Solidar Śląsko Dąbrow

Ta pomoc jest nieoceniona

Już w pierwszych dniach rosyjskiej agresji na Ukrainę w budynku Zarządu Regionu Śląsko Dąbrowskiego NSZZ „Solidarność” w Katowicach schronienie znalazły trzy ukraińskie rodziny. Od „Solidarności” otrzymały dach nad głową i wszelkie możliwe wsparcie.

Jako pierwsza, na początku marca w budynku ZR zamieszkała Natalia z dwójką swoich dzieci: 16-letnią Anastazją i 13-letnim Saszą. Jest samotną matką, uciekła ze znajdującego się na południowym-wschodzie Ukrainy Zaporoża. Decyzję o wyjeździe musiała podjąć w ciągu kilku chwil. Zarządzono ewakuację dzieci ze szkoły, do której chodził Sasza, a ona i jej córka mogły wyjechać razem z nimi. – Zabraliśmy ze sobą tylko kilka najpotrzebniejszych rzeczy. Na szczęście tutaj dostaliśmy wszystko: mieszkanie, jedzenie, odzież, komputer i telefon – zaczyna swoją opowieść Natalia.

Podróżowali koleją. Z Zaporoża przez Lwów dotarli do Przemyśla, skąd do Chorzowa zabrała ich znajoma. Spali u niej przez kilka nocy, a potem zostali skierowani do Zarządu Regionu. – Gdy wyjeżdżałam z Ukrainy nie myślałam o tym, co będzie. Sądziłam, że za miesiąc, bądź dwa wrócę do domu – dodaje. Jednak dzisiaj najbardziej chciałaby zostać w Polsce. Tutaj widzi perspektywy na lepsze życie dla swoich dzieci. – Chcę być samodzielna, nauczyć się polskiego, znaleźć mieszkanie i dobrze płatną pracę – podkreśla. Pierwszy krok w tym kierunku zrobiła, gdy zatrudniła się w piekarni znajdującej się nieopodal Zarządu Regionu. Natomiast Anastazja i Sasza kontynuują zdalną naukę w swoich ukraińskich szkołach.
Natalia i jej dzieci mieszkają w pomieszczeniach, które zostały przystosowane do potrzeb trzyosobowej rodziny. W ich wyposażeniu m.in. w sprzęt gospodarstwa domowego pomogli członkowie śląsko-dąbrowskiej „Solidarności”.

Na potrzeby Anastazji i Sergieja oraz trójki ich dzieci zaadoptowano jedną z sal konferencyjnych. Było to możliwe, bo w pomieszczeniu znajdował się aneks kuchenny, a obok sali łazienka. Oni również uciekli z Zaporoża. – Nie mieliśmy prawie nic, wszystko co potrzebne dostaliśmy od was – mówią. Sergiej pracuje w jednym z katowickich warsztatów samochodowych. – Pomogliście mi znaleźć pracę, teraz uczę się zawodu mechanika – mówi, zaznaczając, że na Ukrainie zajmował się wulkanizacją opon. Z kolei Anastazja z wykształcenia jest nauczycielką wychowania fizycznego.

Podobnie jak Natalia, marzą o tym, żeby zostać w Polsce. Anastazja w przyszłości chciałaby pracować w swoim zawodzie. Wie, że na razie ze względu na barierę językową nie jest to możliwe, dlatego intensywnie uczy się języka polskiego i szuka jakiejkolwiek pracy. Natomiast syn Anastazji i Siergieja, Żenia chodzi do polskiej szkoły. Chłopiec na początku lipca skończy 14 lat. Dla ich córek: niespełna 7-letniej Varvary i 3-letniej Kateryny udało się znaleźć miejsca w przedszkolu.

Anastazja i Sergiej są przekonani, że gdyby nie pomoc „Solidarności”, nie mogliby myśleć o układaniu sobie życia w Polsce. – Dostaliśmy też coś, o czym wielu innych uchodźców może tylko pomarzyć: czas na adaptację. Nikt nie określił, jak długo tu możemy mieszkać. Gdyby nie to, najprawdopodobniej musielibyśmy wracać. Wielu Ukraińców, zwłaszcza kobiet najbardziej obawia się, że na początku nie będzie miało za co żyć, bo zasiłki z pomocy społecznej nie wystarczą na przetrwanie. One nie mogą od razu podjąć pracy, bo muszą się zajmować małymi dziećmi – tłumaczą.

Podkreślają, że mieli szczęście. „Solidarność” zapewniła im nie tylko dach nad głową, ale także otoczyła wszechstronną opieką. Tutaj są osoby, do których mogą się zwrócić po pomoc gdy trzeba wezwać pogotowie do chorego dziecka, załatwić formalności, czy zapisać dziecko do szkoły lub przedszkola. – Wcześniej nawet nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego, że ludzie tak bardzo mogą sobie pomagać – dodają.

W budynku Zarządu Regionu mieszka także siostra Anastazji, Natalia z trójką dzieci w wieku od 2 do 14 lat. Jej mąż został na Ukrainie. – Moja siostra raczej wolałaby wrócić do domu, ale jeszcze jest za wcześnie na podejmowanie jakichkolwiek decyzji. Nie wiemy, kiedy ta wojna się skończy – mówi Anastazja. Póki co starsze dzieci Natalii chodzą do szkoły i przedszkola.

Agnieszka Konieczny