Specjalista ds. nadwyżki wolnego czasu
Na jednym z tysięcy demotywatorów dostępnych w sieci jest taka oto rada dla poszukujących pracy: „Nie pisz bezrobotny! Pisz specjalista do spraw kryzysowych metod gospodarowania nadwyżką wolnego czasu”. Faktu to nie zmienia, ale za to jak brzmi. To akurat jest żart, lecz bezrobotnym wcale nie jest do śmiechu. Zresztą wkrótce będziemy świadkami wysypu tego typu przykładów, jak w urzędniczym żargonie odczłowieczyć ludzki dramat. Trzeba tylko uważnie czytać.
Już kilkanaście lat temu złowieszcze zwolnienia z pracy najpierw nazywano redukcją, a później optymalizacją zatrudnienia. Zwolnienia jednych połączone z obniżaniem pensji tym jeszcze z roboty niewyrzuconym nazywano redukcją kosztów pracy. Likwidację nazywano restrukturyzacją. Prywatyzacja, najczęściej za bezcen, zwana była przekształceniem własnościowym. Tak nazwać, żeby nie powiedzieć wprost – to jedna z kwitnących dziedzin porozumiewania się tzw. władzy i tzw. elit z tzw. społeczeństwem. Druga kwitnąca dziedzina to kłamstwo nazywane też mijaniem się z prawdą. Gdy sprzedawca w sklepie oszukał nas na wadze, nie wydał całej reszty czy sprzedał przeterminowany bubel, to mówi się, że ukradł, ocyganił itd. A gdy podobnych uczynków dopuści się polityk, to wtedy mówi się, że nie realizuje przedwyborczych zapowiedzi, że zawodzi system, że procedury nie zdają egzaminu. I w ten sposób wina się rozmywa, trudno wskazać odpowiedzialnego. Polityk zapowie, że poprawi procedurę, usprawni system i już jest niewinny. Wszak walczy z tymi cholernymi, złymi uwarunkowaniami proceduralnymi i systemowymi. Starsi pewnie pamiętają, jak to każdą klęskę tłumaczono tzw. obiektywnymi trudnościami. To jest ta sama śpiewka. I wciąż niestety działa.
Ale gdy już Drogi Czytelniku zostaniesz wywalony z roboty, czyli staniesz się ofiarą procesu optymalizacji zatrudnienia wymuszonego obiektywnymi uwarunkowaniami wynikającymi z obserwowanego w ostatnich kwartałach procesu spowolnienia gospodarczego, to co zrobisz? Jak zwerbalizujesz brak zachwytu wobec swojej aktualnej kondycji na dynamicznie zmieniającym się rynku pracy? Padnie pewnie dużo słów na literę k lub ch i liczne wariacje z tymi energetycznie brzmiącymi słowami ściśle związane. Z pewnością wyartykułowanie emocji wynikających z takiego stanu rzeczy będzie miało dobry wpływ na tymczasową poprawę Twojej kondycji psychicznej, ale przymiotnik tymczasowa jest tutaj kluczowy.
Oczywiście państwo będzie Cię zapewniać, że wdrożyło specjalny system, który pozwoli Ci szybko wrócić na rynek pracy i to w dodatku wyposażonym w szereg nowych kwalifikacji, takich jak umiejętność pracy za wypłatę niższą od zasiłku. Powrót będzie wymagał żmudnego, ale koniecznego procesu wycierania klamek w pośredniaku i pokornego znoszenia faktu, że jakiś urzędniczyna ma kompleks Boga, a ty jesteś petentem, któremu on może łaskawie zechce pomóc, jak mu się zechce. Ale co tam. Przeżyjesz. Tylu ludzi żyje za pensję minimalną. Tylu ludzi pracuje w agencjach pracy tymczasowej. Dla ciebie też tam się znajdzie miejsce. I nawet coś tam zapłacą. Chyba. A o emeryturę się nie martw. Mało kto będzie dożywał tego strasznego czasu, poza specjalistami od robienia ludzi w konia (w celu poprawy swojej kondycji psychicznej oprócz słowa na k, można też użyć słowa na ch).
Jeden z Drugą:)