Solidar Śląsko Dąbrow

Szpital tanio sprzedam

W lipcu miną trzy lata od wejścia w życie ustawy o działalności leczniczej, forsowanej przez byłą szefową resortu zdrowia Ewę Kopacz. Sztandarowym założeniem reformy miało być przekształcanie zadłużonych publicznych szpitali w spółki prawa handlowego. – Wbrew zapowiedziom ówczesnej minister zdrowia ta ustawa nie poprawiła sytuacji w ochronie zdrowia, a jedynie otworzyła drogę prywatnym inwestorom, nierzadko powiązanym z rządzącą koalicją, do przejmowania szpitali samorządowych za przysłowiową złotówkę – ocenia Halina Cierpiał, przewodnicząca Regionalnego Sekretariatu Ochrony Zdrowia NSZZ Solidarność.

CBA w Mysłowicach
29 stycznia rzecznik prasowy Centralnego Biura Antykorupcyjnego Jacek Dobrzyński poinformował o rozpoczęciu kontroli dokumentów dotyczących sprzedaży przez mysłowicki samorząd udziałów w dawnym szpitalu nr 1. W 2009 roku placówka została przekształcona w samorządową spółkę Mysłowickie Centrum Zdrowia. W ubiegłym roku udziały w MCZ zaledwie za 135 tys. zł odkupiło od miasta Mysłowickie Konsorcjum Medyczne powiązane z radnymi Platformy Obywatelskiej: Kajetanem Gornigiem z Gliwic, pełniącym również funkcję prezesa Mysłowickiego Konsorcjum Medycznego oraz Joanną Charchułą z Mysłowic, zasiadającą w Komisji Polityki Społecznej i Zdrowia. – O zamiarze zbycia udziałów władze miasta informowały już wiele miesięcy temu i sukcesywnie do niego doprowadziły – mówi Ewa Fica, do października ubiegłego roku dyrektor szpitala nr 2 w Mysłowicach. Podkreśla, że podejmując uchwałę o sprzedaży udziałów, radni nie podali ceny wywoławczej. – O ich wykupienie starała się jeszcze jedna firma, ale ostatecznie zrezygnowała – dodaje Fica.

Uzasadniając decyzję o sprzedaży udziałów, władze Mysłowic argumentują, że placówka była zadłużona, a miasto w dalszym ciągu pozostaje właścicielem gruntów i budynków, które Mysłowickie Konsorcjum Medyczne będzie dzierżawiło. – Kto będzie ponosił koszty remontów tych budynków, np. przeciekającego dachu, samorząd, czy nowy właściciel? – pyta Ewa Fica.

Miesięczny koszt dzierżawy wynosi zaledwie 20 tys. zł, a szpital ma kontrakt z Narodowego Funduszu Zdrowia wart 7 mln zł. Nowy właściciel zobowiązał się do spłaty 2,8 mln zł zobowiązań spółki. – Rachunek jest prosty. Pieniądze, które zostaną po spłacie długów, pozwolą tej placówce spokojnie funkcjonować i przynosić zyski – ocenia Ewa Fica. Jej zdaniem w tej całej sprawie najbardziej bulwersujące jest to, że w ciągu ostatnich lat miasto częściowo oddłużyło szpital, pompując w niego publiczne pieniądze, a następnie pozwoliło na zwiększenie zadłużenia. –  Na koniec zaś osobom, które nieudolnie zarządzały spółką samorządową i generowały długi, pozwolono na zakup udziałów – dodaje. Zwraca też uwagę, że udziały szpitala zostały sprzedane już po podpisaniu kontraktu z NFZ. – Gdyby stało się to wcześniej, to NFZ musiałby sprawdzić, czy nowy podmiot spełnia wszystkie warunki niezbędne do świadczenia usług medycznych – zauważa Ewa Fica. 

Co dalej ze szpitalem w Tychach?
W dalszym ciągu nie wiadomo jaka przyszłość czeka dawny Wojewódzki Szpital Specjalistyczny nr 1 im. prof. Gasińskiego w Tychach. Ze względu na ogromne długi, kontrakt i zarządzanie tym szpitalem decyzją radnych sejmiku wojewódzkiego w maju ubiegłego roku przejęła spółka Megrez. Jest to spółka w 100 proc. należąca do samorządu województwa śląskiego. W grudniu marszałek Mirosław Sekuła poinformował, że zarząd województwa zamierza sprzedać udziały w Megrezie. Zaznaczył też, że przejęcia spółki nie biorą pod uwagę ani Tychy, ani władze powiatu bieruńsko-lędzińskiego. Dodał natomiast, że są nią zainteresowane „grupy biznesowe działające na rynku usług medycznych”. Zadłużenie tyskiego szpitala sięgało 68 mln zł. Pod koniec ubiegłego roku województwo spłaciło ok. 35 mln zł.

W tej chwili w Mergezie funkcjonuje 13 oddziałów szpitalnych m.in. geriatryczny, neurologiczny i chirurgii rekonstrukcji narządów ruchu, kilka poradni specjalistycznych oraz m.in. zakład diagnostyki laboratoryjnej i mikrobiologicznej oraz zakład diagnostyki obrazowej.

Zostały tylko mury
Pod koniec ubiegłego roku szpital w Blachowni przestał przyjmować pacjentów. Kilka tygodni wcześniej wygasła pięcioletnia umowa, którą starostwo podpisało na dzierżawę tej placówki. 1 grudnia przyszedł nowy dzierżawca, ale nie może świadczyć usług medycznych. – Poprzedni dzierżawca zabrał sprzęt i łóżka. W część tego sprzętu zainwestował, a część odkupił od starostwa za stosunkowo niewielkie pieniądze. Nowy ajent rozpoczął już remonty, próbuje zakupić sprzęt, ale NFZ zapowiedział, że nie podpisze kontraktu ze szpitalem na 2014 rok – mówi Tomasz Ziółkowski, przewodniczący Sekcji Ochrony Zdrowia NSZZ Solidarność Regionu Częstochowskiego. O możliwości popełnienia przestępstwa przez władze powiatu, których obowiązkiem było zapewnienie mieszkańcom dostępu do usług medycznych, związkowcy zawiadomili prokuraturę. W dramatycznej sytuacji znalazł się też personel placówki. – Nowy dzierżawca podpisał z pracownikami umowy na czas określony, które wygasną w 2014 roku – dodaje Ziółkowski.

Agnieszka Konieczny

Dodaj komentarz