani Alina, która dotychczas była kontrolerką jakości, została zdegradowana na stanowisko szeregowego pracownika produkcji. W kwietniu otrzymała dyscyplinarne zwolnienie z pracy. Oprócz niej zwolnione zostały również dwie inne pracownice. Sprawy trafiły do sądu pracy i kobiety są przekonane, że zakończą się one korzystnym dla nich wyrokiem. Jednocześnie jednak obawiają się, że po ich powrocie do pracy związku może w zakładzie już nie być. – Gdy nas zwolniono, kierownik zaczął chodzić po zakładzie z gotowymi deklaracjami wystąpienia ze związku. Potem zaczęto podsuwać pracownikom do podpisu oświadczenia, że jeżeli związek przetrwa, to się do niego nie zapiszą. Te świstki nie są nic warte, bo przecież prawo gwarantuje wolność zrzeszania się, ale część pracowników ze strachu o utratę pracy je podpisała – mówi Alina Rączkowska.

22 maja o godzinie 13.30 pod siedzibą BMZ Poland zorganizowana zostanie pikieta w obronie zwolnionych pracownic. Jak zapowiada Sławomir Ciebiera, wiceprzewodniczący śląsko-dąbrowskiej Solidarności, jeżeli pracodawca nie przywróci kobiet do pracy musi się liczyć z kolejnymi protestami. – Zamierzamy również interweniować w tej sprawie u prezydenta Gliwic i władz Katowickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej, na terenie której działa BMZ i korzysta z tego tytułu z różnorodnych preferencji. Nawiązaliśmy również współpracę z niemiecką centralą związkową IG Metall. Na pewno nie zostawimy koleżanek z BMZ samych – podkreśla Sławomir Ciebiera.

Łukasz Karczmarzyk

Dodaj komentarz