Solidar Śląsko Dąbrow

Sprawy najprostsze

Strasznie mnie wkurza, że muszę napisać felieton o wyborach. Marzy mi się, że wreszcie będę mógł o czymś innym, lżejszym, ciekawszym, że wreszcie nie będę zmuszony pisać o sprawach absolutnie podstawowych, elementarnych, bo one w końcu będą załatwione, bezspornie rozwiązane raz na zawsze.

Nie wierzę oczywiście, że politycy nagle przestaną kłamać, oszukiwać, kierować się wyłącznie swoim partykularnym interesem i na każdym kroku robić idiotów z własnych wyborców. Aż tak naiwny nie jestem. Nie wierzę, że po 25 października panowie z Wiejskiej zaczną się spierać o idee, pięknie różnić poglądami i dla dobra wspólnego całego społeczeństwa wznosić się ponad partyjne podziały. Czy mi się to podoba, czy nie, sensem istnienia partii politycznych jest wygrywanie wyborów i trudno mieć do nich pretensje, że robią wszystko, żeby ten cel osiągnąć. Sprzedawca na targu zawsze będzie przekonywał klientów, że jego towar jest najlepszy. Nie powie przecież, że jabłka ma kwaśne, gruszki robaczywe, ziemniaki nadpsute, a pomidory dwa razy droższe niż konkurent ze straganu obok. W przypadku polityków mechanizm działania jest identyczny, inny jest tylko towar, którym handlują. Chciałbym za to, żeby politycy zachowali chociaż pozory, że traktują mnie poważnie. Skoro proszą o mój głos, niech choć trochę się wysilą. Niech zaoferują mi coś więcej niż własną gębę na plakacie i wykute na pamięć formułki klepane przed telewizyjną kamerą.

Nie oczekuję też, że media w czasie kampanii wyborczej zaczną równo traktować wszystkie opcje polityczne, przedstawiać informacje z różnych punktów widzenia, nie opowiadając się przy tym po żadnej ze stron. Innymi słowy nie żądam, aby media stały się obiektywne, bo takich nie ma nigdzie na świecie i nigdy ich nie było. Życzyłbym sobie za to, żeby media rzeczywistość opisywały, nawet jeśli byłby to opis kulawy, zamiast tworzyć własne wyobrażenie tej rzeczywistości dostosowane do potrzeb swoich wydawców i ich politycznych przyjaciół. Chciałbym np., żeby dziennikarze przedstawiali prawdziwe nastroje społeczne, zamiast bez cienia żenady pompować kolejne wcielenie Unii Wolności pod przewodnictwem faceta, o którym nie wolno mówić głośno, że jest wynajęty przez banki. Chciałbym, żeby podczas przedwyborczej debaty dziennikarze pytali polityków o rzeczy naprawdę ważne dla zwykłych ludzi, a nie konkordat, twierdząc, że to obecnie największy problem społeczny. Żeby nie przerywały kandydatom, z którymi się nie zgadzają, nie strofowały ich za to, że odpowiadają na pytania nie po ich myśli i niezgodnie z góry założonym scenariuszem.

Naprawdę chciałbym na koniec powiedzieć, że w najbliższą niedzielę należy głosować pozytywnie. Na ludzi, na programy, na przekonania. W dzisiejszym systemie jest to jednak po prostu niewykonalne. Do tego potrzebni są politycy poważnie traktujący obywateli i media dostarczające tym obywatelom informacji o politykach zamiast politycznej propagandy. Ja w tych wyborach zagłosuję na „nie”. Zagłosuję przeciw tej szopce, która od 25 lat jest nam serwowana wbrew naszej woli i w dodatku za nasze pieniądze. Zagłosuję na „nie”, bo to dzisiaj jedyna szansa, żebym ja po 25 października wreszcie mógł pisać felietony o czymś innym niż polityczna młócka i żebyśmy my wszyscy mogli zająć się normalnym życiem, swoimi sprawami, wiedząc, że od polityki mamy w Sejmie swoich ludzi. Ludzi którzy reprezentują tam nas i nasze sprawy, a nie wyłącznie własny interes.

Trzeci z Czwartą

 

Dodaj komentarz