Szara strefa zatrudnienia
Kryzys gospodarczy to nie tylko wzrost bezrobocia, zwolnienia, zamrożenie lub obniżka płac. W trudnych czasach na rynku pracy rośnie szara strefa. Pracodawcy coraz częściej zatrudniają „na czarno”, a rachunek za to płaci cała gospodarka. Jak wynika z raportu Banku Światowego „In From the shadow. Integrating Europe’s Informal Labor”, szara strefa na rynku pracy jest coraz poważniejszym problemem większości krajów należących do Unii Europejskiej. Najbardziej jednak na to zjawisko narażone są państwa z południa kontynentu oraz nowe kraje członkowskie Wspólnoty, w tym również Polska.
Błędne koło
Szara strefa z natury rzeczy jest zjawiskiem trudnym do zmierzenia i zbadania. Jednak jak wskazują szacunki BŚ, jej rozmiar w naszym kraju jest zastraszający. Już w 2008 roku na nieformalnych, niepodlegających żadnemu opodatkowaniu lub opodatkowanych tylko częściowo posadach zatrudnionych było aż 23 proc. pracowników w Polsce. Wg autorów raportu kryzys z pewnością pogłębił to zjawisko. – Szara strefa będzie się powiększać wraz z pogarszaniem się sytuacji gospodarczej. Mamy kryzys więc spadają dochody przedsiębiorców, za to rosną obciążenia podatkowe. W wyniku tego przedsiębiorcy przenoszą działalność do szarej strefy, a to z kolei powoduje, że maleją dochody budżetu państwa i koło się zamyka – mówi dr Ewelina Wiszczun z Zakładu Polityki Społecznej Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu Śląskiego.
Jej zdaniem Polska jest krajem szczególnie narażonym na rozrost szarej strefy głównie ze względu na zbyt wysokie opodatkowanie pracy, niejasne przepisy podatkowe, przerośniętą biurokrację, a także przez dziurawy system kontroli i zbyt niskie kary za zatrudnianie „na czarno”.
– W dojrzałych gospodarkach takich jak np. gospodarka niemiecka funkcjonuje bardzo restrykcyjny system kontroli legalności zatrudnienia. Pracodawcy przyłapanemu na nielegalnym zatrudnianiu pracowników grożą bardzo surowe sankcje finansowe. W naszym kraju kary te są niewielkie, więc funkcjonowanie w szarej strefie zwyczajnie się opłaca – podkreśla dr Ewelina Wiszczun.
Bez umowy, znaczy taniej
W Polsce za niezawarcie z pracownikiem umowy na piśmie pracodawcy grozi mandat karny w wysokości od 1000 zł do 2000 zł. Dopiero w przypadku recydywy inspektorzy Państwowej Inspekcji Pracy mogą nałożyć grzywnę do 5 tys. zł. Nieadekwatność kar do zysków wynikających z nielegalnego zatrudniania powoduje, że pracodawcy często podpisują umowę dopiero, gdy w firmie zjawi się kontrola. W 2011 roku Inspekcja skontrolowała pod kątem legalności zatrudnienia 22,9 tys. podmiotów gospodarczych. Różnego rodzaju naruszenia przepisów w tym zakresie wykryto w co drugiej firmie (rok wcześniej było to 47 proc. firm, a 2009 roku 46 proc.).
Jak wskazuje Michał Podsiedlik z Okręgowego Inspektoratu Pracy w Katowicach, pracodawcy najczęściej tłumaczą nieprawidłowości trudną sytuacją ekonomiczną. – Inne przyczyny podawane przez pracodawców to chęć poznania kandydata na pracownika przed poniesieniem kosztów związanych z zatrudnieniem, a także brak zobowiązań w przypadku rezygnacji z pracownika, np. zachowania okresu wypowiedzenia, przestrzegania okresów ochronnych, czy wypłaty odpraw pieniężnych – informuje Podsiedlik.
Nie tylko „na czarno”
Praca w szarej strefie to nie tylko zatrudnienie bez jakiejkolwiek umowy. Powszechną praktyką jest również np. podpisywanie z pracownikiem umowy tylko na część etatu, podczas gdy w rzeczywistości pracuje on w pełnym wymiarze godzin. Bardzo często zdarza się też, że pracownik część wynagrodzenia otrzymuje legalnie, a część pod stołem. – Gdy przyjmowałam się do pracy, szef zaproponował, że podpiszemy umowę na najniższą krajową, na trzy czwarte etatu, a kilkaset złotych będzie mi płacił w kopercie. Chciałam mieć pracę, więc się zgodziłam, ale wiem, że nie tak to powinno wyglądać. Jak poskarżę się do PIP, to szef zapłaci parę złotych mandatu, a mnie zwolni – mówi pani Dorota, ekspedientka w jednej z bytomskich piekarni.
– Dzisiaj obserwujemy negatywne skutki nielegalnej pracy w postaci mniejszych wpływów podatkowych do budżetu. Jednak o wiele groźniejszy jest wpływ szarej strefy na system emerytalny, co bardzo dotkliwie odczujemy w przyszłości. Osoby zatrudnione całkowicie lub częściowo „na czarno” nie zdołają zgromadzić składek na choćby najniższe świadczenie emerytalne. Jeżeli przeciętny Polak dostaje do wyboru wyższą pensję, albo legalne zatrudnienie, to większość wybiera niestety to pierwsze, nie zdając sobie często sprawy z konsekwencji takiego wyboru – zaznacza dr Wiszczun.
Łukasz Karczmarzyk