Solidar Śląsko Dąbrow

Świetlana przyszłość

Tak to jest już na świecie poukładane, że jedni ludzie mają wiecznego farta, a inni uporczywego pecha. Jedni w drodze do roboty znajdą na ulicy stówę, innym ucieknie tramwaj, a następny zepsuje się w połowie drogi. Niefart może być zarówno okresowy, jak i stały. Bywa indywidualny lub zbiorowy. Ten ostatni rodzaj pecha jest nieco łatwiejszy do przełknięcia. Trzymając się terminologii komunikacyjnej, raźniej jest marznąć na przystanku w towarzystwie niż samemu, a i obserwując niedolę bliźniego, własna wydaje się mniej uciążliwa. Gorzej, gdy zła passa przechodzi z pokolenia na pokolenie i staje się niemal cechą narodową. Trochę może to trąci narzekactwem, ale sami spójrzcie. Jak nie Krzyżacy, to rozbiory. Raz potop szwedzki, raz horda tatarska. Albo okupacja, albo bratnia pomoc i sojusz robotniczo-chłopski. Krótko mówiąc, jak nie urok, to sraczka.

I tak jest niestety do dziś. Brazylijczycy mają karnawał w Rio, my pączki i śledzia. Anglicy Jamesa Bonda, my ojca Mateusza. Amerykanie Elvisa, my Krzysztofa Krawczyka. Ukraińcy braci Kliczko, my braci Mroczków etc. etc. etc.  Kilka razy w historii wydawało się, że najgorsze już za nami, że po latach bessy nasze akcje wreszcie zwyżkują. Grunwald, odsiecz wiedeńska, cud nad Wisłą, karnawał Solidarności. Wiatr zamiast w oczy, wreszcie zaczynał wiać w plecy. Niestety przeważnie tylko chwilowo i prędzej czy później wszystko szlag trafiał i trzeba było zaczynać od nowa.

Na szczęście w zeszłym tygodniu wertepy wreszcie się skończyły i od teraz sunąć będziemy ku świetlanej przyszłości po nowiutkiej autostradzie i to nie „przejezdnej” jak te polskie, ale po takiej prawdziwej. Pewnie już się domyślacie, do czego zmierzał ten nieco przydługi wstęp. Co prawda ponoć pieniądze szczęścia nie dają, ale przy 106 mld eurasów o pechu nie może być mowy.

Jeżeli ktoś przyzwyczajony do ciągłych niepowodzeń miałby jeszcze jakieś wątpliwości i nie wiedział, czy na wieści w Brukseli zareagować krzykiem, euforią, czy tylko łzami radości, wystarczy obejrzeć filmik ze specjalnym orędziem premiera Donalda Tuska, aby wszelkiego hamletyzowania raz na zawsze się pozbyć. Na ekranie premier jak z obrazka, głos aksamitny, uśmiech modelowy, argumenty trafne, rzeczowe i bezdyskusyjne. W tle nowiutkie biblioteki, drogi i mosty wybudowane dzięki unijnym dotacjom. Na koniec obietnica, że kolejne inwestycje zapewnią miejsca pracy dla tych, którzy dzisiaj masowo tracą robotę.

Kto w tak wspaniałym dniu by pamiętał, że ostatni drogowy bum autorstwa ekipy peło spowodował upadłość setek firm budowlanych, a za przekręty UE zakręciła nam kurek z kasą. Kto by wypominał, że kiedy przy kilku szkołach wyższych powstają ultranowoczesne czytelnie, rząd przygotowuje ustawę, która zmiecie z mapy tysiące szkolnych bibliotek. Przecież nie po to władza stawia sobie pomniki, żeby młodzież czytała książki. A malkontenci nikomu do szczęścia nie są potrzebni. Wszyscy normalni ludzie widzą przecież, że Polska rośnie w siłę, a ludziom żyje się dostatniej. To, cytując klasyka, oczywista oczywistość. I tylko na wszelki wypadek pod filmikiem na kanale YouTube Kancelarii Premiera, wyłączono możliwość zamieszczania komentarzy.

Trzeci z Czwartą:)

Dodaj komentarz