Solidar Śląsko Dąbrow

Szczyt klimatyczny w Paryżu

30 listopada w Paryżu rozpoczął się szczyt klimatyczny ONZ. Konferencja potrwa do 11 grudnia. Jej celem jest wynegocjowanie globalnego porozumienia dotyczącego walki z ociepleniem klimatu. W stolicy Francji ważą się losy polskiej gospodarki.

W konferencji COP21 bierze udział 21-osobowa delegacja Polski pod przewodnictwem premier Beaty Szydło składająca się z negocjatorów, ekspertów i kierownictwa Ministerstwa Środowiska oraz 40-osobowa grupa przedstawicieli przemysłu, uczelni i innych instytucji.

Warunek – ochrona gospodarki
W swoim wystąpieniu podczas spotkania szefów państw uczestniczących w konferencji premier Szydło zapowiedziała, że Polska podpisze porozumienie pod warunkiem, że interesy naszej gospodarki będą chronione. Premier zaznaczyła również, że Polska oczekuje, iż inne państwa podejmą porównywalny wysiłek do zadeklarowanej przez Unię Europejską redukcji emisji. – Wierzymy, że nowe porozumienie będzie prawdziwie globalne i że wszystkie państwa podejmą wysiłki na rzecz zapobiegania zmianom klimatu. Dla Polski jest to podstawowy warunek przystąpienia do tego porozumienia – podkreśliła.

Beata Szydło przypomniała także, że nasz kraj należy do światowych liderów pod względem redukcji CO2. – Polska jako jedno z nielicznych państw osiągnęła ogromne redukcje emisji. Nasz wynik to aż 30 proc. w stosunku do bazowego roku 1988 przy jednoczesnym wzroście PKB o 200 proc. według parytetu siły nabywczej – mówiła szefowa rządu. – Czujemy się liderami i mamy do tego realne podstawy, czujemy także odpowiedzialność za przebieg i wynik tego szczytu – dodała.

100 mld dolarów rocznie
W paryskiej konferencji ONZ biorą udział przedstawiciele 195 krajów. Propozycje wkładu do porozumienia klimatycznego, czyli innymi słowy wstępne deklaracje dotyczące redukcji CO2 na poziomie krajowym, złożyły 183 państwa. Choć liczba złożonych deklaracji jest wyjątkowo wysoka, to analiza treści dokumentów dostarczonych przez poszczególne kraje pokazuje, że wypracowanie ostatecznego kompromisu może być niezwykle trudne. Kraje rozwijające się uzależniają bowiem swoje działania od pomocy, jaką mają im przekazać na walkę ze zmianami klimatu kraje rozwinięte. Zgodnie z przyjętymi wcześniej zobowiązaniami od 2020 roku transfer ten ma wynosić 100 mld dolarów rocznie. Chodzi o wartość przekazywanych technologii, inwestycji prywatnych, ale też środków publicznych.

Ambicje UE
Kolejny problem dotyczy tego jaką formę powinno przyjąć ewentualne porozumienie. Unia Europejska opowiada się za przyjęciem w formie prawnie wiążącego zobowiązania ambitnych celów redukcyjnych, zbliżonych do tych zawartych w unijnej polityce klimatycznej. Dodatkowo realizacja porozumienia miałaby być rewidowana co 5 lat. Trudno jednak oczekiwać, że duże gospodarki spoza UE, będące jednocześnie największymi emitentami CO2 zgodzą się na takie rozwiązanie.

Bardzo możliwe, że nawet w przypadku podpisania globalnego porozumienia, będzie ono miało ogólny i niewiążący charakter pozbawiony instrumentów sankcji wobec państw nie wywiązujących się z jego zapisów. Jeżeli ta prognoza się spełni, sens kontynuowania restrykcyjnej polityki klimatycznej Unii Europejskiej stanie pod ogromnym znakiem zapytania. Nawet przy założeniu, że powodowana działalnością człowieka emisja CO2 do atmosfery rzeczywiście ma wpływ na ocieplenie klimatu, to bez przyjęcia na szczeblu globalnym celów redukcyjnych podobnych do tych, jakie funkcjonują w Unii, wysiłki podejmowane przez państwa zrzeszone w UE nie mają najmniejszego sensu. W takim wypadku jedynym ich skutkiem będzie spadek konkurencyjności europejskiej gospodarki, w tym w szczególności gospodarek krajów, takich jak Polska, których energetyka niemal w całości oparta jest na węglu.

Łukasz Karczmarzyk
źródło foto:commons.wikimedia/Taxiarchos228

 

 

Dodaj komentarz