Solidar Śląsko Dąbrow

Sprawa kreta

W zeszłym tygodniu media obiegła tajemnicza informacja o tym, że podczas treningu reprezentacji Anglii na boisku krakowskiego Hutnika na murawę wtargnął kret. Trening przerwano i jak podała Polska Agencja Prasowa, Anglicy musieli poczekać, aż „służby ochrony humanitarnie złapią zwierzę i przeniosą je poza teren stadionu”. W tej krótkiej informacji jest tyle niedopowiedzeń, że postanowiłem podzielić się z Szanownymi Czytelnikami swoimi wątpliwościami, zadać pytania, może ktoś będzie w stanie odpowiedzieć?

Przede wszystkim informacja nie precyzuje, czy kret wyszedł spod murawy sypiąc charakterystyczny kopczyk np. obok nogi bramkarza, albo Ashly’a Cole’a lub Wayne’a Roonney’a. A może krecina przytoczył się z trybun? Bardzo jestem ciekaw, jak wyglądało to „humanitarne” łapanie i wyprowadzanie kreta ze stadionu. Czy został wzięty pod łapki i wyprowadzony za bramę? Czy też pogoniono go dołem, pod murawą, czyli właściwą ścieżką wyprowadzania kreta? No i interesuje mnie bardzo, jak ochroniarze żegnali krecika za bramami stadionu. Czy grozili, że jeśli jeszcze raz go tu zobaczą, to „dostanie po tym ślepym ryju”? Czy też zanucili mu na koniec troskliwie: „nic się nie stało, kreciku, nic się nie stało”? No i jeszcze kluczowe pytanie, zahaczające o dobro stosunków polsko-brytyjskich i polsko-włoskich: Czy pojawienie się kreta na treningu, miało wpływ na przebieg meczu Anglia-Włochy, a szczególnie na wynik konkursu rzutów karnych?

Brak odpowiedzi na te pytania rodzi podejrzenie, że byle kret może obalić nasz sukces, ten cywilizacyjny skok. Tu nas Panie chwalą za granicą, że jest lepiej, niż się spodziewali, że sami trafiamy palcem do nosa, a tu Panie ta afera z kretem. Widziałeś Pan kretowisko na angielskim trawniku? No właśnie, a u nas masz. No wstyd jak jasna cholera. Wstyd Panie na całą Europę. Chociaż to i tak dobrze, że to kret, a nie mysz ziemna na ten przykład. Wyobrażasz sobie Pan popłoch wśród tych metroseksualnych? Jakby zabierali torebki i piszcząc wskakiwali na krzesłka w tzw. ławkach rezerwowych?

Jak to bywa w takich przypadkach, pojawiają się wyznawcy różnych teorii na temat kreta z murawy stadionu Hutnika i będą tych teorii bronić jak niepodległości. Ja jestem zwolennikiem opcji „kreskówkowej”. Teoria ta głosi, że to był Krtek, który miał za zadanie napsuć krwi biało-czerwonym, ale nie musiał, bo sami zepsuli. W kraju, w którym Bolek domaga się spałowania Lolka, a Reksiowi chce obłożyć budę podatkiem katastralnym, nic nie trzeba robić. Samo się wszystko wywróci. Więc Krtek pojechał w odwiedziny do Smoka Wawelskiego, tam dogadał się z Bartłomiejem Bartolinim herbu Zielona Pietruszka, że wykona akcję dywersyjną w krainie Teletubisiów (podobno byłej posłanki Sawickiej przy tym nie było, choć wydaje się, że ona jest właśnie z tej bajki). W każdym razie efekt widzieliśmy. Zresztą Krtek to skuteczny dywersant, wystarczy spojrzeć na polskie drogi, na murawę na Narodowym lub na stadionie w Gdańsku.

Dlatego mam pretensje do piarowców rządu jaśnie nam panującego, że zezwolili na bezkarne opublikowanie informacji o humanitarnym wypuszczeniu kreta. Przecież w obecnej sytuacji gospodarczej to kret na miarę naszych możliwości i na miarę naszych potrzeb. Zawsze można powiedzieć, że to, iż drogo jest w spożywczaku, że nie starcza do pierwszego, że podwyżki cen deklasują pensje do poziomu zasiłku socjalnego, to wszystko wina tego budowniczego karłowatych piramid z gliny.

Jeden z Drugą:)


Dodaj komentarz